[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ale Sam już pojechał.
- Przejdę się, kochanie. To nie potrwa długo.
- To dobrze, bo zaraz podam lunch - poinformowała Moira.
Hester rozkoszowała się samotnym wyjściem do miasta. Zamierzała kupić trochę
absurdalnie drogich kosmetyków, po czym wybrać się na Albany Square, żeby ukryć
81
S
R
swoje sekretne zakupy. Jak wielkie było jej zdumienie, gdy drzwi otworzył jej Connah.
- Wróciłeś! - wykrzyknęła z zachwytem, ale jej uśmiech szybko zbladł, gdy
wciągnął ją do środka i bez słowa zaprowadził do gabinetu.
- Miałem dzisiaj gościa - poinformował lodowatym głosem.
- To ktoś, kogo znam?
- Bez wątpienia ona zna ciebie. Nazywa się Caroline Vernon. - Zwidrował ją
wzrokiem. - Ale jej panieńskie nazwisko brzmi Lang.
Hester zmarszczyła czoło.
- Czemu siostra Petera Langa miałaby składać ci wizytę? - zdziwiła się.
- Bo ucięłaś sobie z nią małą pogawędkę o Lowri.
Hester spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Nic podobnego!
Po minie Connaha można było wywnioskować, że jej nie uwierzył.
- Skąd w takim razie wiedziała, że zostaniesz macochą Lowri?
W Hester wezbrała złość.
- Posłuchaj, Connah, nie znam żadnej Caroline Vernon. Nie wiem również, skąd
dowiedziała się o Lowri. Ale z całą pewnością nie ode mnie. Ani od mojej matki, którą
być może też za chwilę oskarżysz - odparła zaciekle. - A jeśli ta kobieta powiedziała ci
coś innego, to kłamała. Oczywiście możesz jej uwierzyć, masz do tego pełne prawo. A
teraz, jeśli pozwolisz, wybiorę się na lunch do Hill Cottage.
- Lunch może zaczekać - warknął. - Jeszcze nie skończyłem. Peter Lang już wie,
że ma córkę. I kazał mi przekazać, że podczas kolejnej wizyty w mieści zamierza się z
nią spotkać - rzucił wściekle Connah. - Możesz sobie wyobrazić, że ma czelność
stawiać takie żądania!
- W końcu jest jej ojcem. I najwyrazniej bardzo kochał Laurę. - Hester z trudem
powstrzymywała łzy. - Sam powiedziałeś, że wiele razy próbował się z nią
skontaktować.
- Ale ona nie chciała go widzieć. Ten człowiek złamał jej serce i jest
odpowiedzialny za jej śmierć. - Jego twarz stężała. - Nie pozwolę mu zbliżyć się do
Lowri.
- Ma do tego prawo.
- Nie. Bo ona jest moja. - Connah chwycił ją za ramiona. - Przysięgłaś, że nigdy
nie powiesz Langowi o Lowri. Co cię opętało, że to zrobiłaś?
- Nie zrobiłam nic takiego. Nie znam tej kobiety. - Wyzwoliła się z jego uścisku,
spoglądając na niego gniewnie, żeby ukryć ból, który jej zadał. - Ale skoro mi nie
82
S
R
ufasz, jeszcze nie jest za pózno, żeby oddać suknię ślubną - dodała z goryczą.
Czym prędzej popędziła do drzwi i zbiegła po schodach. Ale zanim znalazła się
przed domem, Connah dopadł ją w holu.
- Co miałaś na myśli?
- Domyśl się!
Do końca dnia Hester była zamyślona. Ale chociaż Robert i Lowri niczego nie
zauważyli, jej nastrój nie uszedł uwagi matki.
- Co się stało? - mruknęła Moira, zatrzymując córkę chwilę dłużej, gdy
przyjechał Sam.
- Denerwuję się ślubem - skłamała Hester.
- Czy to ma coś wspólnego z nieoczekiwanym powrotem Connaha?
- To prawda, trochę mnie zaskoczył.
- Nie o to pytałam! - Moira przytuliła ją. - W porządku. Nie będę naciskać. Ale
zadzwoń do mnie jutro.
Atmosfera w domu była bardzo napięta. I chociaż rozmowa przy kolacji nie
nastręczyła większych trudności, bo Lowri jak zwykle nie zamykała się buzia, Hester z
trudem ignorowała zaniepokojone spojrzenia Connaha.
- Zadzwoniła do mnie Chloe - oświadczyła Lowri. - Całe lato spędziła w
Kornwalii. Jej rodzice mają tam dom. Opowiedziałam jej o ślubie i mojej sukience.
Obiecała, że zadzwoni do Olivii i Daisy, żeby przekazać im te wiadomości. Poprosiła
mnie też, żebym robiła dużo zdjęć.
- Poinformuję fotografa o twoich wymaganiach - odparł Connah.
Lowri zachichotała uszczęśliwiona, ale Hester spojrzała na niego zdumiona.
- Zamówiłeś fotografa?
- Oczywiście. - Spojrzał jej prosto w oczy. - Taka okazja przecież musi zostać
uwieczniona.
Nagle Lowri podbiegła do Hester i oplotła ją rękoma.
- Tak się cieszę, że poślubisz mojego tatusia. Wciąż muszę się szczypać, żeby
zyskać pewność, że nie śnię.
Pózniej, kiedy dziewczynka zasnęła, Hester zeszła na dół do kuchni, żeby
zaparzyć kawę. Trzymając tacę, ruszyła do gabinetu. Connah stał przed kominkiem. Z
kamienną twarzą obserwował, jak nalewa ciemny płyn do filiżanek. Podała mu jedną,
po czym usiadła i czekała pogrążona w głuchej ciszy.
Jednak nie spodziewała się usłyszeć tego, co padło z jego ust chwilę pózniej.
- Hester, muszę cię przeprosić. Rozmawiałem dzisiaj z Lowri. Okazało się, że
83
S
R
podczas wizyty w salonie sukien ślubnych spotkała jakąś miłą panią. Kobieta zapytała
ją, jak się nazywa, i pochwaliła jej sukienkę. A Lowri opowiedziała jej wszystko o
naszym ślubie.
- Rozumiem - odezwała się Hester po krótkiej przerwie. - A więc zagadka została
rozwiązana.
Connah usiadł obok niej.
- Tak bardzo mi przykro, że w ciebie zwątpiłem, Hester. - Spojrzał na nią
niepewnie. - Bałem się, że zerwiesz zaręczyny.
- Zamierzałam to uczynić - przyznała, z satysfakcją, dostrzegając przerażanie w
jego oczach. - Ale skoro poszedłeś po rozum do głowy, zmieniłam zdanie. Jutro jednak
zamierzam pojechać do Hill Cottage i zostać tam aż do ślubu. Możesz przywozić do
mnie Lowri, jeśli chcesz.
- Czy to kara?
- Nie. Już wcześniej planowałam spędzić z mamą ostatni tydzień przed
zamążpójściem. - Wzruszyła ramionami. - Poinformowałabym cię o tym dziś po
południu, ale twoje oskarżenia pokrzyżowały mi plany.
- Przecież już cię za to przeprosiłem - powiedział szorstko.
- A ja przyjęłam przeprosiny. Dobranoc, Connah.
Hester spoglądała na wzgórza Toskanii ozłocone zachodzącym słońcem. Tak jak
za pierwszym razem widoki zapierały jej dech w piersi. Spojrzała na swojego męża,
który koncertował się na jezdzie po serpentynach. Ostatnie dni minęły tak szybko, że
nawet się nie spostrzegła, jak została panią Jones.
- Za chwilę będziemy na miejscu - poinformował ją Connah, gdy w oddali
pojawiło się znajome miasteczko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]