[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zbieżność imion... Więc Adam był muzykiem, ale zajmował się sprzętem audio, miał firmę -
przedstawicielstwo handlowe. Niezle nam się powodziło. Ja przez jakiś czas pracowałam w
teatrze, jako asystentka scenografa, ale potem zostawiłam etat i zaczęłam robić lalki. Zawsze
o tym marzyłam. Wtedy to było bardziej hobby niż praca.
Mieliśmy nowy dom, blisko morza. Często zmienialiśmy samochody. Były drugą
pasją Adama. I... - głos jej zadrżał - ...mieliśmy małą córeczkę. A potem... Boże, ile to już lat?
Jechaliśmy na Mazury. To był nasz pierwszy wyjazd z małą, skończyła trzy lata. Padał
deszcz. Wypadek. My wyszliśmy z tego cało, ale moje dziecko... Umarła w szpitalu.
Nie, nie, nic nie mów, tylko słuchaj! Tego koszmaru nie da się opisać, więc nawet nie
będę próbować. Nieraz zadawałam sobie pytanie o ten twój sens życia, o sprawiedliwość. Nie
znalazłam odpowiedzi, a przynajmniej takiej, która by mnie zadowalała.
Załamałam się. Ale przeżyłam. Za to Adam... Coś w nim pękło. Nie poznawałam go.
Obwiniał się i myślał, że ja go także obwiniam. Tak, oczywiście, nie było.
To trwało i trwało. Całymi latami. I pogarszało się. Nie miałam siły z tym walczyć.
Sama potrzebowałam pomocy... Jego pomocy. Może nie do końca rozumiałam, że on ma
jeszcze mniej siły niż ja. Był słabym człowiekiem. Teraz to wiem.
Znikał z domu, pił. Unikał mnie, oszukiwał, stał się opryskliwy. We wszystkich
mężczyznach doszukiwał się moich kochanków. Potem dowiedziałam się, że mnie zdradzał.
Nieważne. Nawet nie wiem, czy go jeszcze wtedy kochałam. Zrobił piekło z mojego życia,
choć po śmierci Asi i tak trudno było żyć. A przecież mogliśmy jakoś przez to przejść.
Razem...
Nastąpił całkowity upadek. Narobił długów, firma zbankrutowała.
Krótko mówiąc, straciliśmy wszystko. Dom nie był jeszcze spłacony, wzięliśmy
kredyt hipoteczny. W zasadzie wylądowaliśmy na ulicy. Przytulili nas na chwilę znajomi. Nie
chciałam korzystać z pomocy mojej matki; znienawidziła Adama, nie tolerowała jego
słabości. Nie miał pracy, zresztą nie nadawał się do niczego. Mnie udało zahaczyć się w
szkole, uczyłam plastyki na pół etatu, ale to nie wystarczało. A poza tym - nie mogłam znieść
obecności dzieci. Wciąż wyobrażałam sobie, jaka byłaby Asia, gdyby żyła, porównywałam...
Domyślasz się, co dalej?
Adam... Czasem odnosiłam wrażenie, że mnie nienawidzi. Może tak było. Ale może
jeszcze bardziej nienawidził sam siebie? Powiesił się. Ja go znalazłam.
Dalej był koszmar. Nawet dobrze nie pamiętam, co się działo. Matka mnie zabrała do
siebie. Długo się leczyłam z ciężkiej depresji. Wyszłam z tego wyłącznie dzięki determinacji
mamy. Ale dopiero tutaj, na wsi, zaczęłam zasypiać bez psychotropów.
Kiedy doszłam trochę do siebie, postanowiłam uciec. Mama pomogła mi w chorobie,
ale dłużej już nie potrafiła. Była zbyt zaborcza. Nie mogłyśmy się porozumieć. A może to ja z
nikim nie potrafiłam się porozumieć?
Nie miałam pracy, mieszkania, oszczędności. Nigdzie nie chciano mnie zatrudnić.
Kobieta, dobijająca czterdziestki, w dodatku leczona psychiatrycznie, wprawdzie z wyższym
wykształceniem, ale bez stażu... W kryzysie i przy takim bezrobociu nie miałam szans!
Rzuciłam wszystko i przyjechałam tutaj. Jakieś trzy lata temu. Domek znalazłam z
ogłoszenia.
Rzeczywiście, chyba nikt inny go nie chciał, ale mnie było wszystko jedno. Na
początek miałam trochę pieniędzy od matki. Zabrałam ze sobą tylko małą walizkę i Reksa. To
mój jedyny łącznik z poprzednim życiem. Zawsze był przy mnie. Teraz to już staruszek...
Znowu zaczęłam robić swoje lalki. Na początku pomagali mi szukać na nie zbytu
znajomi z teatru, z czasem zaczęły się trafiać konkretne zamówienia. Ale wciąż ledwo
wiązałam koniec z końcem. Dopiero ostatnio jest trochę lepiej. Przybyły koty, stworzyliśmy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]