[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Właśnie wybierała się na górę, gdy do kuchni wetknęła
głowę służąca. Z szacunkiem przynależnym starszej
i godniej szej osobie dygnęła przed panią Prior, po czym
zwróciła się do Caroline:
- Bardzo przepraszam, ale woła panią pani Chessford.
Julia czekaÅ‚a na niÄ… u szczytu schodów. Ciężko wspie­
raÅ‚a siÄ™ na ramieniu Lewisa i Å‚kaÅ‚a w koronkowÄ… chuste­
czkÄ™ z wprawÄ… godnÄ… wytrawnej aktorki.
- Caroline - zakomenderowała, z wdziękiem otarłszy
oczy. - Potrzebuję ciepłego mleka z winem i korzeniami,
żeby przynajmniej na chwilę zmrużyć oczy w tę straszną
noc. MuszÄ™ pospać, bo inaczej rano bÄ™dÄ™ wyglÄ…dać jak ma­
ra. - Smutno uśmiechnęła się do Lewisa i znów zwróciła
siÄ™ do Caroline: - Idz do kuchni i dopilnuj, żeby przygo­
towano mi napitek, a ty, Lewisie, zostań ze mną, proszę,
póki Caro nie wróci, bo chyba nie zniosÅ‚abym samotno­
ści... - Głos jej się załamał.
Z pokoju admirała wyszła Lavender, blada i zapłakana.
Przez chwilÄ™ Caroline zdawaÅ‚o siÄ™, że dostrzegÅ‚a na twa­
rzy Julii cień współczucia, ale zaraz potem Julia znów
wsparła się na ramieniu Lewisa i szepnęła mu, że chyba
zemdleje. Caroline szybko podeszÅ‚a do Lavender i krze­
piÄ…co jÄ… objęła, a jednoczeÅ›nie odwróciÅ‚a gÅ‚owÄ™ i powie­
działa do Lewisa:
- Kapitanie Brabant, siostra pana potrzebuje. Ja odpro­
wadzÄ™ paniÄ… Chessford do pokoju i przyniosÄ™ jej napitek.
Potem, jeśli mogłabym w czymś pomóc pannie Brabant...
- DziÄ™kujÄ™, panno Whiston. - Lewis bez namysÅ‚u pu­
ścił ramię Julii, przesłał Caroline uśmiech wdzięczności
i podszedł do siostry. Caroline i Julia przyglądały się, jak
rodzeÅ„stwo odchodzi. Jasne wÅ‚osy Lavender opadÅ‚y na ra­
miÄ™ kapitana.
- No, no - powiedziała Julia znacznie mocniejszym
głosem niż przed chwilą. - Lewis mógłby przynajmniej
siÄ™ upewnić, czy nic mi nie jest, zanim mnie zostawi! Wie­
rzyć mi się nie chce...
- Julio - powiedziała chłodno Caroline - panna Bra-
bant właśnie straciła ojca. Mimo że wierzę w szczerość
twoich uczuć dla chrzestnego, nie sądzę, żeby można było
porównywać waszą sytuację. Pójdę teraz na dół zająć się
twoim napitkiem, a potem przyślę do ciebie Letty.
Julia zamiotła suknią i energicznie ruszyła w stronę
swojego pokoju.
- Widzę, że obudził się w tobie władczy instynkt. No,
ale skoro nikogo nie obchodzÄ™, to trudno.
Westchnąwszy, Caroline wróciła do kuchni. Kucharka
już tam była i mieszała mleko w rondelku na blasze. Na
widok Caroline uśmiechnęła się blado.
- WÅ‚aÅ›nie przygotowaÅ‚am trochÄ™ mleka dla mojej ma­
łej owieczki, zaraz doleję do niego brandy i dodam gałki
muszkatołowej, żeby łatwiej mogła zasnąć.
Przez chwilę Caroline zastanawiała się, czy to możliwe,
że kucharka znacznie bardziej lubi JuliÄ™, niż siÄ™ zdaje, za­
raz jednak zorientowała się, że mowa o Lavender, a nie
o jej chlebodawczyni.
- Mogę zanieść pannie Brabant mleko, jeśli pani sobie
życzy - zaproponowała. - Wiem, że tu, na dole musi być
teraz piekło.
Kucharka spojrzała na nią z wdzięcznością.
- A jest, jest, panno Whiston, to pewne. Wszystkie sÅ‚u­
żące chlipią w spiżarni, lokaj John poszedł z wiadomością
do wsi, Ä… piastunka Prior wypija herbatÄ™ za herbatÄ…...
- Może zostało trochę mleka i mogłabym je zanieść
pani Chessford? - ostrożnie próbowała wybadać sytuację
Caroline. - Ona też na pewno byłaby wdzięczna za kubek.
Kucharka pociągnęła nosem.
- Ta to za nic nie jest wdzięczna! Skarży na nas do
pana i ciągle paraduje napuszona, jakby już była tu panią!
Czcigodna pani Brabant to była prawdziwa dama. Na
pewno w grobie się przewraca, jeśli wie, kto ma zająć jej
miejsce!
Caroline uświadomiła sobie, że popełniła taktyczny
błąd, wymieniając Julię z imienia. Wiedziała przecież, że
prawie nikt ze służby jej nie lubi. Kucharka była bardzo
poruszona śmiercią admirała, kącikiem fartucha ocierała
Å‚zy i przez caÅ‚y czas pociÄ…gaÅ‚a nosem nad mlekiem. Ca­
roline poklepała ją więc po ramieniu i została nagrodzona
bladym uśmiechem. Potem kucharka nalała dwa kubki
mleka, wrÄ™czyÅ‚a Caroline tacÄ™ i jeszcze raz jej podziÄ™ko­
wała.
Caroline poszÅ‚a na górÄ™ i zapukaÅ‚a do drzwi Julii. Ul­
żyÅ‚o jej, gdy otworzyÅ‚a Letty i wzięła od niej kubek z tac­
kÄ…, uniknęła bowiem kolejnej tyrady. Przez chwilÄ™ sÅ‚ysza­
ła przez zamknięte drzwi wznoszący się i opadający głos,
podobny do melodii granej na dzwonkach. Ruszyła dalej
korytarzem, minęła gromadkę służby i zapukała do poko-
ju Lavender. Usłyszała z wnętrza szmer głosów, a chwilę
potem otworzył jej drzwi Lewis.
- Panna Whiston - obdarzył ją uśmiechem - proszę
wejść.
Caroline głęboko mu współczuła. Miał zmęczoną twarz
naznaczonÄ… smutkiem, oczom brakowaÅ‚o zwykÅ‚ego blas­
ku. Pragnienie, by go objąć i pocieszyć, odezwało się
w niej tak gwałtownie, że aż ją to zdumiało. Na szczęście
wciąż trzymała w dłoni drugi kubek mleka, a kilka kropel
gorącego napitku wylało jej się na rękę i pomogło
otrzezwieć. Ostrożnie postawiła naczynie na stoliku przy
łóżku.
Lavender siedziała oparta o poduszki.
- Bardzo ci dziÄ™kujÄ™. Zostaniesz ze mnÄ… chwilÄ™? Le­
wis ma tyle do zrobienia.
Caroline zerknęła pytajÄ…co na kapitana. Ten nieznacz­
nie skinął głową.
- Jeśli może być pani taka dobra, panno Whiston.
- Naturalnie. - Caroline poczekała, aż Lewis pocałuje
siostrÄ™ w policzek na pożegnanie, potem usiadÅ‚a na kra­
wędzi łóżka i ujęła pannę Brabant za rękę.
- Przykro mi, Lavender. Wprawdzie nie stało się to
niespodziewanie, ale mimo wszystko na pewno jest ci bar­
dzo ciężko.
- To prawda. Naturalnie wiedziałam, że ojciec umiera,
ale trudno przyzwyczaić się do myśli, że już go nie ma.
Faktem jest, że trochę mi ulżyło, bo przecież pod koniec
życia właściwie nie był już sobą, a teraz dłużej nie cierpi.
Wyciągnęła rękę, a Caroline podała jej kubek mleka.
- Uważaj, jest dość pełny.
Lavender wypiła mleko prawie do dna. Powieki same [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl