[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poprawi humor powiedziała to cicho, ale tak, że Joan aż się wzdrygnęła.
No, James musi się pilnować. Wytracona z równowagi Megan jest
straszna. Ale dobrze mu tak!" pomyślała Joan z mściwą satysfakcją.
Megan potrafi być bezwzględna.
Joan nie miała siły, by zrobić sobie kąpiel. Wzięła szybki tusz i
położyła się do łóżka. Wyjęła spod poduszki książkę George'a.
Kocham cię, choć nie wiem dlaczego! Nie waż się jednak mnie
skrzywdzić! powiedziała do zdjęcia George'a i z książką w objęciach
zasnęła.
56
RS
Rozdział VII
Od godziny Joan męczyła się, żeby poprawić swój wygląd. Nie była
zadowolona z efektu tych starań.
Do cholery! Ciało ciałem, ale przecież składam się z czegoś więcej!
Pędzel, razem z pudrem wylądował w umywalce.
Z zaciętą miną zaczęła przewracać stosy ubrań rozrzuconych po całym
pokoju. Zdecydowała się wreszcie na jasnozieloną suknię i czarny żakiet.
Bolały ją, nie wiadomo dlaczego stopy, postanowiła więc założyć czarne
lakierki na płaskim obcasie.
Dopiero trzecia para czarnych naciąganych nerwowo rajstop, nie
puściła oczek. Z biżuterii wybrała srebrne klipsy z szafirami, sięgające jej
prawie do ramion.
Znowu stanęła przed lustrem. Już spokojnie zrobiła delikatny makijaż.
Mocniej podkreśliła oczy i zostawiła blade usta. Nie miała siły na kolejną
zabawę w poprawianie natury.
Wyglądała średnio. Albo mu się spodoba, albo... Wzdrygnęła się.
Przed oczami zamajaczyła jej umęczona twarz Maggie.
Musiała zadzwonić do Davida. Odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała
automatyczną sekretarkę. Zostawiła wiadomość, że czeka na telefon jutro w
redakcji.
Do przyjazdu George'a zostało jeszcze dużo czasu, zadzwoniła więc do
Megan, która właśnie wróciła ze szpitala. Maggie czuła się coraz lepiej.
Lekarze sądzą, że za kilka dni będzie mogła wrócić do domu.
Joan mogła spokojnie czekać na George'a.
57
RS
George prowadził pewnie. Obserwowała jego dłonie na kierownicy.
Wydały jej się silne i piękne. Wpatrywała się w nie tak intensywnie, że
zauważyła nawet małą bliznę na środkowym palcu. Kiedyś go o nią spyta.
Wygodnie oparła się o siedzenie. Jej ramię dotykało ramienia
George'a. Mogłaby tak jechać nieskończenie długo.
Zatrzymali się na parkingu. Joan nie znała tego miejsca. Budynek, do
którego się skierowali, był słabo oświetlony. Nad wejściem niewielki neon
oznajmiał, że to Bar Josego".
To mój ulubiony bar. Ty pokazałaś mi swój azyl, rewanżuję się
zatem moim. Ostatnio bywam tu rzadko, ale dawniej byłem częstym
gościem. Joan wydawało się, że powiedział to ze smutkiem.
Kiedyś dowiem się, skąd bierze się ten smutek" postanowiła.
Lokal miał kilka przytulnych salek. Minęli jedną z wydzielonym
parkietem do tańca. Jakiś zespół jazzowy grał standardy, a wokalistka
naśladowała Bessie Smith. Chociaż klimatyzacja działała, to w powietrzu
unosił się zapach perfum.
Każdy flakonik przynajmniej dwieście dolarów" skonstatowała
przytomnie Joan.
George zaprowadził ją do stolika w głębi najmniejszej salki. Tak
przynajmniej jej się wydawało. Natychmiast podszedł młody, przystojny
kelner.
Witam, signora i signor. Dawno tu pana nie widziałem zwrócił
się do George'a. Cieszę się, że pan o nas nie zapomniał, signor.
Witaj. Proszę podać to, co zwykle. Będzie to świadczyło o tym, że
rzeczywiście nie zostałem zapomniany. Pozwolisz, Joan?
Joan przyzwalająco skinęła głową. George uśmiechnął się do
mężczyzny.
58
RS
Służę, signor. Kelner oddalił się, z dystynkcją rzucając
George'owi lekko urażone spojrzenie.
Za chwilę pojawił się z arroz mexicano, butelką tequilli i cytryną.
Postawił nową solniczkę.
Co podać pózniej, polio mexicano czy tortillas? popatrzył na
Joan.
Co mi polecasz, George?
Spróbuj tortillas. Tu są świetne! Zdałeś egzamin, Mate.
Uśmiechnięta twarz kelnera świadczyła o tym, że i on był zadowolony.
Joan poczuła ukłucie zazdrości. Przychodził tu pewnie z jakąś
kobietą. Nie szalej, Joan, to nie ma teraz znaczenia" uspokoiła samą
siebie, ale przykre uczucie zawodu pozostało.
Zwykle to zamawiałem, mimo że nie przepadam za tequilla
odezwał się George. Ale dzięki temu się nie upijałem.
Ty w ogóle się upijałeś? zapytała z niedowierzaniem Joan.
I to jeszcze jak! Był taki okres w moim życiu, ale minął
bezpowrotnie! Mam nadzieję dodał cicho.
Dowiaduję się o tobie coraz więcej.
Myślę, że nie jesteś zszokowana? Są to zwierzenia nie do wywiadu.
Zepsułyby mój wręcz skautowski image!
Może nie do końca. Odsłoniłby bardzo ludzkie cechy. Niektóre
czytelniczki zapragnęłyby się tobą zaopiekować.
Joan dotknęła ręki George'a. Odpowiedział mocnym uściskiem.
Za nasze spotkanie, Joan! liznął sól wysypaną na zwiniętą dłoń
między kciukiem a palcem wskazującym, wypił duszkiem tequillę i zagryzł
plasterkiem cytryny. Joan patrzyła zdumiona. George roześmiał się.
59
RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]