[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Perspektywa spędzenia świąt we trójkę wydawała mi się dość przygnębiająca.
- To całkiem zrozumiałe. Zwięta są przecież po to, by spędzać je z rodziną - rzekła pani
DiCaprio z uśmiechem. Po chwili uniosła wzrok.
- O proszę, oto Trish. No dobrze, to zostawiam was w rękach córki - powiedziała, wstając. -
A zatem do zobaczenia wieczorem. Mam nadzieję, że znajdę męża krążącego po parkingu.
Nie wiem, czy po spędzeniu godziny w samochodzie jeszcze kiedykolwiek zgodzi się mnie
tu przywiezć.
Ku zdziwieniu Amy, pani DiCaprio nachyliła się i uściskała ją serdecznie.
- Bardzo mi było miło cię poznać - rzekła.
- Chyba nie można było lepiej wyobrazić sobie zakończenia tej dzisiejszej przygody.
Pani DiCaprio zebrała papierowe talerzyki ze stołu i wyrzuciła je do pobliskiego kosza, po
czym pomachała na pożegnanie i pośpiesznym krokiem wyszła z restauracji.
127
Trish spojrzała na Amy porozumiewawczo.
- Czyli co, widzimy się jutro na obiedzie?-Amy przytaknęła.
- Nie było mowy, by nie przyjąć tego zaproszenia.
- No tak - zaśmiała się Trish. - Tym bardziej że mamie chodzi przecież o coś więcej niż tylko
o ten obiad.
- O co? - spytała zaintrygowana Amy.
- O to, by na święta ofiarować Nickowi to, czego naprawdę potrzebuje.
Amy zarumieniła się, zdając sobie sprawę, że chodzi o nią. Zapragnęła jak najszybciej
zmienić temat.
- A co z tą dziennikarką?
- Ona od rana jest w King's Mall i była bardzo wyrozumiała, więc raczej nie będzie was
nagabywała - odpowiedziała Trish.
Amy przyjęła tę wiadomość z ulgą.
- Czyli Josh może spokojnie iść odwiedzić świętego Mikołaja?
Trish pokiwała twierdząco głową.
- Właśnie po to do was przyszłam. Centrum handlowe zamykamy za pół godziny. Ciągle
jest kolejka do świętego Mikołaja, ale znacznie krótsza niż wcześniej. Bez kłopotu wtopicie
się w tłum. Nawet jeśli są tu inni reporterzy, nie skojarzą was z tą historią.
- A co z Nickiem?- Udzielał wywiadu?
128
- Nie. - Trish spoważniała. - Powiedziałam dziennikarce, że odmówił. Reporterka nie nacis-
kała, bo widziała, że Nick ma ręce pełne roboty z całą kolejką czekających na niego dzieci.
Akurat rozmawiał z jakimś nieznośnym chłopcem - Trish uśmiechnęła się na to
wspomnienie.
- I jak sobie poradziła
- Doskonale - rzekła Trish dumnie. - Bardzo zaangażował się w tę rolę. Ze stoickim
spokojem pytał malca, co chce dostać, a w odpowiednich chwilach wykrzykiwał
Ho-ho-ho!".
- Mamo! - przerwał wyraznie znudzony czekaniem Josh. - Czy możemy wreszcie iść?
- No dobrze, chodzmy - zgodziła się, niechętnie kończąc rozmowę z Trish.
Wkładając zmęczoną i senną Emmę do wózka, Amy poczuła niespodziewaną falę
podniecenia. Od dzieciństwa nie cieszyła się tak na spotkanie ze świętym Mikołajem.
Kolejka rzeczywiście była już krótka. Amy wraz z dziećmi ustawiła się na jej końcu, a za
nimi nie stanął już nikt. Udręczeni klienci, jeden za drugim, opuszczali centrum handlowe.
Kiedy wreszcie nadeszła kolej na Josha, nadal nie było za nimi nikogo. Chłopiec usiadł na
kolanach świętego Mikołaja i Amy posadziła obok niego Emmę, a fotograf uwiecznił tę
scenę.
- To w prezencie - rzekł po chwili, wręczając Amy zdjęcie, po czym pośpiesznie spakował
129
sprzęt i dołączył do tłumów opuszczających centrum.
Emma z zadowoleniem przytuliła się do świętego Mikołaja i zamknęła oczy. Widok
córeczki w objęciach Nicka sprawił, że serce Amy ścisnęło się w trudny do opisania sposób.
Wiedziała, że będzie hołubić ten obrazek w pamięci jeszcze przez wiele lat.
- No to coś - rzekł święty Mikołaj swoim tubalnym głosem. - Co chciałbyś, chłopcze, dostać
na Gwiazdkę?
Amy zamyśliła się, więc nie usłyszała, jak Josh wyrecytował znaną jej na pamięć listę
prezentów dla siebie i siostry. Na szczęście rzeczy, które Josh pragnął dostać, nie były
kosztowne i Amy zdążyła je wcześniej kupić. Jedyne życzenie, którego nie umiała spełnić,
to spotkanie z tatą nazajutrz.
Kiedy Josh wreszcie skończył rozmowę, Nick wstał z sań, wciąż trzymając Emmę na rękach,
i podszedł do Amy.
- To idziemy dziś na pasterkę? - spytał. - Wytłumaczę ci, jak dojechać do kościoła. Na
miejscu będzie reszta mojej rodziny. - Spojrzał na Amy. - Chyba że po poznaniu mojej
mamy nie masz już ochoty mieć z nami nic wspólnego...
- Twoja mama jest wspaniała! - wykrzyknęła Amy z przekonaniem. - Zaprosiła nas na
jutrzejszy obiad świąteczny.
Nićk nie wydawał się zdziwiony.
130
- Przypuszczałem, że tak właśnie postąpi.
- A zatem nie była to twoja inicjatywa?
- Nie. To raczej fakt, że jestem kawalerem, podsunął mamie ten pomysł - rzekł oschle. -
Czuję, że znowu coś knuje.
- Tyle to i ja zrozumiałam - rzekła Amy.
- I coś - spytała.
- Co o tym myślisz?
- Powiedziałam, że przyjdziemy - przyznała, patrząc Nickowi w oczy. - A ty co o tym
myślisz? Na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech.
- Ten pomysł podoba mi się znacznie bardziej teraz, kiedy już wiem, że przyjęłaś
zaproszenie
- wyznał. - Poczekaj chwilę, to wreszcie zdejmę ten strój i odprowadzę cię do samochodu.
Amy spojrzała wymownie w stronę Josha.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł - powiedziała rozbawiona.
- Ależ oczywiście! Masz rację! - zgodził się.
- Co też mi przyszło do głowy!
Nick zaczął się rozglądać za Trish.
- To co, siostrzyczko, mogę pójść do domu?
- spytał, kiedy odnalazł ją wzrokiem, stojącą dosłownie metr od niego.
Zmiejąc się, Trish pokiwała głową.
- Jasne! Idz!
Zaintrygowany Josh spoglądał to na Trish, to na Nicka.
131
- To jest twoja siostra? - spytał w końcu. Nick skrzywił się, czując, że cała mistyfikacja
poszła na marne.
- Tak - rzekł z ociąganiem.
- To w takim razie tamta pani, pani DiCaprio, to twoja mama? - drążył.
Nick skinął głową.
Amy wstrzymała oddech, widząc, jak Josh przyjmuje tę informację do wiadomości.
- Ale super! Poznałem mamę świętego Mikołaja! Muszę o tym powiedzieć kolegom z
Michigan! Na pewno mi nie uwierzą! Mamo, mogę do nich podzwonić wieczoremś Ale
będą mi zazdrościć!
- Oczywiście, kochanie, będziesz mógł zacząć dzwonić, jak tylko wrócimy do domu -
zgodziła się Amy, zadowolona, że Josh nie zwątpił w istnienie świętego Mikołaja. Miała
wrażenie, że teraz wierzył w niego jeszcze bardziej niż wcześniej.
- To chodzmy! - pospieszył mamę. - Mogę pchać wózek Emmy.
- Tylko nie odchodz zbyt daleko, dobrze?
- Dobra - zgodził się, pchając wózek. Co kilka chwil odwracał się, sprawdzając, czy Amy i
święty Mikołaj są wystarczająco blisko za nim.
Amy spojrzała na Nicka.
- Chyba jednak wyniósł coś z twojego wykładu - powiedziała. - Mam wrażenie, że to, co
usłyszał od ciebie, odniosło większy skutek niż wszystkie moje prośby.
132
- Jestem pewien, że i tak niedługo o tym zapomni - rzekł Nick. - Będę musiał co jakiś czas się
z wami widywać, by mu przypominać, jak ma się zachowywać.
- Myślę, że sama będę mogła to robić - powiedziała Amy, choć perspektywa częstych
spotkań z Nickiem wydała się jej bardzo atrakcyjna.
- Może i tak, ale mam nad tobą pewną przewagę - zaśmiał się. - Przecież jestem świętym
Mikołajem.
- Racja! - przyznała rozbawiona. - Tylko że będziesz wyglądał bardzo dziwnie, jeśli założysz
ten strój w lipcu.
- Myślisz, że będziemy się widywać do lipca?
- Nie wiem. Zobaczymy.
- Jest coś, o co cię chciałem wcześniej spytać - rzekł Nick po chwili.
- Co takiego?
- Co chciałabyś dostać na święta?
Amy spojrzała mu w oczy i poczuła przeszywający ją dreszcz emocji.
- Mam wszystko, czego potrzebuję - odpowiedziała. - Moje dzieci są bezpieczne i mam je
przy sobie.
- I to ci wystarczy?
- Chwilowo tak - rzekła, nie potrafiąc oderwać wzroku od jego roznamiętnionych oczu.
Nick schylił się ku niej i złożył na jej ustach długi pocałunek.
133
[ Pobierz całość w formacie PDF ]