[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie. - Na samÄ… myÅ›l o tym omal nie parsknęła Å›mie­
chem. PomysÅ‚, by któreÅ› z jej energicznych i wiecznie zajÄ™­
tych rodziców zasiadło, by pomarzyć, używając do tego
ołówka i papieru, wydał się wręcz absurdalny. - Gdy byłam
dzieckiem, zapisali mnie na lekcje i okazywali zainteresowa­
nie tym, co robię. Moja matka zachowała nawet rysunek
zatoki, który zrobiÅ‚am jako nastolatka, oprawiÅ‚a go i powiesi­
Å‚a w swoim gabinecie na uczelni.
- A więc docenia twój talent.
- Kocha swojÄ… córkÄ™ - sprostowaÅ‚a Rowan i nalaÅ‚a herba­
tę do filiżanek.
- WiÄ™c pewnie siÄ™ spodziewa, że córka, którÄ… kocha, bÄ™­
dzie chciaÅ‚a siÄ™ zrealizować, rozwijać swój talent - powie­
dziaÅ‚ zdawkowo, kontynuujÄ…c rozpoczÄ™ty temat. - Może spo­
śród twoich dziadków ktoś był artystą?
- Nie, dziadek ze strony ojca był nauczycielem, co jak
widać, jest dziedziczne w rodzinie. Moja babka z tej samej
strony była, jak na owe czasy przystało, typową żoną i matką.
Nadal prowadzi uroczy dom.
Z trudem opanowujÄ…c zniecierpliwienie i krzywiÄ…c siÄ™ na
widok trzech Å‚yżeczek cukru, które Rowan wsypaÅ‚a do fili­
żanki, zapytał jeszcze:
- No, to może ze strony twojej matki?
- Och, dziadek przeszedł już na emeryturę. Mieszkają
z babcią w San Diego. Babcia robi śliczne rzeczy na drutach,
można je nawet uznać za dzieła sztuki. - Dumała przez chwi-
OCZAROWANI 103
lÄ™, popijajÄ…c herbatÄ™. - Teraz, kiedy o tym myÅ›lÄ™, przypomi­
nam sobie, że jej matka, a więc moja prababka, malowała.
Zachowało się u nas kilka jej olejnych obrazów. Sądzę, że
reszta znajduje się u babci i jej brata. Była... ekscentryczna.
- powiedziała Rowan, uśmiechając się szeroko.
- Naprawdę? A jak się to wyrażało?
- Nie znałam jej, ale dzieci wyłapują okruchy z rozmów
dorosÅ‚ych. Wiem, że czytaÅ‚a z rÄ™ki i rozmawiaÅ‚a ze zwierzÄ™­
tami, wszystko to oczywiście za plecami męża. On, o ile
pamiętam, był bardzo pragmatycznym Anglikiem, ona zaś
marzycielskÄ… IrlandkÄ….
- Ach tak, była Irlandką, naprawdę? - Liam poczuł ciarki
na plecach. Odebrał to jak ostrzeżenie. - A jej panieńskie
nazwisko?
- Och... - Rowan zaczęła szukać w pamięci. - 0'Meara.
Otrzymałam po niej imię - ciągnęła, popijając herbatę, gdy
tymczasem Liam niecierpliwiÅ‚ siÄ™, nie mogÄ…c siÄ™ doczekać dal­
szego ciągu. - Moja matka dała mi jej imię w przypływie, jak to
określiła, gwałtownego przebłysku sentymentu. Sądzę, że to
dlatego prababcia zostawiła mi swój wisior. To śliczna stara
robota. Owalny kamień księżycowy w srebrnej oprawie.
Liam powoli i ostrożnie odstawił herbatę.
- Więc nazywała się Rowan O'Meara.
- Tak. W rodzinie krążyÅ‚a cudownie romantyczna opo­
wieść o tym, jak moja prababcia poznała pradziadka, który
spÄ™dzaÅ‚ wakacje w Irlandii. SiedziaÅ‚a wÅ‚aÅ›nie na klifach i ma­
lowała, a działo się to w Clare. To dziwne, nie wiem skąd, ale
jestem pewna, że to było Clare.
Zastanawiała się nad tym przez chwilę, po czym dała sobie
spokój.
104 OCZAROWANI
- Faktem jest, że zakochali się w sobie od pierwszego
wejrzenia i ona pojechaÅ‚a z nim do Anglii, a nastÄ™pnie wy­
emigrowali do Ameryki i osiedlili siÄ™ w San Francisco.
Rowan O'Meara z Clare. Na Boga, jak to siÄ™ wszystko
układa! Los zastawił na niego jeszcze jedną pułapkę. Szybko
sięgnął po herbatę, by zwilżyć gardło.
.- Rodzina mojej matki nazywa się O'Meara - powiedział
bezbarwnym i opanowanym gÅ‚osem. - Twoja prababka mu­
siała więc być kuzynką mojej.
- %7łartujesz. - Oszołomiona i zachwycona Rowan
uśmiechnęła się promiennie.
- Gdy chodzi o sprawy rodzinne, staram się nie żartować
- To by było zabawne. Niesłychane! No cóż, świat jest
taki mały. - Roześmiała się i podniosła filiżankę. - Cieszę się
ze spotkania, kuzynie Liamie.
Na miły Bóg, pomyślał i zdając się na los, trącił się z nią
filiżanką. Kobieta, która właśnie uśmiecha się do niego tymi
wielkimi, pięknymi oczami, ma w sobie krew elfów i nawet
o tym nie wie!
- Oto twoja tęcza, Rowan. - Wskazał na kolorowy łuk,
który rozciągnął się na niebie. Nie przywoływał go, ale czuł,
że ojciec to zrobił.
- Och! - Poderwała się i szybko wyjrzała przez okno, po
czym pomknęła do drzwi. - Wyjdz i zobacz. Fantastyczna!
Wybiegła, aż zadudniło, i podniosła do góry głowę.
Jeszcze nigdy nie widziaÅ‚a tak wyraznej tÄ™czy, o tak do­
skonaÅ‚ych konturach. Na tle wodnistego bÅ‚Ä™kitu nieba wybi­
jała się każda świetlista, fluoryzująca warstwa o pozłacanych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl