[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powrót.
RS
31
- Czy to był twój chłopak?
- Tak. Muszę pózniej do niego zadzwonić.
- Jak zareagował na to, że jesz kolację z obcym mężczyzną? -
Ujrzała w jego oczach błysk rozbawienia.
- Pewnie tak samo, jak zareagowałaby Amanda, gdyby teraz
do ciebie zadzwoniła - odcięła się. - Inna sprawa, że pewnie nic
byś jej nie powiedział.
- Dlaczego tak myślisz? - Wyglądał na zaskoczonego.
- Dlatego, że jesteś mężczyzną - odparła.
- Sugerujesz, że kobiety są uczciwsze w tego rodzaju
sprawach?
- Z moich obserwacji wynika, że tak.
- To ciekawe. Więc co powiedziałaś swojemu chłopakowi?
Czy też to może już narzeczony?
- Niezupełnie. - Oderwała od Omara wzrok, koncentrując się
na wzorze na obrusie. - Po prostu powiedziałam mu, że jem
kolację z moim nowym sąsiadem, a zarazem kolegą z pracy.
- Dlaczego na moje pytanie, czy Jon jest twoim narzeczonym,
odpowiedziałaś niezupełnie"?
- Cóż, znamy się od dzieciństwa. Nasi rodzice się przyjaznią i
uważają, że to małżeństwo jest tylko kwestią czasu.
- A czy ty i Jon też tak uważacie?
- Tak... - odrzekła, ale jej odpowiedz zabrzmiała
nieprzekonująco nawet dla niej samej. - To takie trudne - dodała
po chwili, jakby czuła się zmuszona do o-brony. - Jon pracuje w
Chester, a ja tutaj, w Sussex...
- Czy żadne z was nie myślało o tym, żeby znalezć sobie
pracę bliżej drugiego? - spytał z zaciekawieniem.
- Jon kiedyś chciał, żebym do niego przyjechała. Właśnie
zwolniło się miejsce w jego szpitalu...
- I co?
- Odmówiłam. W sensie zawodowym byłby to dla mnie krok
wstecz. Posada, którą mam tutaj, jest o niebo lepsza.
- Zmartwił się?
RS
32
- Tak, chyba tak - odparła. - Ale pózniej sytuacja odwróciła
się, kiedy zwolniło się miejsce w naszym szpitalu. Jon odmówił
przejścia tutaj z takich samych powodów jak ja przedtem. Od
tamtej pory po prostu...
- Płyniecie z prądem? - podpowiedział Omar.
- Cóż, na to wygląda, chociaż nie wiem, czy to dobre
określenie. To zabrzmiało tak, jakby tego związku już nie było...
- A tak nie jest?
- Nie, oczywiście, że nie - zaprotestowała Sandie. - W
Manchesterze często się widywaliśmy.
- Nie wątpię. - Omar skinął głową, po czym dodał: - A czy
coś się posunęło do przodu, kiedy byliście razem?
- Co masz na myśli? - Zaczerwieniła się, nie będąc pewna,
dokąd zmierza ta rozmowa.
- Czy zaczęliście planować ślub? Czy nie to właśnie robią
przyszli małżonkowie?
- Nie - zaprzeczyła. - Wydaje mi się, że nasza sytuacja
zawodowa jest główną przeszkodą w byciu razem.
Nie mogła się przyznać temu mężczyznie, który jakimś
cudem posiadł niezwykłą umiejętność czytania w jej myślach,
że Jon właściwie nigdy nie zaproponował jej małżeństwa.
- Rozumiem. - Milczenie, które zapadło, było nieskończenie
bardziej wymowne niż słowa. - Powiedz mi - odezwał się w
końcu - czy Jon przyjedzie na ślub Toma i Kate?
- Tak - odparta, czując ulgę, że zmienili temat. Wkrótce
potem Omar zaczął zbierać się do wyjścia.
Gdy zaproponowała mu kawę, odmówił, twierdząc, że nie
chce jej przeszkadzać, bo ma pewnie jeszcze ważne rzeczy do
zrobienia. Co akurat odpowiadało prawdzie.
Dlaczego jednak poczuła lekki żal, że już ją opuszcza?
Odprowadziła go do drzwi, dziękując za curry i szampana.
- Następnym razem ja coś ugotuję.
Czy naprawdę to powiedziała? I czy naprawdę oczy mu
zabłysły, gdy to usłyszał?
RS
33
- Dobranoc, Sandie. - Jego głos był łagodny niczym
pieszczota.
Po rozstaniu z Omarem długo nie mogła się uspokoić. W
końcu przypomniała sobie, że musi zadzwonić do Jona.
Minęło trochę czasu, zanim podniósł słuchawkę.
- Właśnie wychodziłem - oznajmił.
- Przepraszam - powiedziała. - Nie masz czasu?
- Nie, w porządku. Czy twój przyjaciel już wyszedł?
- To nie jest mój przyjaciel - sprostowała. - Już ci mówiłam,
że to mój nowy sąsiad. Kupił mieszkanie naprzeciwko, wiesz,
to, którego właściciele wyprowadzili się do Hiszpanii. Tak się
składa, że jest też lekarzem na naszym oddziale. Poznałam go
dzisiaj w pracy, nie wiedząc nawet, że jesteśmy sąsiadami.
- Więc jakim cudem się u ciebie znalazł? Sam się wprosił na
kolację?
- Coś w tym rodzaju. Zjawił się pod moimi drzwiami z curry.
- Trochę to dziwne, nie uważasz?
- Boja wiem? Po prostu chciał mnie powitać w domu. - Ani
słowem nie wspomniała o szampanie.
- Jak się nazywa?
Była trochę zaskoczona uporczywością Jona. Zwykle nie
zasypywał jej aż tyloma pytaniami o przyjaciół albo o to, z kim
spędza czas.
- Doktor Nahum - odparła. - Omar Nahum.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]