[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mówiłam: mężu, nie lez do tych spraw óiecinnych 
Pókiś knutował %7łydów, chociaż i niewinnych,
Milczałam  ale óieci;  a wióisz Doktora?
GÅ‚upia jesteÅ›.
Do domu wracam, jestem chora.
²u ²c est inconce able  to nie do pojÄ™cia!
²u ³c est diable  to sprawa diabelska!
òiady 153
łyc ać znowu grzmot wszyscy uciekają naprzód lewa, potem prawa strona.
ostaje enator, Pelikan, s. Piotr
patrzÄ…c za uciekajÄ…cymi
Przeklęty Doktor! żyjąc nuóił mię do mdłości,
A jak zdechł, patrzaj, jeszcze rozpęóa mi gości.
do Pelikana
Voyez, jak ten ksiąó patrzy  oyez, uel oeil agard²u t ;
To jest óiwny przypadek, un singulier asard²u u .
Powieó no, mój księżuniu, czy znasz jakie czary,
Skąd przewióiałeś piorun?  może boskie kary?
siÄ… milczy
Prawdę mówiąc, ten Doktor troszeczkę przewinił,
Prawdę mówiąc, ten Doktor nad powinność czynił.
On aurait ort dire²u v  kto wie, sÄ… przestrogi 
Mój Boże, czemu prostej nie trzymać się drogi!
No i cóż, księże?  milczy!& milczy i zwiesił nos.
Ale go puszczÄ™ wolno:  on dirait bien des c oses²u w !&
zamyśla się
Sprawiedliwość, Kara
Cha! cha! cha! jeśli śleótwo jest niebezpieczeństwem,
Toć by nas przecie piorun zaszczycił pierwszeństwem.
.
Opowiem wam dwie dawne, ale pełne treści&
ciekawy
O piorunie?  Doktorze?  mów!
.
 dwie przypowieści.
Onego czasu w upał przyszli luóie różni
Zasnąć pod cieniem muru; byli to podróżni.
Mięóy nimi był zbójca, a gdy inni spali,
AnioÅ‚ PaÅ„ski zbuóiÅ‚ go: «WstaÅ„, bo mur siÄ™ wali».
On zbójca był ze wszystkich innych najzłośliwszy:
Wstał, a mur inne pobił. On ręce złożywszy
Bogu óiękował, że mu ocalono zdrowie.
A Pański anioł stanął przed nim i tak powie:
«Ty najwiÄ™cej zgrzeszyÅ‚eÅ›! kary nie wyminiesz,
Lecz ostatni najgÅ‚oÅ›niej, najhaniebniej zginiesz».
²u t Voyez oyez, uel oeil agard  Patrz no& patrz, jaki bÅ‚Ä™dny wzrok.
²u u un singulier asard  szczególny przypadek.
²u v On aurait ort dire  Wiele daÅ‚oby siÄ™ powieóieć.
²u w on dirait bien des c oses  gadano by za wiele.
òiady 154
A druga powieść taka.  Za czasu dawnego,
Pewny wóó rzymski pobił króla potężnego;
I kazał na śmierć zabić wszystkie niewolniki,
Wszystkie rotmistrze pułków i wszystkie setniki.
Ale króla samego przy życiu zostawił,
Tuóież starosty, tuóież pułkowniki zbawił. 
I mówili do siebie głupi więznie owi:
«Bęóiem żyć, poóiÄ™kujmy za życie woóowi».
Aż jeden żołnierz rzymski, co im posługował,
RzekÅ‚ im: «ZaprawdÄ™ wóó was przy życiu zachowaÅ‚;
Bo was przykuje przy swym tryumfalnym wozie
I bęóie oprowaóał po całym obozie,
I do miasta powieóie; bo wy z tych jesteście,
Których woóą po Rzymie, onym sławnym mieście,
Aby lud rzymski krzyknął: Patrzcie, co wóó zrobił,
On takie króle, takie pułkowniki pobił.
Potem, gdy was w łańcuchach złotych oprowaói,
Odda was w ręce kata, a kat was osaói
Na głębokie, poóiemne i ciemne wygnanie,
KÄ™dy bęóie pÅ‚acz wieczny i zÄ™bów zgrzytanie».
Tak mówił żołnierz rzymski;  do żołnierza tego
Król gromiÄ…c rzekÅ‚: «Twe sÅ‚owa sÄ… sÅ‚owa gÅ‚upiego,
Czyś ty kiedy na ucztach z twoim woóem sieóiał,
AżebyÅ› jego rady, jego myÅ›li wieóiaÅ‚?»
Zgromiwszy, pił i śmiał się z swymi współwięzniami,
Ze swymi hetmanami i pułkownikami.
znu ony
Il bat la campagne²u x & Księże, góie chcesz, ruszaj sobie.
Jeśli cię jeszcze złowię, tak skórę oskrobię,
%7łe cię potem nie pozna twa matka roóona
I bęóiesz mi wyglądał jak syn Rollisona.
enator odc o i do swoic pokojów z Pelikanem. s. Piotr i ie ku drzwiom i spo
tyka onrada, który, prowa ony na śle two od dwóc ołnierzy, ujrzawszy się a
wstrzymuje się i patrzy na długo
òiwna rzecz, nie wióiaÅ‚em nigdy tej postaci,
A znam go, jak jednego z mych roóonych braci.
Czy to we śnie!  tak, we śnie, teraz przypomniałem,
Taż sama twarz, te oczy, we śnie go wióiałem.
On to, zdało się, że mię wyrywał z otchłani.
do siÄ™ a
Mój księże, choć jesteśmy mało sobie znani,
Przynajmniej ksiąó mię nie znasz: przyjm3 óiękczynienie
Za łaskę, którą tylko zna moje sumienie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl