[ Pobierz całość w formacie PDF ]

musisz mi mówić, jakie to uczucie.
Młodzieniec skinął głową. W jego wzroku czaiło się pytanie,
które Matt od razu dostrzegł.
- O co chodzi? - spytał niecierpliwie.
Stanley już chciaÅ‚ go zapytać, lecz potem pomyÅ›laÅ‚, że wÅ‚aÅ›­
ciwie lubi swojÄ… pracÄ™ i nie chce ryzykować pochopnymi speku­
lacjami co do pochodzenia Matta, więc tylko się uśmiechnął.
- Ależ o nic, proszę pana. Pójdę teraz do biura i dokończę
papierkowÄ… robotÄ™.
- Doskonale.
- Dziękuję za wszystko, proszę pana!
Matt odprowadziÅ‚ mÅ‚odzieÅ„ca wzrokiem. Stanley byÅ‚ najwyraz­
niej skonfundowany. Pewnie domyślił się, gdzie i jak Matt nauczył
się tak posługiwać nożem, lecz zbyt go szanował, by zadać pytanie
wprost. Nie chodziło chyba o to, że młodzieniec się go boi - wszak
Matt nie stanowił dla niego żadnego zagrożenia - a jednak zarzucił
temat i odszedł. Dlaczego? To pytanie jeszcze długo nie dawało
mu spokoju.
228
BEZDOMNA
Potem wrócił myślami do Tess i ostatniej nocy; wiedział, że
gdy wróci na stancję, już jej tam nie zastanie. Na tę myśl
ogarnęła go pustka i smutek, Będzie musiał się przyzwyczaić do
tego, że nie widuje jej codziennie... ale to może nie być takie złe.
Oboje potrzebują nieco czasu, by ochłonąć po tym, co się między
nimi wydarzyło.
Matt nie wiedział jeszcze, jak zaadoptuje się do nowej sytuacji,
lecz jednego był pewien: nie może stracić Tess. Już wie.
Chciał się z nią spotkać w publicznym miejscu, bo wiedział,
że jeżeli znajdą się sam na sam, znowu skończą na jakimś
dywanie na podłodze. Zjawił się przed szpitalem właśnie w chwili,
gdy Tess po zejściu z dyżuru podchodziła do powozu Mike'a
Kennedy'ego.
Na jego widok dziewczyna zatrzymała się jak wryta, a oczy
pod szerokim rondem kapelusza zabłysły jej radośnie.
On także się uśmiechnął i podszedł do niej; nie dotknął jej,
lecz przez długą chwilę wpatrywali się w siebie z napięciem.
- Jak się masz? - zapytał łagodnie.
- Doskonale. Podoba mi się u Ellen, a dziewczęta są wspaniałe.
- Cieszę się. - Matt skinął głową.
- Czy dowiedziałeś się czegoś nowego, co mogłoby pomóc
Nan? - zapytała zgadując, że to z tego powodu przyszedł się z nią
zobaczyć.
- I tak, i nie - odparł. - Znalezliśmy dziewczynę z burdelu,
która utrzymywała kontakty z Dennisem Colierem. Problem
polega na tym, że nie miała z nim żadnych intymnych kontaktów,
ani nie zna nikogo, kto by je miał.
- Jakie to dziwne! - wykrzyknęła Tess. - Przecież pani Green
powiedziała mi, że Dennis miał całe mnóstwo kochanek!
- Zastanawiam siÄ™, czy ona naprawdÄ™ coÅ› wie, czy tylko
zgadywała? - powiedział Matt zamyślonym tonem.
229
DIANA PALMER
- Mówiła o tym takim tonem, jakby była wszystkiego święcie
pewna. Niby dlaczego miałaby kłamać? Nienawidziła Coliera za
to, jak traktował jej siostrę.
- Może szukamy w niewłaściwym miejscu? - odrzekł Matt,
a jego oczy zwęziły się lekko. - Mogę zapytać o to i owo Jima
Kilgallena... ma mnóstwo różnych kontaktów na mieście. Może
będzie wiedział coś więcej niż pani Green o wyprawach Coliera
do burdeli.
- Coś mnie tu niepokoi. - mruknęła Tess, gdy odprawili
Mike'a i poszli powoli chodnikiem w stronÄ™ centrum miasta.
- Powiedziałeś, że po zażyciu opium Colier nie będzie... zdolny...
do kontaktów z kobietami. A jednak załatwiał różne ciemne
interesy ze swoimi podejrzanymi znajomymi.
- Przede wszystkim załatwiał różne drobne sprawy dla Jima
Kilgallena - wyjaśnił Matt. - Ale potem wdał się w handel opium
i innymi narkotykami, a jeszcze pózniej zaczął zażywać to
świństwo i przekazywać swoim znajomym wiadomości z telegrafu
dotyczące przewozu dużych sum pieniędzy dla banków. Słyszałaś
chyba o kasiarzach, co?
- A kto nie słyszał? - odpowiedziała pytanigm na pytanie.
Potem wzruszyła ramionami i dodała: - Colier był zamieszany
w całe mnóstwo ciemnych interesów, a jednak zabiła go kobieta.
Co do tego nie ma wątpliwości. I choć naprawdę nie wierzę, by
to Nan była winna, muszę ci powiedzieć coś, o czym wcześniej
ci nie wspominałam.
- Co takiego? - zatrzymał się w pół kroku.
- Tego wieczora, gdy zamordowano Dennisa, Nan miała krew
na rękawiczkach.
Matt wciągnął powietrze z głośnym sykiem.
- Dlaczego nic mi wcześniej nie powiedziałaś?
- Dlatego, ze pomyślałbyś dokładnie to, co myślisz teraz!
- odpaliła z gniewem. - Ta krew automatycznie wskazuje na jej
winę, prawda?! Ale ona powiedziała, że to krew kurczaka,
230
BEZDOMNA
którego przygotowywała na obiad! Chyba wiesz, że kurczaki
krwawiÄ…, gdy siÄ™ je zabija?
Matt patrzył jej w oczy nieruchomym wzrokiem.
- Tess, a skąd Nan wzięłaby żywego kurczaka? - spytał
poważnym tonem. - W mieście kurczaki kupuje się na bazarze...
a tam wszystkie już są martwe.
15
O, Boże - jęknęła Tess. Poczuła się nagle tak, jakby cały
świat zwalił się jej na głowę. Dosłownie się zgarbiła, głowa jej
opadła. - O wielki Boże!
- Czy bardzo spieszysz się do domu? - zapytał Matt ni z tego,
ni z owego.
- Nie, skądże.
- W takim razie chodz! - Ujął ją za rękę i pociągnął za sobą
w dół ulicy. *
Złapał przejeżdżającą dorożkę i niedługo potem byli już na
posterunku policji; chciał porozmawiać z policjantem, który był
na miejscu zbrodni, gdy znaleziono ciało Dennisa Coliera, ale
okazało się, że właśnie pojechał interweniować w sprawie jakiejś
małżeńskiej kłótni. Matt nalegał tak długo, aż wreszcie, dla
świętego spokoju, oficer dyżurny dał mu pożądany adres. Matt
podziękował mu uprzejmie, po czym pociągnął Tess do następnej
dorożki i podał woznicy adres.
- Chyba nie chcesz wpaść w sam Å›rodek jakiejÅ› burdy i zada­
wać pytań nie związanych z...
Ale Matt nie dał jej dokończyć.
- Tylko jeżeli nie bÄ™dÄ™ miaÅ‚ innego wyjÅ›cia - obiecaÅ‚ mruk­
liwie, po czym spojrzał na nią rozweselony. - Czyżbyś nie
232
BEZDOMNA
wierzyła, że potrafię sam się obronić? Myślisz, że pijacka burda
to dla mnie za dużo?
- Nie o to chodzi. Sądząc po liczbie rannych przywożonych
codziennie do szpitala, odniosÅ‚am wrażenie, że poÅ‚owa mieszkaÅ„­
ców Chicago zawsze chodzi uzbrojona po zÄ™by, jak nie w rewol­
wery, to chociaż w noże. - A potem, przypomniawszy sobie
wszystkich rannych po bitwie o Wounded Knee, dodała cicho: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl