[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Może jest tu sprzeczność z tym, co Schulz pisał do Arnolda Spaeta, że na poezji się nie żna,
ale widocznie w tym wypadku działała osobowość i charakter p. Laury, której cechy osobiste
były tak odmienne od martwej wprost atmosfery domu Schulza. P. Laura była ze swej strony
zafascynowana Schulzem i rwała się do jego towarzystwa".
Podobne pochwały, jak w nieobowiązującej rozmowie, miały charakter prywatny, wynikały
głównie z chęci sprawienia adresatce przyjemności.
Inaczej było z panną Laurą, Schulz przyjął był na siebie rolę jej  duchowego mistrza" i
obserwował rozwój jej /iterackich umiejętności przez kilka lat. Co się stało z jej prozą
przesłaną przezeń  Sygnałom", nie wiemy. Był to wrzesień 38 3., ostatni wrzesień
przedwojenny i  być może  utwór zakwalifikowany do druku nie zdążył go się już 44
Króciutki list Schulza skierowany do redaktora  Sygnałów" lwowskich 4 IX 1938 r. {Księga
listów, s. 57-58) najprawdopodobniej dotyczy  wbrew moim wcześniejszym
przypuszczeniom  właśnie Laury Wiirzberg. Pisał Schulz:
doczekać. Inne teksty Laury Wiirzberg, publikowane w prasie  jak wspomina jej siostra 
wymagałyby trudnych poszukiwań, gdyż ani tytuły czasopism nie są nam znane, ani nie jest
pewne, czy ich autorka występowała publicznie pod swym nazwiskiem, czy może  pod
jakimś pseudonimem.
Tak to spoglądają ze starych fotografii, z Schulzowskich grafik i rysunków, dają o sobie znać
enigmatyczną, bezosobową prawie wzmianką w zachowanym liście  postacie
 Pozwalam sobie przesłać Panu fragment prozy napisany przez młodą osobę, który wydaje mi
się godny uwagi i nawet czymś więcej niż piękną zapowiedzią. Widzę w tej pracy
nieprzeciętne walory.  Przedkładam go Panu do łaskawej oceny i cieszyłbym się bardzo,
gdyby go Pan mógł zamieścić. Byłoby to dla młodej autorki bardzo wielką podnietą i
zobowiązaniem do poważnej pracy.  W każdym razie proszę o Pańską opinię oraz o
zachowanie rękopisu".
Z pewnością nie tylko uroki osobiste Lorki  jak nazywali pannę Laurę jej bliscy 
przyczyniły się do powyższej opinii. Schulz w liście do redaktora  Sygnałów" Karola
Kuryluka ocenia prozę młodej autorki wysoko, pośredniczy między nią a redakcją i angażuje
w tej sprawie swój autorytet. To moje zastrzeżenie, zdawać by się mogło  zbędne,
podkreślam po to, by nie mylić pochwał i komplementów Schulza na temat prób literackich
podejmowanych przez miłe mu i pełne uroków kobiety, pochwał,
których im nie szczędził  z tym aktem jednoznacznego poparcia, oficjalnego patronowania
debiutowi.
Schulz, jakże nieskłonny do wyrażania jakichkolwiek przygan, chętnie okazywał
przychylność  zwłaszcza paniom  m. in. komplementując rezultaty ich literackich
zapędów. Postępował w ten sposób i w swoich listach. W liście do przyjaciółki, Romany
Halpernowej, w 1936 r. {Księga listów, 87) pisał:
 ...nowością wielką dla mnie jest Pani próbka prozy! Pisze Pani doskonale! Pytanie tylko, czy
ma Pani większy materiał, czy starczyłoby Pani tchu na większą rzecz. (...) Niech Pani dalej
pisze! Pointa końcowa bardzo dobra".
A do Anny Piockier, już w 1941 r. {Księga listów, 131);
 Próby, które Pani mi czytała, bardzo mi się podobały".
z kręgu pisarza, razem z nim pozbawione istnienia. Zginęły często wraz ze swym życiorysem,
już nierozpoznawalne. Bywa, że rzadki przypadek czy zawzięte szperactwo przywróci im
cząstkowo personalia, zrekonstruuje okruchy biografii  jak w wypadku panny Laury 
odtworzy zgubioną tożsamość. Nikłe to rekonstrukcje na ogół i błahe odkrycia, ale nie do
pogardzenia: w panoramie cieni bezimienny odzyskuje imię. Wśród grafik i rysunków
Schulza odpoznajemy jego samego, a przy nim  Staszka Weingartena, nie rozstającego się z
 dewocjonalnym" posążkiem Wenery; odnajdujemy baniastą głowę Mundka Pilpla, także
wieloletniego przyjaciela Brunona... Wśród wizerunków władczych i obnażonych kobiet
spoglądają twarze adorowanych przez Schulza drohobyczanek: Mili Lustig, zasiadającej w
powozie lub kroczącej przez zaczarowane miasto Xięgi Bałwochwalczej, Tynki Kupferberg*,
dotrzymującej jej kroku na owych drogach; panny Kuziw, Ukrainki, o zadartym nosku i
twarzy naznaczonej ekscytującą skazą wulgarności; Fryderyki Wegner, posiadaczki
najpiękniejszych nóg w Drohobyczu, a więc szczególnie ubóstwianej, przedstawianej jako
Undula na bałwochwalczych wizerunkach...
Niektóre postacie przetrwały tylko w skąpych wzmiankach, rozsianych w listach Schulza.
Wiele trzeba było detektywistycznego niemal trudu, aby choć część wydobyć z
bezimienności, odnalezć ślad ich losów, przeważnie zakończonych tragicznie. Taka praca
leży u podstaw obfitych przypisów, którymi opatrywałem w Księdze listów korespondencję
pisarza. Nie ustrzegłem się pomyłek, których sprostowanie bywa czymś w rodzaju
wskrzeszenia. Tak na przykład w liście do Romany Halpern wspomina Schulz Zygfryda
Bienstocka, polecając go opiece przyjaciółki:
 Ten list przesyłam przez p. Zygfryda Bienstocka, młodego, utalentowanego muzyka, który
wziął niedawno I nagrodę na konkursie muzycznym za swoje kompozycje jazzowe. Pan
Bienstock jest pierwszy raz w Warszawie i szuka kontaktów. Cieszyłbym się, gdybyś znalazła
w nim upodobanie i trochę go wprowadziła w świat warszawski. Pan B. jest bardzo miłym i
sympatycznym młodym człowiekiem o wielkiej świeżości duchowej i pewnej naiwności
zapowiadającej bardzo dobry rozwój".
Po bezskutecznych poszukiwaniach wyraziłem w przypisie przypuszczenie, że młody
człowiek był laureatem lwowskiego konkursu i dodałem, że nie udało mi się ustalić żadnych
danych dotyczących jego osoby i że zapewne zginął w czasie okupacji w którymś z
hitlerowskich gett czy obozów.
Już po wydaniu Księgi listów uzyskałem informacje, że Bienstock został laureatem konkursu
jazzowego w Krynicy w 1938 3., zajmując czołowe miejsce; wojnę spędził w ZSRR i jako
żołnierz Armii Czerwonej znalazł się wraz z wojskiem we wrześniu 1944 r. w rodzinnym
Drohobyczu. Przybity wiadomością, że cała jego rodzina zginęła, zapewniał, że nigdy już do
swojego miasta nie wróci. Udał się na front i dalsze jego losy nie są znane.
* daleka kuzynka Schulza ze strony matki, nosząca obecnie nazwisko Juańeka, przeżyta i
mieszka w RFN.
45
I jeszcze jedno podobne  wskrzeszenie". W Księdze listów, objaśniając listy Schulza do Anny
Płockier, wspomniałem o Hildzie Berger. Ze wzmianek o niej wynika, że przyjazniła się z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl