[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Miałeś rację. Upewniwszy się, że jego pani niczego nie brakuje, ruszył do
wyjścia. - Proszę zadzwonić, gdyby pani mnie potrzebowa-
Sługa pokiwał głową, obserwując, jak gospodyni nale-
142
143
James z dezaprobatą potrząsnął głową.
ła. Będę w holu uczył Petersa właściwego otwierania drzwi.
- Niechętnie stwierdzam, że nie masz teraz wyboru. St.
Gdy zostali sami, James parsknął śmiechem.
John to taki typ mężczyzny, że każdy opór tylko zwiÄ™k­
- Chciałbym, żeby ojciec go poznał.
sza jego determinacjÄ™.
- A ja nie, bo mógÅ‚by go zepsuć. - Verena ugryzÅ‚a po­
smarowany masÅ‚em rogalik i westchnęła z rozkoszÄ…. Mi ­ - Nie chcÄ™ go caÅ‚ować.
nęła dÅ‚uższa chwila, nim znowu mogÅ‚a mówić. - Zastana­ Już to zrobiÅ‚a. I chciaÅ‚a jeszcze. Ale James by jej nie
wiam się, czy nie poszukać innych tropów. zrozumiał, podobnie jak ona nie rozumiała samej siebie.
- Gdzie?
Brat przez chwilę przyglądał się jej badawczo.
- Nie wiem. Gdzieś. Może na przyjęciu.
- JesteÅ› pewna?
James dokończył swój rogalik i w zamyśleniu pokiwał - Oczywiście. Ale musimy ustalić, co St. John wie
głową.
o sprawie. Musi być jakiÅ› powód, że wspomniaÅ‚ o Å›mier­
- Masz listę gości, którzy byli na tamtej kolacji? ci Humforda. Zupełnie, jakby poddawał mnie jakiemuś
- Oczywiście. - Siostra wstała i podeszła do sekretarzy- sprawdzianowi.
ka stojącego w rogu pokoju. Otworzyła go, pogrzebała James potarł brodę.
w stosie papierów i wyjęła z niego jakÄ…Å› kartkÄ™. - Jest. - Masz racjÄ™. W takim razie spotkaj siÄ™ z nim, ale w mo­
jej obecności.
James rzucił okiem na nazwiska i uniósł brwi.
- Dobrze. Ciekawe, czego on naprawdÄ™ chce?
- ImponujÄ…ce. Obracasz siÄ™ w lepszym towarzystwie.
Verena zmarszczyła nos. James prychnął.
- Powiedz to Brandonowi St. Johnowi. On uważa mnie - Mogę ci powiedzieć.
za niewiele lepszą od kobiety lekkich obyczajów. Verenę zapiekły policzki.
Brat sposępniał.
- Nonsens. Po co by się mną interesował, skoro otacza
go tyle chętnych kobiet? Nie, myślę, że chodzi mu o coś
- Co zamierzasz zrobić w kwestii pocałunku, który mu
jesteÅ› winna?
innego. Zastanawiam siÄ™, czy przypadkiem nie podejrze­
Verena się zakrztusiła. wa, że mamy coś wspólnego ze śmiercią Humforda.
- Dobry Boże, skąd wiesz... - Bzdura. Po prostu szuka pretekstu, żeby być z tobą.
- Od lady Farley - odparÅ‚ James krótko. Nie doceniasz swojej atrakcyjnoÅ›ci. JesteÅ› bardzo podob­
na do matki.
- Powinnam się domyślić. To straszna plotkarka.
- Co ty sobie myślałaś, Ver? Nie mogę uwierzyć, że - Dziękuję. Nie znam większego komplementu.
przystałaś na taki zakład?
James się uśmiechnął.
- Wiem, wiem. Byłam trochę...
- Tęsknisz za nimi?
UgryzÅ‚a siÄ™ w jÄ™zyk. Nie zamierzaÅ‚a siÄ™ przyznać, że - Za rodzicami? OczywiÅ›cie. Ale pragnęłam innego ży­
wypiÅ‚a za dużo porto. ZwÅ‚aszcza po tym, jak sama wielo­ cia, a ojciec... - Verena potrzÄ…snęła gÅ‚owÄ…. - Nigdy nie po­
krotnie upominała brata, żeby się lepiej zachowywał. chwalał mojego małżeństwa z Westforthem.
144
145
- Ma wobec nas wysokie oczekiwania. Nie sądzę, żeby
gniewani, mają skłonność do mówienia wszystkiego, co
pochwalał mój styl życia.
im przyjdzie do gÅ‚owy, wiÄ™c mogÅ‚abym wyciÄ…gnąć z nie­
- To nieprawda. Zawsze mówiÅ‚, że tylko szukasz odpo­
go interesujące nas rzeczy, a potem odprawić.
wiedniego wyzwania i kiedy je znajdziesz, osiÄ…gniesz wiÄ™­
James się rozchmurzył.
cej niż ktokolwiek.
- W takich chwilach przypominasz mi matkÄ™.
- Oby siÄ™ nie myliÅ‚. - James schowaÅ‚ listÄ™ goÅ›ci do kie­
- Ojciec nie bez powodu nazywa jÄ… swoim Bastionem
szeni. - Powinienem ruszać. Mieszkanie Humforda może
Logiki.
kryć wiele śladów.
Brat otoczył ją ramieniem i uściskał.
- PojadÄ™ z tobÄ….
-Jesteś taka sama jak ona. Dałbym ci całusa, ale masz
Brat spojrzał na wizytówkę leżącą na stoliku.
umorusany policzek.
- A co ze spotkaniem o szóstej? Możemy nie wrócić do
- A ty pajęczynę za lewym uchem.
tej pory.
James uśmiechnął się szeroko.
- I dobrze. Spotkam siÄ™ z nim na moich warunkach. -
- Lepiej doprowadzmy siÄ™ do porzÄ…dku.
Verena uśmiechnęła się na myśl o irytacji St. Johna, kiedy
- Dobrze.
zjawi się u niej ponownie i usłyszy, że właśnie wyjechała.
Gdy oczyÅ›cili siÄ™ z pajÄ™czyn i kurzu, wsiedli do powo­
Niezależnie od rezultatu cieszyła się ze swojej małej gry.
zu i ruszyli do mieszkania Humforda, zostawiajÄ…c Her-
Dostrzegłszy zatroskany wyraz twarzy brata, posłała mu
bertsa i Petersa, żeby odstraszali intruzów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl