[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Roy znieruchomiał, z wijącą się rybą w ręku.
- Czy ty, synu, mówisz mi, co mam zrobić z tą głupią rybą?
- Tak.
Ojciec potrząsnął głową i zaśmiał się.
- Niepojęte. Ci cholerni ekolodzy rzeczywiście namieszali ci w głowie. -
Podniósł rybę i przyjrzał jej się dokładniej. - To może mi wyjaśnisz, co taka mała ryba
może zmienić w tak dużej rzece?
Najłatwiej było oczywiście zrobić to, co zwykle. Zrezygnować z jakiejkolwiek
dyskusji. Wzruszyć ramionami i spokój. Niech sobie wrzuca tę rybę do wiadra. Ale
tym razem Brady'ego coś podkusiło. Nie ustąpić, chociaż chodziło tylko o głupią, małą
rybę, a konsekwencje mogą być bardzo poważne.
- Oczywiście, że jedna ryba to niewielka różnica - powiedział. - Tak samo jeden
strumień. Ale człowiek przynajmniej robi to co należy...
Był zaskoczony. Bo twarz ojca jakby złagodniała. Jakby faktycznie słuchał, co
do niego mówi syn.
- Jeśli nikt, kto wyłowi niewyrośniętą rybę, nie wrzuci jej z powrotem do wody,
to w lecie w tym strumieniu zabraknie tysięcy ryb, które mogłyby się rozmnażać. Z
czasem w ogóle wyginą. A jeśli rybkę wrzuci się z powrotem do wody, jeśli zrobię to
ja i jeszcze ktoś inny, wtedy wszyscy będziemy mogli tu wrócić i łowić ryby. Czyli
nawet taka mała ryba jest bardzo ważna. Takie jest moje zdanie.
- 209 -
S
R
Ojciec potrząsnął głową. Po jego twarzy przemknął uśmiech. I po raz drugi
zaskoczył Brady'ego. Wstał, wychylił się z łodzi i wrzucił rybkę z powrotem do wody.
- Zadowolony?
Brady wyprężył pierś i spojrzał ojcu prosto w oczy.
- Tak. Dziękuję.
Roy spojrzał na syna bardzo uważnie. Jak na kogoś obcego, kto stanął mu na
drodze, a Roy tego obcego już gdzieś kiedyś widział.
- Lubisz ten swój ośrodek z ptakami?
- Tak - powiedział Brady, trochę zaniepokojony. Nie wiedział przecież, ku
czemu ojciec zmierza.
- Mama mówiła, że masz zamiar przez całe lato pracować tam jako
wolontariusz. Mimo że te prace społeczne już się skończyły, czy tak?
- Będę tam pracował - powiedział z dumą Brady. - Harris dał mi pracę
ptasznika. Przydzielił mi nawet sokoła, którego będę samodzielnie szkolił. Nadałem
mu już imię. Nazywa się Totem.
Roy skrzywił się.
- Totem? A co to za imię?
- Mnie się podoba. I ja naprawdę lubię pracować z ptakami. Tato, nareszcie
znalazłem coś, w czym jestem dobry!
- Naprawdę? Hm... - Roy potarł w zamyśleniu brodę. - Czy ja tobie kiedyś
opowiadałem, że twój pradziadek był sokolnikiem? Polował z sokołami. I hodował je.
Brady'ego aż przytkało.
- Na...naprawdę?!
Na twarzy Roya pojawił się szeroki uśmiech.
- Nie żartuję, synu. Opowiem ci o nim, jak będziemy wracać do domu. Bardzo
mi go przypominasz. Był tak samo uparty.
Roy nachylił się nad wiadrem i sprawdził jego zawartość.
- No, nie jest tego zbyt wiele, ale zawsze coś tam matce przyniesiemy.
Wracamy, synu?
Brady skinął głową i zaczął wyciągać kotwicę z mulistego dna.
- 210 -
S
R
Kiedy Ella po raz ostatni szła do pokoju Harrisa, był dopiero świt. W korytarzu
było ciemno, panował tu przyjemny chłód. Cały wczorajszy dzień padało i wreszcie
ochłodziło się. W całym domu na noc zostawiono otwarte okna. Ella słyszała teraz
postukiwanie drewnianych okiennic, poruszanych przez wiatr.
Nie zapukała do drzwi z obawy, że obudzi Fannie albo Marion. Uchyliła je,
krzywiąc się, kiedy zawiasy zapiszczały i weszła do pokoju. W którym nigdy nie
panował idealny porządek. Wszędzie leżały porozrzucane ubrania, na podłodze i na
biurku stosy papierów i książek.
Omijając wszystkie przeszkody, podeszła do dużego dwuosobowego łóżka i
spojrzała na śpiącego Harrisa. Pochrapywał cichutko. Nie chciała go budzić. Nie
wiedziała, czy znajdzie w sobie dość siły, żeby się z nim pożegnać. W ciągu
minionych kilku godzin, zanim nadszedł świt, napisała kilkanaście listów. Wszystko
podarła. Przecież nie odejdzie stąd bez słowa, zostawiając mu kartkę na stole
kuchennym.
Ostrożnie dotknęła nagiego ramienia. Drgnęło. Wtedy potrząsnęła nim.
Najpierw ostrożnie, potem stanowczo.
Harris obudził się nagle. Poderwał głowę z poduszki i spojrzał na Ellę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl