[ Pobierz całość w formacie PDF ]

weszłam do domu zła, pokonałam zło, jak pokonuje się chorobę lub nędzę, wszystko, co sprawia,
że człowiek żyje w odrębnym świecie, a tego się nie zapomina.
Wejście do domku zrobiło na mnie wrażenie. Pachniało kwiatami. Minęły wieki, odkąd
przybyłam tutaj z plecakiem i mętlikiem w głowie. Teraz wyskakiwaliśmy z samochodów,
wypełniając ogród krzykami. Gdy tylko rodzice stanęli w ogrodzie, zaczęli się kłócić. Janín
patrzył na nich szeroko otwartymi oczyma. W domku nadal jeszcze pozostał ślad po książkach i
papierach najemcy. Mój szwagier natychmiast zaczął znajdować wymówki, by wyrwać się do
miasteczka bez całej gromady, jak o sobie mówiliśmy. W takich okolicznościach nigdy nie
mogłoby się wydarzyć coś takiego, co przydarzyło się mnie. Nie istnieliby ani Fred, ani Karin,
ani Willa pod Słońcem, ani Julián. Teraz nie mógłby istnieć Alberto.
Ulokowałam się w najmniejszym pokoju. Ojciec wstawił tam łóżeczko moich siostrzeńców,
które wyciągnął z garażu, i na oścież otworzył okno. Ptaki hałasowały pośród zielonych gałęzi.
Julián
Dni w Tres Olivos mijały spokojnie, jeśli człowiek się przyzwyczaił i przestawał interesować
życiem na zewnątrz. Czasami zabierano nas na wycieczkę do Benidormu lub Walencji, i było to
miłe, jeśli nie starałeś się zrobić czegokolwiek na własny rachunek. Czasami ktoś umierał, co
komentowano w jadalni, jakby nigdy nie miało się to przydarzyć żadnemu z pozostałych. Heim
tkwił jak ośmiornica w garażu, a Elfe krążyła tu i ówdzie na wpół pijana, z niczego nie zdając
sobie sprawy. Czasami zamieniała z Heimem jakieś zdanie po niemiecku, ale prawdę mówiąc,
sądzę, że wcale go nie rozpoznawała.
W czwartki Pilar miała wolny dzień i wyjeżdżaliśmy stamtąd. Prowadziła swoje bmw, a ja
opowiadałem jej o obozie koncentracyjnym i moim okresie polowania na nazistów. Starałem się
nie wspominać zbytnio Raquel.
Uważała mnie za interesującego staruszka. Kiedy zrozumiałem, że zakochuje się we mnie,
powiedziałem jej o swojej chorobie serca i tym, że biorę dziesięć tabletek dziennie.
Powiedziałem jej, że nie jestem w stanie zaspokoić jej potrzeb i w każdej chwili mogę paść
trupem. Powiedziałem jej, że nie mam pieniędzy nawet na opłacenie pogrzebu, że wystarczało mi
tylko na opłacenie domu opieki. Pilar była jednak bardzo uparta. Dążyła do tego, byśmy stali się
jedną z tych par, gdzie kobieta wygląda na pielęgniarkę lub opiekunkę. Mnie było wszystko
jedno, ostatnią kobietą, dla której mogłem coś zrobić, była Sandra, teraz szukałem sposobu
dręczenia Heima. Zawsze udawało mu się uciekać przed myśliwymi, nie mógł jednak uciec przed
samym sobą.
Pewnego popołudnia poprosiłem Pilar, żeby towarzyszyła mi do domku w porze, gdy
najemca ma zajęcia w szkole. Ona została w samochodzie, a ja wszedłem po kryjomu, minąłem
sterty papierów i wszedłem na górę do pokoju, w którym wiele miesięcy wcześniej schowałem
album, zeszyty Heima i moje własne. Znajdowały się tam, gdzie je zostawiłem. Jakby ani czas,
ani wiatr, ani żadne spojrzenie nie przeniknęły przez te cztery ściany. Zabrałem je i wróciłem do
Pilar.
– Co to jest? – zapytała.
– To? Nic, obowiązek. Musimy podjechać na pocztę.
Pilar spojrzała na mnie z podziwem. Przyjmowała za pewnik, że wszystko, co robię, musi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl