[ Pobierz całość w formacie PDF ]

eksplodowała po jego drugiej stronie, posyłając w niebo tysiące kamiennych
kawałków, które rozłożyły się za uciekającą łodzią w kształt wachlarza.
Oba kadłuby plasnęły o wodę i pomknęły dalej.
Schofield spojrzał przed siebie. Tandem przed nim właśnie skręcał ostro w lewo,
kierując się ku tunelowi, odchodzącemu w głąb lewej ściany kanionu.
Wykonał ten sam manewr, bo druga torpeda goniła ich jak głodny krokodyl.
Południowoafrykański tandem zniknął w tunelu.
Sekundę pózniej to samo zrobił katamaran Schofielda. Torpeda skręciła za nimi.
Oba tandemy - z zapalonymi reflektorami - gnały tunelem z prędkością ponad 150
kilometrów na godzinę, co sprawiało, że szare ściany wokół nich rozmazywały się
w niewyrazne pasy. Czuli się, jakby jechali superszybką kolejką górską w wesołym
miasteczku.
Schofield musiał się maksymalnie koncentrować.
Tempo było niesamowite.
Tunel miał jakieś sześć metrów szerokości i lekko zakręcał. Mniej więcej dwieście
metrów z przodu widać było małą plamkę światła - koniec tunelu.
- Zbliża się! - wrzasnął nagle Book II.
- Co?
- Torpeda!
Pocisk bardzo szybko skracał dystans.
Południowoafrykański tandem pędził pięć metrów przed nimi, wzbijając w górę
wysokie fontanny wody. Ponieważ każda łódz miała około czterech metrów
szerokości, nie było możliwości go wyprzedzić.
Schofield skręcił w lewo - przeciwnik przed nim zrobił to samo. Skręcił w prawo -
łódz przed nimi też.
- Co robimy?! - krzyknął Book II.
- Nie mam... - zaczął Schofield, zaraz jednak dodał: - Trzymaj się!
- Co?
- Trzymaj się mocno!
Torpeda wiła się tuż pod powierzchnią płytkiej wody jak wąż, zbliżając się do ich
rufy.
Schofield pchnął manetki przepustnic i zbliżył się do motorówki przed nim. Obie
smukłe jednostki gnały z prędkością Ponad 150 kilometrów na godzinę, oddalone od
siebie najwyżej o 30 centymetrów.
Prowadzący łódkę przed nimi Południowoafrykańczyk odwrócił się szybko.
- Cześć! - zawołał Schofield, machając mu. - I do Widzenia!
Powiedziawszy to, dokładnie w chwili, gdy torpeda zaczęła znikać pod rufą ich
łodzi, Schofield pchnął do oporu manetki przepustnic i ostro szarpnął drążkiem
sterowniczym w prawo.
Tandem wystrzelił w bok, oba jego kadłuby uniosły się nad wodę i zaczęły jechać
po łukowato zakrzywiającej się prawej ścianie tunelu. Aódz uniosła się tak wysoko, że
w pewnej chwili znajdowała się pod kątem prostym do powierzchni wody.
Kiedy torpeda straciła pierwotny cel, ruszyła na następny.
W zamkniętej przestrzeni tunelu eksplozja była ogłuszająca.
Południowoafrykański tandem rozprysnął się na drobne kawałki, które pomknęły
w obu kierunkach tunelu. Za nimi runęła fala kłębiącego się, ryczącego ognia.
Nie zwalniając tempa, tandem Schofielda zsunął się na wodę, przemknął przez
zwęglone resztki zniszczonej łodzi oraz ścianę ognia i wyprysnął do kanionu za
tunelem.
Schofield ściągnął przepustnicę i tandem zatrzymał się pośrodku nowego kanionu.
Zarówno on, jak i Book II byli przemoczeni do suchej nitki.
Rozejrzeli się po wysokich ścianach, próbując zorientować się, gdzie się znalezli,
i stwierdzili, że nie są w żadnym nowym kanionie, ale w tym samym, którym popłynęli
po rozłączeniu się z Mózgowcem. Byli bardzo blisko miejsca, gdzie się z nim
rozdzielili.
Schofield dodał gazu i zaczął zakręcać, zamierzając podjąć pogoń za tandemem,
w którym był Kevin, gdy nagle do jego uszu - od prawej strony - doleciał
charakterystyczny hurgot.
Odwrócił się gwałtownie.
Zobaczył helikopter. Czwarty helikopter - słabo widoczny na tle pionowej skalnej
ściany, unoszący się jakieś piętnaście metrów nad wodą, na skrzyżowaniu dwóch
kanionów.
Nie był to penetrator. Był zbyt pękaty, miał całkiem inne proporcje.
Kiedy zmienił ustawienie w powietrzu i było go widać z boku, Schofield rozpoznał
w nim CH-53E Super Stalliona - potężną maszynę transportową, taką samą jak te,
które zwykle towarzyszą Marine One. Ten model helikoptera znany jest z ogromnej
wytrzymałości i bardzo dużej ładowności - dzięki opuszczanej z tyłu rampie
załadunkowej może zabrać pięćdziesięciu pięciu żołnierzy w pełnym rynsztunku
bojowym, zawiezć ich do celu i przywiezć z powrotem.
Siły powietrzne musiały użyć super stalliona, by zabrać Kevina z powrotem do
bazy, bo penetratory miały miejsce jedynie dla trzech członków załogi.
Helikopter wisiał w miejscu połączenia dwóch kanionów, powoli się obracając,
i można było podejrzewać, że nie tylko miał służyć do transportu małego więznia, ale
także przywiózł jakieś wsparcie.
Schofield zawrócił łódkę i powoli ruszył w kierunku helikoptera.
- Co robisz? - zdziwił się Book II. - Dzieciaka zabrali w drugą stronę...
- Wiem, ale nie sądzę, aby udało nam się go złapać na wodzie. Czas wzbić się
w powietrze.
Wszyscy trzej znajdujący się w super stallionie komandosi 7. Szwadronu mieli na
głowach słuchawki. Jeden pilotował, a pozostali dwaj mówili szybko do mikrofonów,
starając się przekrzyczeć hałas, robiony przez łopaty wirnika.
Oni także szukali zbiegłego południowoafrykańskiego tandemu, który uciekł,
ledwie unikając kolizji na skrzyżowaniu kanionów.
- Penetrator Jeden, tu Luneta - powiedział jeden z komandosów. - Z prawej
zaczyna się kanion. Poleć nim. Możliwe, że właśnie tamtędy uciekli...
- Penetrator Dwa, wracaj na kierunek zachód i sprawdz kanion po swojej lewej
stronie... - powiedział drugi.
Na monitorach przed każdym z radiooperatorów jarzyła się zielono mapa systemu
kanionów.
OBRAZ GEOSAT CZAS RZECZYWISTY SATELITA xs-0356-070 STREFA:
(Jez.) POWELL, UTAH SIATKA GPS: 114o14 12 W; 23o45 11 N NAKAADKA
THCZKA USAFSA (R) 7-100W
Trzy podświetlone punkty z lewej strony - P-l, P-2 oraz P-3 - oznaczały trzy
penetratory, przeczesujące kaniony w poszukiwaniu zbiegłego tandemu. Nieruchoma
plamka niedaleko krateru z ostańcem - LA - oznaczała super stalliona o kryptonimie
Luneta. Czarna linia dokumentowała przebytą dotychczas przez helikoptery drogę.
Podczas gdy radiooperatorzy wydawali instrukcje, pilot wyglądał przez przednią
szybę pękatego kokpitu, przepatrując kanion w dole. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl