[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie mogę&
Możesz, jak najbardziej możesz. W ciemnościach nie masz żadnych
zahamowań, Tess. Wiesz, jak sprawiać sobie przyjemność, więc zrób to teraz, a ja
popatrzę.
Jego dotyk i słowa sprawiły, że jej ciało ożyło. Zapragnęła poczuć więcej, do tego
pobudzała ją świadomość, że jest obserwowana. Gdy Jack przycisnął dłonie do jej
podbrzusza, dotarło do niej, że jeszcze moment, a straci ostatnie zahamowania i odda mu
się bez oporu.
Odepchnęła go i wstała, poprawiając suknię. Jack był taki przystojny, doskonały
pod każdym względem& Nie mieściło się jej w głowie, że ktoś taki jej pożądał.
Gdy zniknął, udowodnił, że miała rację. To, co ich łączyło, nie było prawdziwe
ani wystarczające. Mimo że mówił, że ją kocha. Szepnął to pierwszej nocy, kiedy wziął ją
do łoża, i wykrzykiwał to do niej w złości pierwszego dnia, w gabinecie ojca.
Nie mógł jednak zaprzeczyć, że odszedł i że nie wróciłby, gdyby nie zniknięcie
jej ojca. Co zatem Jack próbował odbudować? Miłość, której zapewne nigdy nie było? A
może chodzi o zwykłą namiętność? Czy chciał jej dać do zrozumienia, że tylko to ich
łączyło i nigdy nie połączy ich nic więcej?
Tess? odezwał się, gdy cisza przeciągała się zbyt długo. Tess, wybacz.
Jestem sukinsynem pod każdym możliwym względem. Naprawdę nie wiem, co się, u
diabła, dzieje w moim umyśle. Przepraszam.
W porządku. Pokręciła głową. Nie jesteś jedynym winnym. Kiedy stanąłeś
w progu, ja& No cóż, nieważne.
Nie, Tess. Wcale nie jest w porządku. Widziałem twoją minę i chciałem cię
zranić. Chciałem, abyś przyznała, że potrzebujesz mnie tak jak& Chryste! Co zrobiliśmy
nie tak? Co się z nami stało? Ukrył twarz w dłoniach.
Tess podeszła do dzwonka i niespełna pół minuty pózniej Wadsworth i Jacques
przygalopowali do salonu.
Wadsworth, pan Blackthorn wezmie teraz swojego syna. Czy ktoś mógłby
przynieść jego piłkę?
Tak, panienko. Zaraz tego dopilnuję. Kamerdyner ostrożnie postawił
Jacques a na podłodze, ukłonił się i wyszedł.
Jack popatrzył na nią, jednocześnie rozpościerając ramiona, aby przytulić
dziecko.
Tess?
Jest tak, jak mówiłeś, Jack. Mój ojciec bawi w Londynie co najmniej od
tygodnia. Albo zdążyliśmy na czas, albo nie. Kilka godzin nic nie zmieni. Przy kuchni
jest piękny, otoczony murem ogródek, już sprawdziłam. Jacques musi wyjść z domu, a ty
powinieneś być przy nim.
Jack wziął chłopca na ręce i przytulił. Tess pomyślała, że urocza z nich para
przystojnych diabłów, stworzonych do łamania niewieścich serc.
Przyłączysz się do nas? spytał Jack, patrząc na nią prosząco.
Pokręciła głową. Wiedziała, że nie zdoła nic powiedzieć, nie wybuchając
płaczem. Jack był już pod drzwiami, kiedy obrócił się, aby po raz ostatni rzucić na nią
okiem.
Dziękuję, Tess wyszeptał. Naprawdę dziękuję.
Uśmiechnęła się i zamrugała, by odpędzić łzy. Poczuła, że po raz pierwszy od
czterech lat zrobiła coś, jak należało.
Rozdział ósmy
Tess stanęła za krzesłem i pochyliła się nad Jackiem.
To chyba zbyt oczywiste. Nie możemy go obrażać powiedziała po
przeczytaniu tego, co przed chwilą napisał.
Chciałbym zrobić coś gorszego, niż tylko go obrazić. Mam nadzieję, że to
wyznanie nie wpłynie na nasz obecny rozejm dodał jednak.
Zgniótł papier i rzucił go tam, gdzie leżało już kilka innych.
Tkwili w gabinecie od ponad dwóch godzin, próbując ustalić, co zrobią w
najbliższych dniach. Udało im się jedynie zgodzić co do tego, że muszą wtajemniczyć
Wadswortha. Jack widział już kamerdynera w akcji, więc nie martwił się o niego.
Wadsworth zawsze sprawdzał się na medal, teraz również skłonny był udzielić pomocy
pracodawcy. Napomknął, że brakuje mu mocnych wrażeń od ostatniego pobytu pana
Pucka w mieście, jeśli nie liczyć dnia, w którym nietoperz sfrunął ze strychu, a
kamerdyner zatłukł go popiersiem Sofoklesa. W efekcie nieszczęsny dramaturg miał
teraz zauważalnie krótszy nos niż przed tym zdarzeniem.
Jack zaśmiał się, przypomniawszy to sobie, a Tess oparła się o krawędz biurka.
Coś cię nagle rozbawiło? spytała.
Nie. Błądzę myślami, i tyle.
Jesteś pewien, że plan wypali? Mam na myśli twoich& współpracowników.
Willa i Dickiego. Odłożył pióro i poprawił się na krześle. Owszem, wypali,
jeśli Sinjon przewidział, że człowiek, którego wyśle po listy na Cleveland Row, będzie
śledzony. Zaszedł bardzo daleko, więc wątpię, by popełnił tak elementarny błąd.
Czy to ważne, żeby twoi kompani zawiedli? Rozumiem, że nie chcesz mieszać
w to zbyt wielu osób, ale nie chodzi tylko o to, prawda?
Jack pokręcił głową.
Ależ ty jesteś dociekliwa powiedział z podziwem. Nie, nie tylko o to chodzi.
Znają moje rozkazy.
Kazano ci go uciszyć. To nie było pytanie. Zabić.
Dwadzieścia lat sekretów, Tess. Dwadzieścia lat ukrywania najbardziej
spektakularnych błędów i wpadek przeżartego korupcją rządu. Tak, władze chcą, bym go
zabił. Szczerze mówiąc, nie rozumiem, dlaczego pozwolili mu chodzić po tym świecie od
końca wojny, gdy już przestał być dla nich przydatny.
Myśleli pewnie, że jest nieszkodliwy. Tess unikała wzroku Jacka. Po tym,
jak wyjechałeś, dostawał drobne zlecenia, a potem się urwały. Tatko czuł, że wkrótce
uznają go za ciężar. Sama na jego polecenie napisałam do Liverpoola dwa lata temu, aby
poinformować go, że tatko miał atak, po którym nie może mówić ani utrzymać pióra w
dłoniach. Błagałam o podwyżkę na pokrycie kosztów opieki nad zniedołężniałym ojcem.
Gdyby mi nie uwierzyli, pewnie bylibyśmy zmuszeni uciekać.
Nigdy o tym nie słyszałem. Jack zmarszczył brwi.
Może dlatego, że wszyscy wywiadowcy byli naprawdę kiepscy, a tatko jest
świetny w swoim fachu. Gdybyś zapytał któregoś z naszych służących albo kogokolwiek
w wiosce, powiedzieliby ci, że biedny markiz od dwóch lat jest cieniem dawnego siebie.
Chodzi wyłącznie o lasce, mamrocze i się ślini. Tylko w swojej sypialni i gabinecie, za
zamkniętymi drzwiami, był człowiekiem, którego pamiętasz.
I żyje tak już od dwóch lat?
Powiedział, że próbuje grać na zwłokę, ale nigdy nie zdradził mi, po co, choć
pytałam. Teraz już chyba wiem& czekał na powrót Cygana. Jak sądzisz, dokąd się udał?
Pewnie tam, gdzie miał największe szanse na godziwe łupy. Człowiek o jego
umiejętnościach może liczyć na niezłe korzyści w kilku krajach na kontynencie, nie
wspominając już o możliwościach, które pojawiły się na kongresie w Wiedniu. Sprzedaż
[ Pobierz całość w formacie PDF ]