[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jak wielu młodych Irakijczyków na uchodzstwie, Tony przez wiele lat trzymał się
z dala od Bagdadu, aby uniknąć służby w armii.
- A czemu by nie? Teraz będą musieli poradzić sobie w następnej wojnie
bez Tony 'ego Hashema. Tak jak w poprzedniej i jeszcze wcześniej.
Wojna już od ponad dekady była w Iraku czymś równie naturalnym jak deszcz
czy wiatr. Podobnie jak w każdym kraju, najciężej dotykała biednych ludzi, którzy
nie mogli sobie pozwolić na wyjazd. Dla tych zwykłych Irakijczyków ostatnie dzie-
sięć lat było pasmem nieustającej niedoli, podczas gdy tacy jak Hashemowie, Dar-
wishowie czy Hammoudowie uważali ten czas za dekadę szans. Władca przeżył
wszystkie wojny. Nawet sankcje ekonomiczne stały się okazją do zarobku dla tych,
którzy mieli odpowiednie kontakty i potrafili szmuglować towary przez granicę.
- Może następnej wojny nie będzie - zauważyła Lina. - Może coś wreszcie
zrozumiał.
- Kto? Władca?
Lina przytaknęła.
- Nigdy! - orzekł młody Hashem, któremu lampka wina dodała odwagi. -
Władca potrzebuje wojen, jak dziecko potrzebuje mleka.
- Tony! - Randa podniosła ręce. Irakijczycy nie mówili takich rzeczy, nawet
w domu, nawet w Londynie.
- Przepraszam. - Tony pocałował ją w policzek. - Ale władca już się nie
liczy. Nie tak jak kiedyś.
- Jakiś ty dzisiaj odważny - zakpiła Randa. - O czym ty w ogóle mówisz?
- Władca jest chory - wyszeptał Tony. - Słyszałem, jak przyjaciel mojego
ojca mówił o tym wczoraj wieczorem. Powiedział, że w Bagdadzie dzieje się coś
złego, a mój ojciec to potwierdził. Słyszałem ich rozmowę.
72
-Co jeszcze powiedzieli?
- %7łe w Bagdadzie coś jest nie tak, bo rodzina władcy walczy między sobą.
Bracia są zli na siebie, a zwłaszcza na swojego kuzyna Osmana. Wygląda na to,
że szykują się do wyjścia na scenę, kiedy staruszek odejdzie z tego świata. Tak
przynajmniej twierdzi mój ojciec. Wiem na pewno, że bardzo się martwi, bo prze-
niósł część pieniędzy do Szwajcarii, a nie robiłby tego, gdyby wszystko było w po-
rządku.
- To bez sensu. Jak ci się wydaje, Lina?
- Nic mi się nie wydaje- -- Lina zmarszczyła brwi. Rozmowa o władcy przy-
pomniała jej biuro.
Randa zmieniła temat.
- Zaparzę kawę - powiedziała. * Jaką lubicie?
- Lekko słodzoną-zawołali jednocześnie Tony i Lina.
Strona 49
0
Randa wyszła do kuchni i postawiła mosiężne naczynie na kuchence. Zagoto-
wała kawę raz, potem drugi i trzeci. Gęsty czarny płyn przelała do trzech małych
filiżanek, które ustawiła na tacy obok słodkich arabskich ciasteczek i zaniosła do
pokoju.
- Pijcie, kochani - powiedziała. - Potem wam powróżę.
Wszyscy troje chwycili za filiżanki. Najpierw spili gęstą pianę z wierzchu,
pozostawiając na dnie cięższy płyn o konsystencji mułu. Tony zapalił papierosa
sobie i Randzie. Zaproponował też Linie.
- Nie, dziękuję-odparła. -Próbuję z tym skończyć.
- Od kiedy? - zdziwiła się Randa. - Ciebie naprawdę coś gnębi. Złe Oko nie
dba o to, czy palisz. Uwierz mi. Wez jednego. Pomoże ci się uspokoić.
- No dobrze - zgodziła się Lina wyciągając papierosa z paczki.
Tony pierwszy skończył pić kawę pozostawiając na dnie ciemną kałużę fu-
sów. Odwrócił filiżankę do góry dnem na spodku i czekał, aż kawa wyschnie two-
rząc wzór, w którym ukryta była jego przyszłość.
- Ty też-powiedziała Randa kiwając głową w stronę Liny.
- Nie dzisiaj. Nie mam do tego nastroju.
- Och, daj spokój. Przyda ci się jakaś dobra wiadomość. Przecież widzę.
Dziś wygłaszam same dobre przepowiednie, Złe Oko jest daleko stąd.
Ponaglana przez przyjaciółkę, Lina także odwróciła swoją filiżankę.
Gdy fusy w filiżance Tony'ego wyschły, Randa podniosła ją i obejrzała pod
światło. Powoli obracała ją w dłoni, dokładnie oglądając wzór utworzony wokół
brzegu. Zwykły śmiertelnik widziałby w tym jedynie zaschnięte fusy, ale według
znającej się na rzeczy Randy filiżanka zawierała cały wszechświat.
- Widzę pawia - powiedziała wskazując niewyrazną smugę. - Wielkiego pa-
wia. Bardzo dobrze. Oznacza to, że jesteś dumnym człowiekiem, dumnym z sa-
mego siebie. Dumnym ze swojego ciała. - Puściła do niego oko i po chwili podję-
ła przerwane wyjaśnienia.
- A tutaj widzę rybę. To też bardzo dobrze. Ryba oznacza szczęście. Wi-
dzisz ten mały zawijas? To właśnie ta ryba. Dopisuje ci szczęście, czeka cię wiele
dobrych rzeczy. Jesteś też dumny, ale nie zarozumiały.
73
-
W tym miejscu widzę otwarte przestrzenie. - Wskazała na tę część filiżan-
ki, którą czarny płyn ominął. - To bardzo dobrze. Problemy są bardzo daleko od
ciebie. Nie masz zmartwień, wszystko ci łatwo przychodzi.
- Nie pójdę do wojska! - cieszył się Tony. ,
- Tak, może właśnie o to chodzi.
- Wspaniale!
- Po pustych przestrzeniach widzę wieżę chwały. Bardzo ważny element. -
Pokazała palcem długi zaciek z fusów, który podchodził aż pod brzeg filiżanki. -
Widzisz ją? To właśnie wieża chwały. To może oznaczać, że wkrótce czeka cię
jakieś poważne osiągniecie. Może zarobisz dużo pieniędzy.
- Ya salaaml - powiedział Tony uśmiechając się. - Czemu by nie?
- A teraz - Randa wyglądała na rozpromienioną - możesz mi nie wierzyć,
ale widzę to tu, w twojej filiżance. To panna młoda. Nic innego, tylko panna mło-
da. - Wskazała ostatni zaciek kawy. - Tak. Na pewno. Widzisz welon i twarz?
Tutaj ma nos, a tu brodę. Widzisz? Oznacza to, że wkrótce się ożenisz,
- Wiesz może z kim? Czy ona jest piękna?
- O tak >- powiedziała Randa. - Bardzo piękna. I bardzo seksowna.
Tony pocałował ją w usta. Lina zastanawiała się, czy przypadkiem nie za-
czną zaraz baraszkować na kanapie nie zważając na nią, ale Randa wyplątała się
z objęć chłopaka i zwróciła do swojej przyjaciółki. Została jej jeszcze jedna
filiżanka.
- Teraz twoja kolej - powiedziała podnosząc naczynie. Spojrzała na nie pod
Strona 50
0
światło i zmarszczyła brwi. - To pewnie moja filiżanka - stwierdziła.
- Nie, to moja - sprostowała Lina. - Coś nie tak?
- Nic. Tylko dziwnie wygląda. To wszystko.
. - Powiedz mi, co widzisz.
- Może pózniej. Napijmy się jeszcze trochę wina.
- Powiedz, co widzisz!-powtórzyła Lina.
- Dobrze. - Randa wzięła głęboki wdech. -Najpierw te kropki, widzisz je? -
pokazała palcem tę część naczynia, na której zaschnięta kawa pozostawiła mnó-
stwo małych punkcików.
Lina przytaknęła.
- To są oczy. Oznaczają, że dużo osób cię obserwuje. To przez zazdrość.
Zazdroszczą ci tego, co masz i chcą ci to odebrać.
Lina dotknęła turkusowej broszki, która miała ją chronić. AlAin trafiło nawet
do jej filiżanki.
- Ci ludzie przyglądają ci się. Nie wiem dlaczego. A tutaj, popatrz, tutaj jest
spory zamęt. - Pokazała zagięty, nierówny brzeg linii wyschniętych fusów. - To
symbolizuje zamieszanie. Wiele się wokół ciebie dzieje, a ty nie wiesz, co masz
robić.
- A co widzisz dalej?
- Jakiś zabawny kształt. Tutaj, zobacz. Widzisz to? Myślę, że to wielbłąd.
Tak, to wielbłąd. Widzisz jego cztery nogi?
- Co oznacza wielbłąd?
74
- To dobry znak. Mówi, że wyjedziesz na wycieczkę do jakiegoś kraju. To
dobrze.
Lina zamarła.
- Czy ten kraj to może Irak? Ten, do którego mam pojechać?
- Może. Nie wiem. Ale chyba nie. Po co miałabyś jechać do Iraku? Nie.
Myślę, że to raczej jakieś miłe miejsce. Na przykład Francja. Albo Tahiti;
- A co potem?
- To trudne do odczytania* Tu jest miejsce całe czarne. Nie widać żadnego
wzoru.
- Mogę zobaczyć? - Lina popatrzyła w miejsce, które wskazała jej Randa.
Był to szeroki pas zaschniętych fusów, ciemny i nieprzenikniony. Pokręciła gło-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]