[ Pobierz całość w formacie PDF ]

raz, mogę to zrobić ponownie. Możemy wygrać- Odwróciła twarz, tak że
przytulała się do niego policzkiem.- Nigdy wcześniej to naprawdę nie
wierzyłam. Oszukiwałam się, zmuszałam się do tego, ale nigdy nie wierzyłam
w zwycięstwo. Musimy zrobić testy. Teraz.
- Ty zostajesz w łóżku. Nadal masz lekką gorączkę i nie wyglądasz dobrze.
Wezmę wszystko co potrzebuję, a ty masz tylko odpoczywać.
- Mogę odpoczywać też na dole- Owinęła sobie kosmyk jego włosów wokół
palca i uśmiechnęła się lekko.- Jeśli mnie zaniesiesz.
86
Rozdział 10
- To też było chore. Dlatego walczył by się wydostać, dlaczego to mu się nie
powiodło.
Wyzdrowiała szybko i znów mogła kręcić się po laboratorium, badając i
analizując slajdy z wynikami, a wokół jej długich nóg trzepotała długa
suknia.
- Raczej ty byłaś chora, miałaś gorączkę, i jakiś innego rodzaju zakażenie
dopadło cię, poza cyklem księżycowym.
- To jeden z punktów widzenia, i oba są prawdziwe. Gorączka i osłabienie
spowodowało chęć zmiany, ale dzięki osłabieniu tego, miałam szansę z nim
walczyć i wygrać. To było chore, to się bało. Mogło umrzeć. Nie wiem czemu
nie pomyślałam o tym wcześniej.
Oczy Simone znów błyszczały złotem, ale tym razem spowodowała to
ekscytacja.
- To może być odpowiedz.
- Musisz zwolnić.
- Nie, musimy przyspieszyć. Mamy jeszcze czas do pełni, by znów to
wydostać na zewnątrz, w stanie osłabienia. By wykorzystać ten moment, gdy
jestem między formą człowieka a lycana.
- Co oznacza wstrzykiwanie ci leku, który niebezpiecznie podwyższa
temperaturę twojego ciała i zagraża twojemu życiu na zbyt wielu poziomach.
Spowodowanie gorączki może doprowadzić też do uszkodzenia mózgu,
paraliżu, urazu mózgu, a nawet do śmierci.
- Nie ma ryzyka uszkodzenia mózgu, dopóki temperatura nie dojdzie do 46
stopni.
- Ty miałaś 43 i ona niebezpiecznie rosła- odparł.- Na miłość boską, miałaś
prawie zapaść.
- Ale wróciłam. Wróciłam. I w bardziej kontrolowanych warunkach możemy
zmniejszyć zagrożenie. Gabe, oni nawet teraz robią podobne testy.
87
Bombardują komórki nowotworowe wysokimi temperaturami. To rodzaj
magnetycznej hipotermii. Czytałam o tym.
- Nie masz raka, Simone.
- Ale zgodnie z tą teorią możemy zaatakować komórki lycana. Czy one nie są
tylko formą nowotworu? I ma szybszy metabolizm niż moje komórki
pierwotne. Sam to stwierdziłeś.
To czego nie stwierdził aż do tej pory, to to że lekarstwo mogło ją zabić.- To
nie jest bezpieczne, Simone, nawet nie zbliża się do granicy bezpieczeństwa.
Tego rodzaju ryzyko nie jest warte życia. Możemy nad tym pracować, zacząć
badania i robić testy- ale póki co tylko teoretycznie. Ale nie mam zamiaru
wstrzykiwać ci do systemu odpornościowego czegoś, co może cię zabić. To
jest postęp- Kontynuował łagodnie i sięgnął po nią.- Duży krok. Popracujemy
nad nim.
* * *
Wiedziała, że Gabe ma rację. Patrząc na sprawę logicznie, naukowo,
racjonalnie. Oni mogą i powinni zrobić więcej testów, podjąć dalsze badania,
zrobić kolejne symulacje komputerowe.
Mogli spędzać niemal każdą noc w laboratorium, koncentrując się na
analizowaniu, wzorach, teoriach. I śniąc o pełni księżyca.
Miała już tego dość. Miała dość siebie takiej.
Leżała obok niego, nie mogąc spać.
Było łatwiej, gdy była sama, gdy umiała odsunąć od siebie wszystko inne i
skoncentrować się tylko na własnej misji i na sobie. Jej Zwiętym Graalu.
Było prościej, gdy miała tylko doskonale wytresowanego psa, którego darzyła
uczuciem. Nie miała wtedy nikogo z kim by wszystko musiała konsultować, o
kogo martwiłaby się, myślała.
Nikogo kogo by kochała.
Nie marnowałaby cennego czasu na lenistwo w niedzielne poranki czy
bezsensowne snucie marzeń na jawie o niemożliwej przyszłości.
Powinna z nim zerwać, odepchnąć go, przekonać że wcale go nie kocha i nie
chce. Mogła to zrobić na gorąco albo na chłodno. Wybierając walkę- byłaby
88
okrutna albo zjadliwa. Albo po prostu zmroziłaby go brakiem jakiegokolwiek
zainteresowania. Jej będzie tak lepiej, i jemu na pewno też.
I to było bezsensowne.
Z cichym westchnieniem, odwróciła się na bok, by móc mu się przyglądać jak
spał. Nie była taka głupia, ani tak bezinteresowna. Nie miała zamiaru stracić
Gabe a, ani zmienić ich miłości na pustkę.
Miała swego kochanka w łóżku, rannego wojownika, który nawet teraz nosił
opatrunek na ranach, które mu zadała. Spał na lewym boku, zawsze,
czasami jeszcze układał się po przekątnej na materacu i owijał jej nogi swoją
prawą nogą.
Jak mogłaby z tego zrezygnować?
Ich psy spały razem zwinięte w nogach łóżka. Telefon Gabe a ładował się na
jej komodzie. Jego krem do golenia stał w łazience obok jej płynu do ust, a
ich ubrania były całkowicie pomieszane w szafie.
Nie, ona nie zrezygnuje ani nie podda się. Nie chciała odrzucać daru miłości
czy skarbu jakim była normalność, a które on wprowadził do jej życia. Ale z
drugiej strony nie chciała widzieć jak to wszystko między nimi słabnie,
niszczeje, gdy przyjdzie im tak żyć coraz dłużej, tracąc nadzieję.
* * *
Gdy wyjechał do pracy, po rutynowym poranku, wspaniałym poranku z
psami, babeczkami, pocałunkami w kuchni i sprintem do drzwi bo znów był
spózniony na dyżur, Simone zamknęła się w laboratorium.
Nie chciała mówić mu o teście który robiła, dopóki nie będzie po. Korzystając
z krwi lycana, którą zdobył Gabe, wzięła kilka jej kropli i wylała na szalkę
Petriego, po czym podgrzała je do temperatury 43 stopni. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl