[ Pobierz całość w formacie PDF ]
właśnie Elodie udało się go poderwać? To znaczy gdzie tu
sprawiedliwość, skoro...
- Panno Mercer! - burknęła Vandy, a ja podskoczyłam
tak wysoko, że omal nie straciłam równowagi.
Chwyciłam się poręczy, a Archer podtrzymał mnie za łokieć.
Po czym mrugnął do mnie, a ja natychmiast skierowałam całą uwagę z
powrotem na Vandy, jakby była ona najbardziej fascynującą osobą,
jaką w życiu spotkałam.
- Czy mam coś powtórzyć, panno Mercer? - syknęła szyderczo.
- N-nie. Wszystko zrozumiałam - wyjąkałam.
Przez dłuższą chwilę wpatrywała się we mnie. Sądzę, że zamierzała
wygłosić jakąś dosadną puentę. Ale Vandy, podobnie jak większość
wrednych ludzi, była głupia, więc w końcu tylko coś warknęła i
przepchnęła się między mną a Archerem w górę schodów.
- Macie godzinę! - rzuciła jeszcze przez ramię.
Pradawne drzwi nie tyle zaskrzypiały, ile zawyły z bólu, kiedy nimi
trzasnęła. |
Ku swemu przerażeniu usłyszałam zgrzyt klucza w zamku.
-Czy ona właśnie zamknęła nas tu na klucz?- zapytałam Archera
143
głosem znacznie wyższym, niż zamierzałam.
- Aha - odparł, zbiegając po schodach, żeby wziąć jeden z
segregatorów, które Vandy położyła na niebezpiecznie chybotliwym
rządku słoików.
- Ale czy to.*, nie wbrew przepisom? Uśmiechnął się, ale nie podniósł
wzroku znad notatek
- Musisz zapomnieć o uroczych ludzkich pomysłach takich jak
przepisy, Mercer.
Nagle uniósł głowę z szeroko otwartymi oczami.
- O rany! Właśnie mi się coś przypomniało.
Odłożył segregator i przez chwilę szukał czegoś w kieszeni.
- Masz - powiedział, podchodząc i wsuwając mi coś w dłoń.
Spojrzałam w dół. Paczka chusteczek higienicznych.
- Dupek. - Rzuciłam mu chusteczki pod nogi i ruszyłam w głąb
piwnicy, czując, że się przerazliwie rumienię.
- Nie dziwię się, że chodzisz z Elodie - mruknęłam, podnosząc
segregator i robiąc wielkie przedstawienie z przewracaniem kartek
Było ich dwadzieścia, na każdej wymieniono około pięćdziesięciu
przedmiotów. Przebiegłam oczami po liście, na której znajdowały się
między innymi takie eksponaty, jak Pętla: Rebecca Nurse" i Odcięta
ręka: A. Voldarf.
Wyciągnęłam dziesięć pierwszych stron i podałam je Archerowi wraz
z długopisem.
- Wez połowę - powiedziałam, nie patrząc mu w oczy, i
pomaszerowałam ku półkom położonym jak najdalej, tuż pod
niewielkim okienkiem.
Przez chwilę stał bez mchu i byłam pewna, że chciał coś
powiedzieć, ale w końcu tylko westchnął i udał się na drugi koniec
pomieszczenia.
Przez mniej więcej kwadrans pracowaliśmy w całkowitym milczeniu.
Jakkolwiek Vandy zajęło wieczność wytłumaczenie nam, o co chodzi,
robota okazała się w ramie łatwa, choć kosmicznie żmudna.
Musieliśmy oglądać przedmioty na półkach, a następnie odszukać ich
nazwy na liście i zapisywać, na którym regale i półce się znajdowały.
Problem polegał na tym, że żaden z eksponatów nie został wcześniej
opisany, czasami więc ciężko było wymyślić, czym jest. Na przykład
na półce G 5 leżał kawałek czerwonego materiału, który równie
dobrze mógł być Kawałkiem okładki grymuaru: C. Catellan", jak i
Skrawkiem ceremonialnej szaty: S. Cristakos"!
Oczywiście mogło to też być coś zupełnie innego, na dodatek ujętego
na liście Archera. Szło by nam szybciej, gdybyśmy pracowali razem,
ale ja wciąż się wściekałam o chusteczki.
Przykucnęłam i wyciągnęłam z dolnej półki zniszczony skórzany
bęben. Przebiegłam wzrokiem listę, ale nic takiego nie znalazłam.
Wiedziałam, że nie powinnam była się przy Archerze rozpłakać, ale
nie mogłam się pogodzić z faktem, że okazał się takim draniem i się
ze mnie naśmiewał. Nie, żebyśmy byli dobrymi kumplami, nie, ale
tamtego pierwszego wieczoru miałam wrażenie, że troszkę się
zaprzyjazniliśmy. Najwyrazniej się myliłam.
- To był żart - odezwał się nagle Archer.
145
Obejrzałam się i zobaczyłam, że kuca tuż za mną.
- Spadaj. - Wróciłam do półki.
- O co ci chodziło z tym o mnie i Elodie? - zapytał. Przewróciłam
oczami, wstałam i przeszłam ku regałowi H.
- Naprawdę tak trudno się domyślić? Przecież ona miała ze mnie
niezły ubaw tamtego dnia, więc wypada, żebyś ty jako jej chłopak
również się ze mnie wyśmiewał. To bardzo piękne, kiedy pary mają
podobne zamiłowania.
- Ej - warknął. - Ja też tu jestem z powodu zabaw Elodie, pamiętasz?
Usiłowałem ci pomóc.
- A ja cię wcale o to nie prosiłam - odparłam, udając, że niezwykle
zainteresowało mnie coś, co z początku wyglądało jak kupka liści
pływających w słoiku z jakimś bursztynowym płynem.
Po czym uświadomiłam sobie, że nie są to liście, ale maleńkie ciałka
elfów.
Z trudem powstrzymałam odruch odrzucenia tego jak najdalej i
wydania jakiegoś dzwięku w rodzaju BU-UUUEEEEE!!!". Przerzuciłam
kartki w poszukiwaniu wpisu, który mówiłby o małych martwych
elfach".
- No więc nie martw się - warknął Archer, przeglądając swoją listę. -
To się już nie powtórzy.
Milczeliśmy przez chwilę, wpatrzeni w nasze listy.
- Widziałaś coś, co mogłoby być kawałkiem sukna z ołtarza? - spytał
w końcu.
- Sprawdz G 5 - odparłam.
A potem on powiedział ot tak:
- Ona nie jest taka zła, wiesz. Elodie. Musisz ją tylko lepiej poznać.
- To właśnie zaszło między wami dwojgiem?
-Co?
Przełknęłam ślinę, czując się nagle nieswojo. W sumie nie miałam
ochoty słuchać poetyckich zachwytów Archera nad Elodie, ale
ciekawość zwyciężyła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]