[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wydaje pani piękne bale, bawiliby się na nich, ale nabraliby może narowów roz-
rzutności. Bądz co bądz, ojciec mógłby ich pani przysłać raz albo dwa razy w ciągu zimy.
Przyprowaóa mi ich w Nowy Rok i w óień moich uroóin. W te dni pan d'Espard
robi mi tę łaskę, że zostaje z óiećmi u mnie na obieóie.
To baróo osobliwe rzekł Popinot z miną człowieka przekonanego. Czy pani
wióiała kiedy tę Jeanrenaud?
Jednego dnia szwagier mój, który, przez troskliwość o brata&
A! rzekł sęóia, przerywając pan jest bratem pana d'Espard?
Kawaler skłonił się bez słowa.
Pan d'Espard, który znał tę sprawę, zaprowaóił mnie do Oratorium, dokąd ta
kobieta choói na kazanie, bo to jest protestantka. Wióiałam ją, nie ma nic pociągającego
i podobna jest do rzezniczki; baróo tłusta, straszliwie zeszpecona ospą, ręce i nogi jak
u mężczyzny, zezuje, słowem potwór.
Niepojęte! rzekł sęóia, robiąc wrażenie najgłupszego z sęóiów całej Francji.
I ta baba mieszka blisko stąd, w pałacu! Nie ma już mieszczaństwa!
W pałacu, góie jej syn poczynił szalone wkłady.
Proszę pani rzekł sęóia ja mieszkam na przedmieściu Saint-Marceau, nie
mam pojęcia o tego roóaju wydatkach; co pani nazywa szalone wkłady?
Ależ rzekła margrabina stajnia, pięć koni, trzy powozy, karoca, powóz,
kabriolet.
To tak słono kosztuje? spytał sęóia ze zóiwioną miną.
Potwornie przerwał Rastignac. Podobny tryb życia wymaga, na stajnię, na
utrzymanie powozów i liberiÄ™, piÄ™tnastu do szesnastu tysiÄ™cy Êîanków.
Sąói pani? rzekł sęóia wciąż zóiwiony.
Tak, co najmniej odparła margrabina.
A urząóenie pałacu też musiało słono kosztować?
WiÄ™cej niż sto tysiÄ™cy Êîanków odparÅ‚a margrabina, która nie mogÅ‚a siÄ™ wstrzy-
mać od uśmiechu z trywialności sęóiego.
Sęóiowie, proszę pani podjął poczciwiec są dość niedowierzający, płacą
ich nawet za to; ja też taki jestem. Baron Jeanrenaud i jego matka musieliby w takim
razie straszliwie złupić pana d'Espard. Sama stajnia kosztowałaby, wedle pani, szesnaście
tysięcy rocznie. Stół, służba, grubsze wydatki na dom, musiałyby wynosić dwa razy tyle,
o o de balza Kuratela 22
co wymagałoby pięćóiesięciu do sześćóiesięciu tysięcy rocznie. Czy pani myśli, że ci lu-
óie, niegdyś tak biedni, mogą mieć tak znaczny majątek? Milion daje ledwie czteróieści
tysięcy renty.
Proszę pana, ci Jeanrenaud umieścili kapitały dane przez pana d'Espard w rencie
państwowej wówczas, gdy stała na 60 czy 80. Sąóę, że ich dochód musi wynosić więcej
niż sześćóiesiąt tysięcy. Syn ma zresztą baróo ładną pensję.
Jeżeli oni wydajÄ… sześćóiesiÄ…t tysiÄ™cy Êîanków rzekÅ‚ sęóia ileż wydaje pani?
Ja? rzekła pani d'Espard mniej więcej tyleż samo.
Kawaler drgnął, margrabina zaczerwieniła się, Bianchon spojrzał na Rastignaca; ale
sęóia przybrał wyraz dobroduszny, który zwiódł panią d'Espard. Kawaler nie brał już
żadnego uóiału w rozmowie, ujrzał, że wszystko stracone.
Tych luói, proszę pani rzekł Popinot można by pozwać przed sąd.
Tak i ja sąóiłam rzekła margrabina zachwycona. Zagrożeni policją popraw-
czą, weszliby w układy.
Proszę pani rzekł Popinot kiedy pan d'Espard panią porzucił, czy nie dał
pani pełnomocnictwa na prowaóenie i administrowanie pani majątkiem?
Nie rozumiem celu tych pytań rzekła żywo margrabina. Zdaje mi się, że,
gdyby pan miał na wzglęóie położenie, w jakie mnie wtrąca szaleństwo mego męża,
powinien by się pan zajmować nim, a nie mną.
Proszę pani rzekł sęóia właśnie zmierzamy do tego. Zanim by trybunał
powierzył pani, lub komu innemu, zarząd dóbr pana d'Espard (w razie poddania go ku-
rateli), musi wieóieć, w jaki sposób pani zawiadywała własnym majątkiem. Jeżeli pan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]