[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zgadzam się. Na pewno są one nie na miejscu.
- Cieszę się, że się pan zgadza! Mogę więc liczyć, że zrobi pan coś w tej
sprawie?
- Przepraszam, siostro - rzekł, naśladując jej ton - ale zupełnie nie
rozumiem, czemu siostra uważa, że te nieprzyjemne incydenty mają ze mną
cokolwiek wspólnego.
Nadine zaczynała tracić cierpliwość.
- Mówiłam już panu, doktorze, że ma pan nie najlepszy wpływ na moje
pielęgniarki.
- Naprawdę?
W jego ciemnych oczach wyrazne było rozbawienie.
- Co najmniej dwie uważają, że mają jakieś prawa do pana. Nie wątpię,
że dał im pan do tego powody, byłabym więc wdzięczna, gdyby pan to z nimi
wyjaśnił. Może wtedy napięcie zniknie i na oddziale zrobi się spokojniej.
- Chętnie bym to zrobił, żeby ułatwić siostrze pracę...
- Cieszę się bardzo. Dziękuję, doktorze - przerwała mu chłodno.
- To znaczy - ciągnął dalej niezrażony - gdybym mógł. Obawiam się
jednak, że zaszło tu nieporozumienie.
Teraz już uśmiechał się otwarcie.
- 90 -
S
R
Nadine była już wyraznie wściekła. Jak on śmie stroić sobie z niej żarty?
- Nie, doktorze Fabrielli, tu nie ma żadnego nieporozumienia. Proszę
tylko, żeby wyjaśnił pan sprawy z tymi dwiema dziewczynami. A teraz wybaczy
pan, muszę wracać na oddział.
Angelo przyglądał jej się przez dłuższą chwilę. W miejsce rozbawienia na
jego twarzy pojawiło się coś innego - coś, czego Nadine znowu nie umiała
nazwać. Potem bez słowa odwrócił się i swobodnym krokiem wyszedł z ga-
binetu.
A w niej wszystko wrzało. Co on kombinuje? Przecież ta poranna kłótnia
dowiodła, że bałamuci zarówno Lee, jak i Karen.
Jak to dobrze, że nie potraktowała go serio, kiedy proponował, by się
lepiej poznali. Aatwo byłoby się zgodzić, ale co potem? Stałaby się jeszcze
jedną zdobyczą na liście jego podbojów, którą po powrocie do Włoch będzie się
chwalił kolegom.
Była bardzo zdenerwowana tym wszystkim, ale musiała wziąć się w
garść, bo czekały na nią Lee i Karen oraz tysiąc innych spraw.
Już chciała poprosić Jayne, by przysłała do niej obie pielęgniarki, ale
zmieniła zdanie i postanowiła sama pójść do nich do szatni. Oszczędzi to
dalszych domysłów wśród personelu i pacjentów.
Zastała je milczące, w przeciwnych końcach pomieszczenia. Lee
przeglądała jakieś pismo, Karen przy otwartym oknie paliła papierosa. Nadine
uznała, że najlepiej będzie od razu przejść do rzeczy.
- Wypraszam sobie takie zachowanie na oddziale - oznajmiła spokojnie.
- Chciałam się upewnić, czy obie o tym wiecie.
- To nie była moja wina.
Karen zdusiła papierosa i odeszła od okna.
- A właśnie, że była - warknęła Lee. - Gdybyś nie...
- Nie obchodzi mnie, czyja to wina - przerwała im Nadine. - Jeśli to się
powtórzy, usunę was z mojego oddziału. Za długo to już trwa. Straciłam do
- 91 -
S
R
was cierpliwość. Nie mam zamiaru słuchać żadnych wyjaśnień. Załatwcie to
między sobą, a na przyszłość zostawiajcie swoje osobiste problemy w domu...
Przerwała, bo nagle zadzwonił telefon. Podniosła słuchawkę i usłyszała
głos Jayne.
- Przepraszam, że przeszkadzam, Nadine. Właśnie dzwonili z izby
przyjęć. Za pół godziny przyślą nam dwóch pacjentów z wypadku.
- Dobrze, dziękuję, Jayne. Zaraz do ciebie przyjdziemy. - Odłożyła
słuchawkę i spojrzała na Lee i Karen. - Chodzcie, jesteśmy potrzebne.
- Przepraszam, Nadine - powiedziała Lee.
- Ja też - mruknęła Karen.
- Czy możemy uznać sprawę za zamkniętą?
Nadine przyglądała się stojącym przed nią dziewczynom i zastanawiała
się, którą z nim Angelo wybierze. Kiedy obie kiwnęły głowami, odsunęła od
siebie tę myśl. Miłosne sprawy Angela w ogóle jej nie interesują. Cała trójka w
milczeniu wróciła na oddział.
Nowymi pacjentami poszkodowanymi w wypadku byli starszy mężczyzna
i młody chłopak. Mężczyzna miał liczne poważne obrażenia ogólne, a chłopiec
obrażenia głowy i kręgosłupa. Mieli być przewiezieni do sali operacyjnej, gdzie
Seymour Russell miał zająć się chłopcem, a Tom Selby starszym mężczyzną.
- Czy wiadomo, co się stało? - zwróciła się Nadine do Jayne, kiedy
Seymour i Angelo przyszli na oddział, żeby obejrzeć zdjęcia rentgenowskie.
- Niezupełnie. - Jayne pokręciła głową. - Policja też na razie niewiele
wie. Chcą obu przesłuchać, ale powiedziałam im, że będą musieli jeszcze
poczekać.
- Nie podoba mi się to - rzekł Seymour, spoglądając na zdjęcie szyi i
górnej części kręgosłupa chłopca. - Mogą być problemy. Czy ktoś mógłby
poprosić któregoś z neurochirurgów?
- Czy chłopiec wypadł przez przednią szybę? - spytał Angelo.
- Sanitariusze mówią, że tak - odparła Jayne, spoglądając w kartę
przysłaną z izby przyjęć. - To by wyjaśniało stan jego twarzy.
- 92 -
S
R
- Nie miał pasów? - zdziwił się Seymour.
- Najwyrazniej nie - odparła Nadine.
- A ten drugi pacjent, starszy pan... - Seymour oglądał teraz drugi zestaw
zdjęć. - Był kierowcą tego pojazdu?
- Nie... - Jayne nadal studiowała kartę. - Z tego, co tu jest napisane,
wynika, że był pieszym.
- Sam nie wiem, który jest w gorszym stanie, ten mężczyzna czy chłopiec
pasażer - zauważył Seymour.
- Nie, chłopiec nie był pasażerem - wyjaśniła Jayne. - Sądząc z notatki,
to chłopak prowadził samochód, który potrącił pieszego.
- On prowadził?! - wykrzyknęli niemal równocześnie Seymour i Angelo.
- Ile on ma lat, na miłość boską? - dodał Seymour.
- Czternaście - odparła ponuro Jayne.
- Nadine - przerwała im Lee. - Przyszła matka tego chłopca. Chciałaby z
kimś porozmawiać.
Seymour spojrzał na Angela.
- Ja to zrobię - rzekł Angelo. - Gdzie ona jest?
- Wprowadziłam ją do twojego gabinetu, Nadine - odparła Lee.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]