[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To nasz dowódca. Położyliśmy go w kabinie poniżej. Potężnie rąbnął się w głowę.
Travis skierował się do schodów prowadzących do centralnej części kadłuba.
Przeleciał za daleko i odbił się z powrotem, ale zdołał zacisnąć palce na uchwycie włazu.
Otworzyli klapę i zaczęli posuwać się niezdarnie w kierunku, który Travis wciąż uznawał -
mimo sprzecznych dowodów wzrokowych - za  dół";
Zejście do serca statku wymagało zręczności i wysiłku, który przyprawiał ich
posiniaczone i obolałe ciała o wyjątkowe katusze. Kiedy wreszcie dotarli do kabiny, znalezli
w niej Ashe'a o wiele lepiej zabezpieczonego przed siłą ciągu niż oni. Tylko spokojna twarz
archeologa wystawała ponad gęstą masą galaretowatej substancji wypełniającej wnętrze
przeszklonej koi.
- Wszystko będzie z nim dobrze. Trzymają to coś w kapsułach ratunkowych. Służy do
leczenia. Raz uratowało mi życie - stwierdził Ross. - Lek na wszystko.
- Skąd tyle wiesz? - spytał Renfry. Przez chwilę wpatrywał się w Murdocka
zaciekawionym wzrokiem, a potem dodał: - Hmm, musisz być facetem, który spotkał się z
Czerwonymi na tamtym statku!
- Tak. Ale teraz chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej o tym. %7ływność, woda...
Rozpoczęli poszukiwania, posuwając się ostrożnie za Rossem. Z każdą minutą
nabierali przekonania, że przystosowanie do stanu nieważkości wymaga żmudnej i ciężkiej
pracy. Byli jednak zdeterminowani, by poznać wszystkie, najlepsze i najgorsze, strony swego
położenia. Technik już wcześniej dotarł do najmniejszych zakamarków na statku i teraz
pokazał im jednostkę odnowy powietrza, maszynownię oraz pomieszczenia załogi.
Skrupulatnie przeszukali miejsce, które prawdopodobnie pełniło funkcję mesy i kuchni. W
ciasnym pomieszczeniu mogło się pomieścić nie więcej niż czterech ludzi - lub
humanoidalnych istot -naraz.
Travis zmarszczył brwi, patrząc na rzędy opieczętowanych pojemników stojących w
szafkach. Wyjął jeden, potrząsnął nim koło ucha i w nagrodę usłyszał charakterystyczne
bulgotanie. Przesunął suchym językiem po zakrwawionych ustach. W pojemniku
niewątpliwie był jakiś płyn, a Indianin nie pamiętał, kiedy ostatnim razem całkowicie
zaspokoił pragnienie.
- To woda. jeśli chce ci się pić. - Renfry przyniósł z kąta menażkę. - Mieliśmy na
pokładzie takie cztery i korzystaliśmy z nich w czasie pracy.
Travis sięgnął po metalową butelkę, ale nie zdjął z niej zakrętki.
- Nadal masz wszystkie cztery? - Dobrze znał wartość wody i cierpienie
spowodowane jej brakiem.
Renfry przyniósł pozostałe menażki i potrząsnął każdą.
- Trzy wydają się pełne. W tej jest połowa...może trochę mniej
- Będziemy musieli racjonować wodę.
- Jasne - zgodził się technik. - Myślę, że są tu także koncentraty żywności. Czy i wy
macie takie tabletki?
- Ashe miał swój worek ż zapasami, prawda? - Travis zwrócił się do Rossa.
- Tak Lepiej sprawdzmy, ile kapsułek zostało.
Travis spojrzał na tajemniczy pojemnik, który wydał z siebie miłe bulgotanie. W tej
chwili oddałby wiele za możliwość podniesienia przykrywki, wypicia zawartości i
zaspokojenia pragnienia.
- Możliwe, że będziemy musieli tego spróbować. -Renfry wziął pojemnik od
zwiadowcy i odstawił go na miejsce.
- Domyślam się że spróbujemy wielu rzeczy przed końcem tej podróży, jeżeli
kiedykolwiek się skończy. Póki co chciałbym się wykąpać albo przynajmniej umyć. - Ross
przyjrzał się z wyraznym niezadowoleniem swemu podrapanemu, na wpół nagiemu, bardzo
brudnemu ciału.
- Z tym nie ma problemu. Chodzcie.
Renfry ponownie zmienił się w przewodnika, prowadząc ich do małego
pomieszczenia za mesą.
- Stań na tym. Może uda ci się utrzymać w jednym miejscu. - Wskazał na jakieś pręty
wystające ze ściany. - Stopy postaw na tym okrągłym dysku, a potem naciśnij okrąg w
ścianie.
- Co się wtedy stanie? Pieczesz się czy gotujesz? - zapytał podejrzliwie Travis.
- Nic z tych rzeczy. To naprawdę działa. Sprawdzaliśmy wczoraj na śwince morskiej.
Potem korzystał z tego Harvey Bush, kiedy oblał się olejem. To urządzenie przypomina
prysznic.
Ross szarpnął za sznurki od kiltu i zdjął sandały; po każdym gwałtownym ruchu
lądował na ścianie.
- W porządku. Jestem gotów. Teraz mogę spróbować. - Postawił stopy na dysku,
utrzymując się w jednym miejscu za pomocą drążków, i nacisnął okrąg. Spod krawędzi
podłogi uniosła się mgiełka i otoczyła mu nogi, stopniowo wznosząc się coraz wyżej. Renfry
zamknął drzwi.
- Hej! - zaprotestował Travis. - On się zagazuje!
- Wszystko w porządku! - doleciał ich głos Rossa. - A nawet lepiej niż w porządku!
Kiedy po kilku minutach wyszedł z zamglonej kabiny, na jego ciele nie było widać
śladów krwi i brudu. Co więcej, zadrapania, przedtem zaognione, zmieniły się w nikłe różowe
linie. Ross uśmiechał się.
- Luksusy jak w domu. Nie wiem, co to za substancja, ale czyści aż do drugiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl