[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To samo powiedziałam mojej matce, gdy nałożyła na mnie zaklęcie ochronne.
Elena przyłożyła sobie dłoń do brzucha.
- Ja też.
Karen, patrzÄ…c na Anaíd, widziaÅ‚a siebie sprzed lat. UroniÅ‚a Å‚zÄ™.
- I ja.
Gaya uśmiechnęła się łobuzersko.
- Ja też się zbuntowałam.
Anaíd popatrzyÅ‚a na caÅ‚Ä… czwórkÄ™ oszoÅ‚omiona, nie wiedzÄ…c, czy powinna
ponownie się rozpłakać, czy może tym razem roześmiać.
Wyczekała odpowiedniego momentu, aż Criselda zaśnie, by wyrwać się do
jaskini po stare księgi poświęcone czarom. Wybrała, jak podpowiadał jej rozsądek.
Nie mogła zabrać ze sobą wszystkich ksiąg. Ale było jeszcze tyle rzeczy, których
musiała się nauczyć i doświadczyć... Nie mogąc się powstrzymać, przejrzała
pożądliwie ilustracje, których oglądania wcześniej sama sobie zakazała. Były to
kolorowe szkice przedstawiajÄ…ce dziewczynki Omar unicestwione przez
czarownice Odish. Dziewczynki zniekształcone, z przerażeniem wypisanym na
twarzach, z ropiejącymi wrzodami, wykrwawione, bezwłose i ze strasznie
zdeformowanymi ciałami. Zmuszając się do obejrzenia rysunków, wyobraziła sobie,
co zamierzała zrobić z nią pani Olav, i wówczas uciskająca ciało tarcza ochronna,
która ledwie dawała jej oddychać, nie wydawała się już aż tak uciążliwa.
Przeciwnie, mocna faktura i ciężar gorsetu sprawiły, że czuła się bezpiecznie. A tego
właśnie potrzebowała, żeby samotnie zastanowić się nad sytuacją, bez świadków,
którzy wtrącaliby się w jej sprawy.
Rozmyślając o duchach, doszła do wniosku, że miały one ograniczone pole
manewru. Ani dama, ani rycerz nie mogli szpiegować jej w lesie, czy dotrzeć za nią
do jaskini. Prawdopodobnie przebywali w miejscach, gdzie żyli, umarli albo gdzie
wypełniała się ich kara. Taka konkluzja dodała jej otuchy.
Podjęła decyzję, a rysunki w książkach utwierdziły ja tylko w przekonaniu, że
powinna działać, zachowując całkowitą ostrożność i skrywając plany przed
wszystkimi.
Postanowienie nie było łatwe do realizacji, ale nie widziała lepszego
rozwiÄ…zania.
Starając się nie robić hałasu, udała się do swojego pokoju, po cichu, na
paluszkach, sięgnęła po torbę sportową i spakowała rzeczy, które mogły jej się
przydać. Dorzuciła dokumenty, książki i kopertę przechowywaną dotąd w
szufladzie. Udało jej się ukryć trochę gotówki, którą sama wybrała z konta Selene.
Potem, zniecierpliwiona, usiadła przy biurku. Spoglądając ukradkiem na zegarek i
pogryzając czekoladowego herbatnika, zaczęła pisać list pożegnalny.
Było już po północy, kiedy się pojawili. Najpierw skruszony rycerz a kilka minut
po niej dama żartownisia. Anaíd udaÅ‚a, że ich obecność jej nie obchodzi, i dalej
gryzła herbatnik, nie przerywając pisania. Dama uśmiechnęła się pod nosem i
spojrzaÅ‚a na dziewczynkÄ™ wyzywajÄ…co. WiedziaÅ‚a, że Anaíd zaraz pozwoli jej zabrać
głos, co w istocie nastąpiło.
- Wydaje ci się, że to zabawne?
- Zwracasz się do mnie, śliczna dziewczynko?
- A do kogo, jeśli nie do ciebie?
Gestykulując żywo, dama powiedziała:
- Zastanów się dobrze, zanim podejmiesz ucieczkę.
- SkÄ…d wiesz, że planujÄ™ ucieczkÄ™? - spytaÅ‚a Anaíd, udajÄ…c naiwnÄ….
- To oczywiste. Włożyłaś na siebie ubranie, spakowałaś plecak, co chwilę zerkasz
na zegarek i piszesz list pożegnalny.
Anaíd miaÅ‚a jeszcze chwilÄ™, postanowiÅ‚a wiÄ™c trochÄ™ potrzymać damÄ™ w
niepewności. Należało jej się, za donosicielstwo.
- Coś mi się zdaje, że ty też nieraz w nocy uciekałaś od swojego męża barona.
Dama roześmiała się bez krzty gniewu.
- Co to były za czasy! Byłam młoda i pełna namiętności  westchnęła. - Ależ te
wieki pędzą.
Rycerz poprosił szybko o głos, nie pozwalając damie rozpocząć długiej
opowieści o swoich miłosnych przygodach.
- MogÄ™?
- Mów, tchórzliwy rycerzu  odrzekła kpiąco.
- Myślę, piękna młoda pani, że postępujesz niesłusznie.
Anaíd oblizywaÅ‚a ubabrane czekoladÄ… palce.
- Dlaczego?
- Bo zamierzasz uciec od towarzystwa miłych dam, które starają się ciebie
chronić i pragną twojego dobra.
- Masz na myśli panią Olav?
Rycerz i dama wymienili spojrzenia, ich twarze przybrały tragiczny wyraz.
- Dobrze wiesz, że chodzi nam o twoją ciotkę i jej przyjaciółki.
- To znaczy, że chcecie, abym nazajutrz wyjechała z ciotką Criseldą do
sanatorium, które zarezerwowała dla nas Karen. %7łebym zamknęła się z nią w
rezerwacie dla emerytów i gniła wśród wód siarkowych do końca moich dni? -
Anaíd, skrzyżowaÅ‚a rÄ™ce.
- To najbardziej roztropne, śliczna dziewczynko. Razem z ciotka i z tarczą
ochronną będziesz bezpieczna.
- Nie mam na to ochoty. Nie zamierzam jechać do żadnego sanatorium, nie chcę
dłużej oglądać ciotki Criseldy i ani myślę nosić tego okropnego gorsetu  rzuciła.
Zjawy spojrzały na siebie i po chwili dama zabrała głos.
- I dokąd zamierzasz się udać, jeśli nie jest to tajemnicą?
- Do Paryża.
Oba duchy zareagowały zdziwieniem.
- Mam tam daleką ciotkę, znam francuski i zawsze marzyłam o tym, żeby
wjechać na wieżę Eiffla. To znacznie ciekawsze niż nudne sanatorium, nie sądzicie?
- Olala! - wykrzyknęła dama. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl