[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Mavis - stwierdził. - Od pewnego czasu mam pewność, że jest szalona.
Powiedziałaś, że stało się to wczoraj, pózno w nocy. O tej właśnie porze Mavis
wałęsa się po domu jak duch.
- Może masz rację, lecz ona przecież nie jest aż tak silna.
- Ona jest szalona - stwierdził, jakby to wszystko wyjaśniało.
- Rzeczywiście przyszła potem do kuchni - przyznała Claudia - kiedy
piłyśmy razem z Jenny sok. Zachowywała się bardzo dziwnie, a potem
zniknęła.
- Przykro mi, moja droga. Wydaje się, że musiała pomylić cię z twoją
matką. Jej mózg rządzi się innymi prawami.
- To może być jakieś wyjaśnienie. Ona bez przerwy nazywa mnie
S
R
Drusillą. Czy możesz temu zaradzić?
- Będę musiał o tym pomyśleć - powiedział poruszając się niespokojnie w
fotelu. - Pewnie nie unikniemy odesłania jej stąd.
- Czy sądzisz, że będzie jej lepiej z dala od okropnego męża?
- Męczy mnie poczucie, że wysłanie jej do domu dla psychicznie chorych
da mu tylko powód do satysfakcji - mruknął dziadek. - Zawsze nienawidził
naszej rodziny i jestem pewien, że w ogóle nie kocha swojej żony. Grant Mills
jest złym człowiekiem. To on przejechał męża Penelopy zabijając go. I
wszyscy mamy wątpliwości, czy nie zrobił tego celowo.
- Mimo to pozwoliłeś mu zostać tu przez tyle lat?
- Ze względu na Mavis, a poza tym nie mieliśmy dowodów.
- Ale czy wiesz, że podaje jej jakąś ohydną miksturę, opium z alkoholem?
Dziadek westchnął.
- On twierdzi, że bez tego byłoby jeszcze gorzej.
- Lecz przecież właśnie z tego powodu Mavis coraz bardziej pogrąża się
w szaleństwie! Czy nie stało się tak dlatego, że starałeś się ukryć wszelkie
drażliwe rzeczy? Czy takie zachowanie nie spowodowało jeszcze większych
tragedii?
W jego oczach pojawił się wyraz zaskoczenia.
- Mówisz tak, jakbyś była o tym przekonana.
- Bo jestem.
Przyglądał jej się przez dłuższą chwilę.
- Może duma przesłoniła mi oczy. Obiecuję, że ktoś ze służby będzie
odtąd obserwował Mavis przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, dopóki
nie zdecyduję, jak z nią dalej postąpić. Zrobię wszystko, co w mojej mocy,
żeby zagwarantować ci bezpieczeństwo.
Westchnęła.
S
R
- Są jeszcze inne sprawy, które mnie niepokoją - duch i pokój bez klucza.
Słyszałam, jak ktoś grał w nim na fortepianie. I wcale mi się nie przywidziało.
Stary człowiek wyglądał na zdenerwowanego.
- Możliwe, że słyszałaś, jak ktoś tam grał, mimo, że pokój był zamknięty.
- Nie rozumiem.
- Znowu wracamy do Mavis. Ona kiedyś wspaniale grała na fortepianie.
- A ta jak by się tam dostała? - zdziwiła się Claudia.
- Powiem ci, lecz musisz mi obiecać, że nie piśniesz nikomu ani słowa.
W tym pokoju są tajemne drzwi i schody prowadzące do piwnicy. Zostały
zbudowane przez mojego ojca na wypadek, gdyby ktoś włamał się do domu.
Dawało mu to świetne schronienie dla siebie i pieniędzy, które tutaj trzymał.
Kiedyś ludzie nie korzystali z usług banków tak jak teraz.
- Twierdzisz więc, że ciotka chodzi po domu jak duch i czasami grywa na
fortepianie?
- Tak.
- To by wyjaśniało całą zagadkę - przyznała.
- Widzisz więc - stwierdził dziadek uśmiechając się do niej, że niektóre
tajemnice dają się całkiem łatwo wytłumaczyć.
- Jeżeli zna się fakty. Ilu ludzi wie o tym przejściu?
- Tylko Rebeka, Penelopa i ja. No i oczywiście Mavis. Bardzo surowo
nakazałem córkom, żeby nie mówiły o nim nic swoim mężom. Jest to jedna z
rzeczy, które mają zostać do wiadomości tych członków rodziny, w których
żyłach płynie krew Brentów. Jeżeli chcesz, możesz o tym powiedzieć Jenny.
- Ta tajemnica przyczyniła się do powstania legendy, jakoby duch mojej
matki nawiedzał dom i grał na fortepianie.
- No cóż, jest już za pózno, żeby cokolwiek zmienić - powiedział. - Kiedy
wśród ludzi rozejdzie się taka plotka, nie da się już jej potem racjonalnie
S
R
wyjaśnić. Nawet, gdyby wyszły na jaw wszystkie fakty.
- Przynajmniej ja czuję się teraz lepiej - uśmiechnęła się do niego.
- To dobrze. Mam ci jeszcze coś do powiedzenia. Dziś po południu Sam
zawiezie nas do miasta. Jenny może jechać z nami, jeśli zechce. Wybieram się
do biura Edwina Lestera, żeby zmienić testament i uwzględnić cię w nim.
- Nie ma potrzeby tak się z tym spieszyć - zaprotestowała.
- Mylisz się. Jestem już stary. Różne rzeczy mogą mi się przytrafić, a
chciałbym załatwić tę sprawę.
- Jak sobie życzysz - powiedziała. - Niczego od ciebie nie oczekuję.
- Masz prawo do spadku i zostanie to zagwarantowane w testamencie,
kiedy pojedziemy do Newbury. To miłe, stare miasto. Pełno w nim zabytków.
- Czy mieszkasz tu od dawna?
- Brentowie zawsze mieszkali w Newbury. Oczywiście, część rodziny
wyjechała stąd. Ale lubię myśleć, że stanowimy główną gałąz przemysłu" w
tym mieście.
- Kiedy wyruszamy? - spytała podnosząc się.
- O wpół do trzeciej. Podróż w każdą stronę zajmie nam trochę czasu, a
nie chciałbym, żebyśmy się spieszyli.
Claudia zeszła na dół w poszukiwaniu Jenny, lecz nigdzie nie mogła jej
znalezć. W końcu wyszła na zewnątrz i zobaczyła ją pracującą w ogrodzie.
Jenny miała na sobie stare ubrania, klęczała przy grządce z kwiatami.
- Przygotowuję się do wiosennych zasiewów - uśmiechnęła się. Opiekuję
się tą częścią ogrodu. Też powinnaś sobie znalezć jakiś kawałek ziemi, to
bardzo przyjemne zajęcie. Jonasz, nasz ogrodnik, pozwala mi na sadzenie tego,
co mi się podoba.
- Jak tu ślicznie - stwierdziła Claudia wciągając w płuca haust świeżego
powietrza. - Przyszłam cię spytać, czy chciałabyś pojechać do Newbury razem
S
R
ze mną i dziadkiem.
Jenny odłożyła narzędzia i wstała.
- Oczywiście, że chcę.
- Jest coś jeszcze - oznajmiła Claudia. Jenny zamieniła się w słuch. -
Dowiedziałam się od dziadka czegoś interesującego na temat ducha. To co ci
teraz powiem, musi pozostać w absolutnej tajemnicy. Nie wolno ci o tym
powiedzieć nawet twojej matce, choć ona o tym dobrze wie.
- No, mówże...
- Istnieje tajemne przejście, które wiedzie z pokoju bez klucza do
pomieszczenia w piwnicy.
- Nigdy o tym nie słyszałam.
- To tajemnica rodzinna, jakich w tym domu nie brakuje. Do pokoju bez
klucza prowadzą więc drzwi, którymi Mavis dostaje się do środka i czasami
gra na fortepianie.
- Masz rację! - wykrzyknęła Jenny. - Pamiętam, że kiedy byłam
dzieckiem, ona często grywała, zanim nie przytrafiło jej się to nieszczęście.
Pamiętam nawet, że miała kiedyś koncert w pobliskim kościele.
- I taka może się okazać odpowiedz w kwestii ducha.
- Możliwe - powiedziała Jenny. Po chwili wahania skinęła głową. - Ale
czy nie niepokoi cię, że to wszystko jest aż nadto oczywiste?
Claudia myślała o tym samym.
- A wydawało mi się, że w końcu odkryję prawdę.
- Nie chciałam cię martwić.
- Powiedziałaś tylko głośno coś, co mnie samej nie dawało spokoju.
Opowieść dziadka w niczym nie pomaga mi rozwiązać zagadki samobójstwa
mojej matki. Ciotka Mavis nie była jeszcze wtedy uzależniona od narkotyku.
- To stało się zaledwie przed kilkoma laty - zgodziła się Jenny.
S
R
- Nie możemy jej więc winić za rzeczy, które miały wtedy miejsce. Nie o
niej też mówił ojciec, kiedy ostrzegał mnie przed przyjazdem tutaj.
Claudia spojrzała uważnie na kuzynkę.
- Może się więc okazać, że nie rozwiązałyśmy tak wielu zagadek, jak
nam się zdawało. Musimy próbować dalej.
- Tak, powinnyśmy być wdzięczne losowi, że udało nam się dowiedzieć
tego, co wiemy, i musimy czekać, co stanie się dalej. A tymczasem pojedziemy
do miasta.
- Dziadek chce się spotkać z Edwinem Lesterem, aby uwzględnić mnie w
testamencie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]