[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zamiaru wysłuchiwać dłu\ej tych obelg! - Podniósł się i wybiegł z restauracJI.
_ Nie wyjdziesz przede mną! - Shawn nie mógł być gorszy od swojego adwersarza. - Słyszysz?!
_ No dobrze ... - Luke wyciągnął się z ulgą na krześle. - Poszło chyba niezle, prawda?
_ Tak uwa\asz? - Hillary wytrzeszczyła oczy. - Dlatego, \e obyło się bez rozlewu krwi?
_ Dlatego, \e dowiedzieliśmy się o pieniądzach i jakimś zakładzie.
_ Wyobra\am sobie, jak ci ul\yło! Bo\e zachowaj, \eby jakaś kobieta była przyczyną wojny
między mę\czyznami!
_ Woda na twój młyn, co? - Luke skrzywił się, wyraznie jednak zakłopotany jej stwierdzeniem.
- Dajmy sobie spokój - mruknęła posępnie. - Mniejsza o przyczynę konfliktu. Chodzi o to, \e
twój pomysł z mał\eństwem, które miało pogodzić naszych ojców, nie wypalił.
_ Poczekajmy trochę. - Luke usiłował ją pocieszyć, choć sam zaczął podejrzewać, \e nie docenił
zacietrzewienia starszych panów i powagi ich konfliktu. - Cierpliwości, jesteśmy mał\eństwem
dopiero od tygodnia.
- Tydzień minie dopiero jutro.
_ I według naszych tatusiów związek ten długo nie potrwa _ szepnął Luke, zadowolony, \e
Hillary w koÅ„cu siÄ™ uÅ›miechnęła. - PrzestaÅ„ siÄ™ martwić, zamówmy lepiej kolacjÄ™· Oni przy-
najmniej wyładowali swój gniew. Dobrze im to zrobi.
Hillary chciała w to wierzyć, ale zdawała sobie sprawę, \e wcią\ oboje siedzą na beczce prochu i
nie mogą dopuścić, \eby wybuchła. Ta "święta" tajemnicza kobieta, kimkolwiek jest, zdaje się
kluczem do zagadki, i Hillary postanowiła za wszelką cenę ustalić jej to\samość, a potem
odszukać.
Zabrała się do rzeczy, jak tylko wrócili do domu.
- Przyjdę za chwilę - rzuciła do Luke' a. - Idz na górę. Zapukała do drzwi gabinetu, gdzie zaszył
się Charles, weszła
i zastała go z kieliszkiem bourl?ona i cygarem w ręku. - Jak mogłaś mi to zrobić? -
zaatakował ją.
- Tato; Luke ma rację. Ta wojna trwa za długo. Mo\e zrozumiałabym twoje racje, gdyby ...
- A co tu jest niej,asne? Ten człowkk jest złodziejem. Ograbił mnie nie tylko z pieniędzy. On
ukradł mi szczęście.
- Chodzi ci o tę kobietę? Dlaczego nigdy mi o niej nie powiedziałeś?
- O pewnych sprawach nie rozmawia się z własną córką.
- Lepiej, \ebyś jednak porozmawiał z córką, zanim i ona zacznie wojować. - Hillary straciła
cierpliwość. - Pomyśl o swoim zdrowiu. Wrzód, który zacznie krwawić, ciśnienie ... -
Wyprowadzasz siÄ™, zostawiasz mnie samego ...
- Nie zostawiam cię samego. - To był chwyt poni\ej pasa, pomyślała. - Sophia będzie tu
mieszkała. Poza tym i tak bym się wyprowadziła, z Lukiem czy bez niego. Mówiłam ci o tym ju\
przed wyjazdem z Chicago~ A wracając do tej kobiety ... -. Hillary ani myślała dać się zbić z
tropu. - Gdzie ją poznałeś?
- Pracowała u nas.
- Kto to jest?
- Uprzedzałem, \e nie będę o tym rozmawiał. Jak wiesz, miałem dziś cię\ki dzień i nie powiem
ani słowa więcej.
- Dobrze, tato - ustąpiła Hillary, zmieniając temat. - Powiedz, czy podoba się Sophia. Sprawia
miłe wra\enie, jest rozsądna ... I całkiem ładna.
- Nie zwróciłem na nią uwagi.
- To mo\e jednak zaczniesz zwracać uwagę na ró\ne rzeczy. śycie toczy się naprzód, tato. Cie
pozwól, \eby przeciekło ci przez palce.
- Jesteśmy gbtowi na przywitanie Angusa Robertsona? spytał Abe Luke'a: w piątek po południu.
- Wszystko gra. JadÄ™ na lotnisko ... - Luke zerknÄ…Å‚ na zegarek - ... za jakieÅ› dwie godziny.
Chciałem wynająć limuzynę, ale Angus wolał, \ebym sam po niego przyjechał.
- A ka\de \yczenie tego ekscentryka jest dla: nas rozkazem, co?
- Masz lepszy pomysł? - bronił się Luke. Nadskakiwanie komukolwiek z pewnością nie le\ało w
jego naturze, ale od Angusa Robertsona zale\ało, czy ich projekt osiedla dla emerytów doczeka
siÄ™ realizacji. - ZrobiÄ™ wszystko, \eby byÅ‚ zadowolony. Robertson jest naszÄ… ostatniÄ… szansÄ…·
- Wiem, \e zrobisz dla niego wszystko. Przecie\ nawet o\eniłeś się ze względu na tego faceta.
- To akurat nie było \adnym poświęceniem. Hillary i ja byliśmy sobie przeznaczeni.
Okoliczności przyspieszyły tylko bieg wydarzeń.
- Ajak wam się układa?
- Będzie lepiej, kiedy wprowadzimy się do własnego mieszkania.
- Znam ten ból, stary. Gdy straciłem robotę, przenieśliśmy się z Sonyą do jej rodziców. Męska
duma cholemie na tym cierpi.
- Mów dalej i oczywiście nie zapomnij wytknąć mi jeszcze raz Robertsona. -'- Luke stukał
nerwowo ołówkiem o wyszczerbione biurko. - Wiesz, \e nie obchodzi mnie, co inni myÅ›lÄ…·
- Wie~ i chwała ci za to. Gdybyś przejmował się tym, co mówią ludzie, nie byłbym u ciebie
majstrem.
- Zatrudniłem najlepszego faceta do tej roboty i tyle.
- Czarnego ... który miał kierować białą ekipą.
- Miałeś jakieś kłopoty?
- śadnych.
- To dobrze, mamy mÄ…drÄ… ekipÄ™.
- Niektórych pracowników będziesz musiał zwolnić, jeśli nie dostaniemy tego zamówienia.
- Dostaniemy je, Abe. Wszystko toczy się zgodnie z planem, byle ... - Przerwał mu dzwonek
telefonu. - Halo?
- Luke? Cześć, chłopcze, mówi do ciebie twój stary ojciec.
- Cześć, o co chodzi?
- Nic wielkiego. Pomyślałem jednak, \e wolałbyś wiedzieć ... Ta twoja \ona jedzie właśnie w
suce policyjnej na komisariat - oznajmił z satysfakcją. - Uprzedzałem cię, synu, \e Grantowie
wyjdÄ… ci bokiem!
ROZDZIAA ÓSMY
- ,O czym ty mówisz, tato? - zapytał Luke.
- O tym, \e twoją elegancką \onę zatrzymała policja! - Shawn krztusił się ze śmiechu.
- Przestań się śmiać. Nie rozumiem, co mówisz!
- Szkoda, \e tego nie widziałeś. Mówię ci, po tym wszystkim, co spotkało Nadine, widok córki
tego przeklętego Oranta w policyjnym wozie to balsam na moje stare serce!
- Co się stało? Jakiś wypadek? Jest ranna?
- Nic jej nie jest. Okropnie wściekała się, \e ją zatrzymali ...
- Za co?
- A skąd mam wiedzieć? Wyglądałem przez okno z biura i zauwa\yłem zamieszanie po drugiej
stronie ulicy. Widziałem, jak jakiś gruby gliniarz wsadza ją do radiowozu.
Luke odło\ył słuchawkę i wybiegł z przyczepy.
- Dokąd tak pędzisz? - krzyknął za nim Abe.
- Na komisariat policji. Pilne sprawy rodzinne! - Zanim Abe zdą\ył otworzyć usta, Luke ju\ [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl