[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spoglądał na ubranie siostry, wspominał spokojne spojrzenie jej ciemnych oczu. Przypomniał
sobie też ślady oparzeń na jej palcach. Medalion ją zranił, ale przecież podniosła go mimo bólu,
wiedząc, że Roland bardzo tego pragnął. Miał teraz na szyi oba medaliony.
Gdy słońce stanęło w zenicie, rewolwerowiec ruszył na zachód. Wiedział, że prędzej czy
pózniej znajdzie jakiegoś konia lub muła, ale na razie cieszyło go, że mógł podróżować pieszo.
Przez cały dzień coś brzęczało mu w uszach, całkiem jak małe dzwonki. Kilka razy przystawał
i oglądał się przez ramię, pewien, że ujrzy ciemny kształt płynący w ślad za nim tuż nad ziemią,
kształt ścigający go niczym cień, niczym wspomnienie tych chwil najgorszych. Czy
najlepszych. Ale niczego nie dostrzegał. Był sam pośród niskich wzgórz na zachód od Elurii.
Całkiem sam.
Przełożył Radosław Kot [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl