[ Pobierz całość w formacie PDF ]
go kroczyć drogą wiodącą do owej krainy, wytyczoną sta-
raniem niebiańskiego Wodza; nie szerzą tu rozboju żadni
zbiegowie z niebiańskich zastępów. Oni unikają tej drogi
jak kazni! Wszystkie te nauki cudownie do mnie przenika-
ły, gdym najmniejszego z Twoich apostołów50 czytał; gdy
rozważyłem dzieła Twoje i zadrżałem z trwogi.
42 Por. J 14, 30.
43 Por. Kol 2, 14.
44 Por. Ap 21, 2.
45 Por. 2 Kor l, 22; 5, 5.
46 Ps 61, 2 3.
47 Mt 11, 28.
48 Por. Mt 11. 25.
49 Por. Ps 90, 13.
50 Por. l Kor 15, 9. KSIGA ÓSMA
1. Pragnę Ci złożyć dzięki, Boże mój, opowiadając o
Twoim miłosierdziu dla mnie. Niech moje kości, przenik-
nięte miłością do Ciebie, wołają: Panie, któż podobny To-
bie? Potargałeś pęta moje, Tobie złożę ofiarę chwały". Jak
je potargałeś, opowiem. A wszyscy, którzy Cię wielbią,
usłyszawszy to, mówić będą: Błogosławiony Pan w nie-
biosach i na ziemi! Wielkie jest, cudowne imiÄ™ Jego!" SÅ‚o-
wa Twoje wszczepiły się w moje serce. I ze wszystkich
stron byłem przez Ciebie oblężony. Już nie wątpiłem w
rzeczywistość życia wiecznego w Tobie, chociaż widziałem
je zagadkowo, w zwierciadle.1 Ale nie sprawiało mi już
trudności pojmowanie niezniszczalnej substancji, z której
się wywodzi wszelka substancja. Teraz tęskniłem już nie
do tego, żeby być pewniejszym Ciebie, lecz tylko do tego,
by mocniej w Tobie trwać. Tymczasem w moim życiu do-
czesnym wszystko było rozchwiane. Trzeba było oczyścić
serce ze starego kwasu.2 Pociągał mnie ku sobie Zbawiciel
jako droga, ale wzdragałem się przed kroczeniem w tru-
dach owej wędrówki.
Zesłałeś mi wówczas natchnienie, dzięki któremu uzna-
łem, że należy się udać do Symplicjana. Wiedziałem, że
jest to dobry Twój sługa, jaśniejący Twoją łaską. Powie-
dziano mi też, że od wczesnej młodości był bezgranicznie
Tobie oddany. A zdążył już się postarzeć. Sądziłem, że
1 Por. l Kor 13, 12.
2 Por. l Kor 5, 7. skoro tak długo kroczył po dobrej, przez Ciebie wyznaczo-
nej drodze, musi być bardzo doświadczony i bardzo wiele
wiedzieć. W tym się nie myliłem. Chciałem, aby Sympli-
cjan duchem wniknął w moja udrękę i wytłumaczył, w ja-
ki sposób taki jak ja człowiek mógłby stać się zdolny do
kroczenia owÄ… drogÄ… TwojÄ….
Kościół, jak widziałem, był pełen ludzi. Ale postępowali
oni bardzo rozmaicie. Mnie zaś dręczyło to, że się ciągle
wikłam w sprawach tego świata. Był to okropny ciężar, bo
już mnie nie rozpalała taka żądza zaszczytów i pieniędzy,
jaka mnie przedtem skłaniała do dzwigania brzemienia
niewoli. Te przynęty już gasły wobec słodyczy i blasku
domu Twego, który umiłowałem. Ale nadal mnie pętało
przywiązanie do kobiety. Zresztą apostoł nie zakazywał mi
małżeństwa, chociaż zachęcał do czegoś lepszego, najbar-
dziej tego pragnÄ…c, aby wszyscy ludzie byli jak on sam.3
Ja, słabszy, wybierałem łatwiejszą drogę. I z powodu tej
jednej namiętności wikłałem się też we wszystkie inne,
pozwalając, by moje siły przeżerała troska. Zdawałem so-
bie sprawę, że małżeństwo, do którego mnie ciągnięto,
zmusi mnie do znoszenia wielu rzeczy sprzecznych z moimi
dążeniami. Usłyszałem już z ust Prawdy Twojej, że są
trzebieńcy, którzy się sami na to skazali, dla królestwa nie-
bieskiego. Kto może pojąć mówi Prawda niechaj poj-
mie.4 Z pewnością próżni są wszyscy ludzie, w których
nie ma wiedzy o Bogu; którzy poprzez to, co jest jawnie
dobre, nie umieli rozpoznać Tego, który jest" 5. W takiej
marności już nie byłem pogrążony. Przekroczyłem ją. Wi-
dząc świadectwo całego stworzenia Twego, zrozumiałem,
że Stwórcą naszym, jesteś i że u Ciebie Boga jest Twoje
Słowo, które z Tobą i z Duchem Zwiętym jest jedynym
Bogiem i przez które stworzyłeś wszystko, co istnieje.
3 Por. l Kor 7, 1 7. 4 Por. Mt 19, 12. 5 Mdr 13, 1. Jest jeszcze inny rodzaj ludzi bezbożnych. Są
tacy, któ-
rzy poznając Boga nie uczcili Go jako Boga ani nie złożyli
Mu dziękczynienia.6 Z taką bezbożnością również się spot-
kałem; i od niej prawica Twoja obroniła mnie. Zabrawszy
mnie spośród takich ludzi, przeniosłeś mnie tam, gdzie mo-
głem odzyskać zdrowie. Ty rzekłeś człowiekowi: Oto bo-
jazń Pańska ta jest mądrość" 7 Jak też: Nie uważaj się
sam za mÄ…drego"; albowiem ,,ci, co podajÄ… siÄ™ za mÄ…drych,
głupimi się stali".8 I znalazłem już ową dobrą perłę, którą
powinienem był nabyć, sprzedawszy wszystko, co miałem.9
A ja się ociągałem jeszcze!
2. Odwiedziłem więc Symplicjana, który był ojcem du-
chowym biskupa Ambrożego jako ten, który mu łaski Bo-
żej udzielił. Miłował go też Ambroży naprawdę jak ojca.
Opowiedziałem, jak się błąkam po bezdrożach. Wspomnia-
łem, że czytałem kilka książek filozofów platońskich, prze-
łożonych na łacinę przez Wiktoryna, który niegdyś był re-
torem Rzymu, a umarł, jak słyszałem, jako chrześcija-
nin. Gratulował mi Symplicjan, że natrafiłem na takie
pisma filozoficzne, a nie na jakieś inne, pełne fałszów i
czczych urojeń opartych na żywiołach tego świata 10; pla-
tońskie bowiem traktaty wszelkimi sposobami starają się
mówić o Bogu i Jego Słowie. Następnie zaś, aby mnie za-
chęcić do pokory Chrystusowej, zakrytej przed mądrymi,
a objawionej maluczkim11, wspominał samego Wiktoryna.
Symplicjan serdecznie się z nim przyjaznił podczas pobytu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]