[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zbyt blisko pałacu. Odpoczniemy tylko na tym występie. Jestem pewien, że mamy
przewagę kilku minut nad strażnikami. Możecie być spokojni, że nie będą się w tych
kanałach spieszyć.
Wdrapali się na występ i wyciągnęli na nim z ulgą.
 No i udało się  powiedział Bob.  W każdym razie, jak dotąd. Gdzie właściwie
teraz jesteśmy?
Rudi zaczął mu odpowiadać, lecz nagle urwał.
 Zgaście latarnię!  szepnął nagląco.
Zgasili światła i wpatrzyli się w ciemność. W tunelu na wprost zalśniła słaba
poświata i wyraznie zbliżała się do nich. Ktoś szedł w ich stronę. A za nimi postępowali
strażnicy!
Byli w pułapce!
Rozdział 13
Ucieczka przez ciemności
 Wstawajcie!  syknął Rudi.  Musimy wyjść na ulicę. Pójdę pierwszy.
Zaczął piąć się w górę po żelaznych klamrach, mokrych i śliskich. Bob i Jupiter za
nim. Zapalili jedną z latarń tylko na chwilę, żeby odnalezć klamry wyłazu, teraz wspinali się
w ciemnościach.
Rudi był już na szczycie. Zaparł się obiema rękami, podsadził ramiona pod skraj
żelaznej pokrywy i wyprostował się powoli. Uniosła się nieco i promień dziennego światła
wdarł się przez szparę. Rudi podparł pokrywę jeszcze parę centymetrów wyżej, tak że mógł
unieść głowę i wyjrzeć na zewnątrz. Wydał okrzyk przerażenia i opuścił pokrywę z
powrotem.
 Patrol tuż na rogu, czekają na nas  szepnął.  Nim zdążymy zdjąć pokrywę i
wyjść, dopadną nas.
 Może zdołamy się ukryć tu, gdzie jesteśmy  powiedział Jupiter bez specjalnego
przekonania.
 Nic więcej nie możemy zrobić  westchnął Rudi.  Módlmy się, żeby poszli dalej.
W dole, na wodzie zamigotało światło. Wpatrywali się w nie uporczywie. Potem
ukazała się wąziutka łódz. Na jej rufie siedział jakiś człowiek i odpychał łódz bosakiem. Na
dziobie zaś przysiadła dziewczyna z silną latarkąelektryczną w ręce.
 Rudi!  wołała.  Rudi, gdzie jesteś?
 Elena!  wykrzyknął Rudi.  Tu, na górze. Stójcie.
Aódz zatrzymała się. Zwiatło latarki ogarnęło trzech chłopców, schodzących po
klamrach w dół.
 Chwała księciu Paulowi! Jesteście!  radowała się Elena.  Więc zdołaliście
uciec.
Chłopcy wtłoczyli się do łodzi, podczas gdy mężczyzna na rufie utrzymywał ją w
równowadze. Natychmiast zawrócił łódz i potężnymi uderzeniami bosaka skierował ją tam,
skąd przybyła.
 Strażnik przekazał mi wiadomość o przyjaznych szczurach w kanałach 
powiedział Rudi do Eleny.
 Wyglądamy was od wielu godzin  odparła Elena.  Baliśmy się, że nie uda się
wam uciec. Och, Rudi, jakże się cieszę, że was widzę!
 A my cieszymy się, że widzimy was  roześmiał się Rudi i wskazując mężczyznę
na rufie, powiedział do chłopców:  To mój kuzyn Dmitri.  Po czym zwracając się do
Eleny zapytał:  Jakie nowiny?
 Nie czas teraz na rozmowy. Powiem ci pózniej, jak się zatrzymamy. Patrzcie!
Snop dziennego światła rozdarł ciemności przed nimi.
 Podnieśli pokrywę włazu!  krzyknął Dmitri.  Czekają na nas. Postaram się
prześliznąć.
Zaczął mocniej dzgać wodę bosakiem. Mała łódz wystrzeliła do przodu i znalazła się
w kręgu światła. Spojrzeli w górę. Strażnicy schodzili po klamrach do kanału. Jeden z nich
krzyknął i skoczył w kierunku łodzi. Przewróciłoby ją to niechybnie, ale Dmitri zboczył
ostro. Strażnik wpadł z pluskiem do wody i zanurzył się w niej, parskając.
W sekundę wpłynęli w ciemny, ponury tunel i mknęli nim chyżo dalej, pod miastem.
 Będą nas ścigać, ale pieszo są wolniejsi od nas  odezwał się Rudi.
 Raczej otworzą właz przed nami i tam będą czekali  powiedział Dmitri. 
Zmieniam kurs. Tu jest rozgałęzienie.
Wpłynęli do następnej wielkiej komory, gdzie wpadała woda z trzech dużych tuneli.
Dmitri skierował łódz do najmniejszego z nich, po lewej stronie. Rudi pochwycił mniejszy
bosak i umiejętnie ochraniał dziób łodzi przed obijaniem się o kamienne ściany. Czasami
sklepienie było tak niskie, że musieli schylać głowy.
 Mojego kuzyna widzieliście wczoraj w parku. Dyrygował orkiestrą  powiedział
Rudi.  Jest jednym z nielicznych, którzy znają te kanały równie dobrze jak Elena i ja.
Tunel obniżał się do tego stopnia, że sklepienie było tuż nad wodą. Bob obawiał się,
że nie uda im się przecisnąć. Ale mijali jakoś krytyczne miejsca i nic nie wskazywało na to,
że są ścigani.
 Gdzie jest Pete?  zapytał Jupiter przycupnięty obok Eleny.
 Czeka na nas. Nie byłoby dla niego dość miejsca w łodzi. Poza tym lepiej, żeby
pozostał tam, gdzie jest. Proponowałam, żeby przedostał się w bezpieczne schronienie, ale
nie chciał się bez was ruszyć. Nie tracił nadziei, że was uratujemy.
Tak, to był cały Pete.
 Gdzie jesteśmy, Dmitri?  zawołał Rudi.  Pogubiłem się chyba.
 Robimy koło, ale dostaniemy się do kryjówki w pięć minut  odpowiedział
Dmitri.
Znów znalezli się w komorze, w której spotykało się kilka tuneli. Tym razem Dmitri
pchnął łódz w tunel środkowy. Był większy od poprzedniego i mogli siedzieć swobodnie.
Płynęli jakiś czas, gdy nagle dostrzegli niewyrazne światło przed sobą.
 Ktoś jest przed nami!  zawołał Bob zaniepokojony.
 Pewnie Pete, jeśli szczęście nam sprzyja  powiedziała Elena.
 To nasze miejsce spotkania.
Zwiatło stawało się coraz jaśniejsze i widzieli już, że rzuca je elektryczna latarnia,
stojąca w niewielkiej niszy. Obok latarni siedział przykucnięty Pete. Powitał ich
entuzjastycznie:
 Jak się cieszę, że was widzę! Zaczynało mi tu być samotnie. Szczury chciały mi, co
prawda, dotrzymać towarzystwa, ale je przepędziłem.
Dmitri ustawił łódz tuż przy ścianie, a Rudi umocował ją liną, którą wcisnął między
kamienie. Wdrapali się wszyscy do niszy. Jej skaliste ściany miały naturalną szorstkość, w
przeciwieństwie do gładkich i przylegających do siebie kamieni kanałów, które budowali
rzemieślnicy stulecia temu.
 Znaleziono tę podziemną jaskinię w czasie budowy kanałów  mówił Rudi, gdy
rozsiedli się zmęczeni na kamieniach.  Prościej było zostawić ją, niż zabudować.
Odkryłem ją przed laty. Założyliśmy tajemne stowarzyszenie badaczy kanałów. Nasz ojciec
robił wszystko, żeby położyć kres towarzystwu. Nigdy nie przypuszczaliśmy, że tak
przydatne okażą się nasze dziecięce zabawy.
 Musimy się teraz naradzić  odezwała się Elena z niepokojem.  Nie sądzę, by
można było zrealizować nasz pierwotny plan.
 Ale najpierw powiedzcie nam, co zaszło. Jak znalazłeś się tutaj, Dmitri?  zapytał
Rudi.
 Byłem u twego ojca, gdy gwardziści przyszli go aresztować. Uciekłem przez [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl