[ Pobierz całość w formacie PDF ]

narzutę z łóżka i pociągnął dziewczynę za sobą.
Zamknęła oczy. Ciągle czuła się niepewnie.
- Nie zamykaj oczu, nie wyrzucaj mnie ze swego świata - szepnął.
Kit poczuła nagły przypływ odwagi. Przełamała swój wstyd, zrzuciła resztę
ciuszków i wyciągnęła do niego ręce.
- Kochaj mnie! - zawołała.
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
Kochał ją z całego serca. Co do tego Kit nie miała najmniejszych wątpliwo-
ści. Nigdy wcześniej tak się nie czuła.
Philip mówił prawdę, był doświadczonym mężczyzną, wiedział znacznie
więcej o reakcjach jej ciała niż ona. Potrafił rozbudzić ją i zabrać na szczyt. Na-
wet nie marzyła, że może być tak cudownie.
- Gdzie byłeś przez całe moje życie? - jęknęła, gdy na powrót mogła mówić.
- Czekałem na ciebie - zaśmiał się, po czym znów zaczął ją pieścić i całować.
Ale to nie jego doświadczenie doprowadziło ją do takiej ekstazy. Najcudow-
niejsze było wrażenie, jakby przez cały czas zaglądał w jej serce. Czuła, że jest
dla niego najważniejsza, że traktuje ją jak drogocenny skarb. Patrzył na nią cały
czas, nawet w chwili największego uniesienia.
- Tak długo żyłam w przekonaniu, że nie lubię, gdy ludzie mi się przyglądają
- szepnęła zadumana.
- Bo ja to nie ludzie, jestem twoim kochankiem. - Pocałował wnętrze jej dło-
ni.
Cudownie było tak leżeć i gawędzić o czym dusza zapragnie. Każdy dowcip
zbliżał ich do siebie, każdy pocałunek zacieśniał więz.
- Nie wiedziałam, że tak może być. - Wtuliła się w jego ramiona.
- Ani ja - przyznał.
R
L
T
Czuła się tak, jakby poznała jego tajemnicę. Pod nienagannie skrojonym gar-
niturem i dobrymi manierami krył się prawdziwy mężczyzna, człowiek z krwi i
kości. Namiętny i kochający. Pomyślała, że nigdy jeszcze nie była z nikim tak
blisko.
- Dobrze ci? - Delikatnie bawił się jej włosami.
- Och, dobrze jest każdej cząstce mojego ciała, najmniejszemu włókienku -
szepnęła. Nie musiała podnosić głowy, by wiedzieć, że się uśmiecha, zamruczała
z zadowolenia i zasnęła.
Philip nie spał. Trzymał ją w ramionach i rozmyślał o przyszłości. Jak będzie
wyglądało jego życie? Widział wiele nieudanych małżeństw kolegów, którzy
rzadko bywali w domu. Większość tych związków nie wytrzymywała próby
czasu. Rozpadały się. No i to ustawiczne zagrożenie... Czy Kit poradzi sobie nie
tylko z jego ciągłą nieobecnością, ale także ze świadomością, że on może stano-
wić dla kogoś cel? Czy temu podoła?
Za oknem wschodził już-księżyc. Philip napiął ramiona, jakby znów brał na
swoje barki niemożliwy do udzwignięcia ciężar.
Dla Kit dni, które potem nastąpiły, były jak zaczarowane. Otwierała się na
nowe życie jak kwiat na wiosnę. To nowe życie uderzyło jej do głowy niczym
wino. -Nie zauważała nic prócz szczęścia, które ją otaczało.
Spacerowała z Philipem po ogrodach, włóczyli się po lesie, a wieczorem sia-
dali przy kominku, trzymając się za ręce. Gdy go nie widziała dłużej niż godzinę,
zaczynała przerazliwie tęsknić. Odnajdowała go w bibliotece, przy komputerze.
Na jej widok odkładał pracę i wyciągał do niej ręce.
R
L
T
Wciąż czuła ogromną potrzebę rozmawiania, opowiedzenia mu wszystkiego o
sobie. Do tej pory unikała zwierzeń.
Ponadto odkryła, że mimo ambitnego programu samokształceniowego ma
jednak znaczne braki w edukacji, na przykład w dziedzinie opery, co wyszło na
jaw, gdy Philip puszczał jej nagrania swoich ulubionych kompozytorów.
Pewnego ranka stało się coś, czego Kit absolutnie się nie spodziewała.
- Chciałabym pojechać odwiedzić moją matkę chrzestną - oświadczyła. -
Mieszka niedaleko stąd.
Ramię otaczające jej talię nagle stężało, jakby to, co powiedziała, sprawiło
Philipowi przykrość.
- Co się stało, kochanie? - Zajrzała mu w oczy. - Chyba nie jesteś zazdrosny
o moją chrzestną? Poza tym chciałabym, żebyśmy pojechali tam razem.
Uśmiechnął się, ale nie ciepłym, intymnym uśmiechem, do którego przyzwy-
czaiła się przez ostatnie dni Tym razem był to zimny, uprzejmy grymas.
- Co się stało? - powtórzyła. - Nie masz ochoty? - spytała zaniepokojona.
- Pojadę, jeśli chcesz. - Ku jej uldze, uśmiechnął się. Naprawdę się uśmiech-
nął. Pocałował ją w czoło.
Mimo to cudowna bliskość ostatnich dni gdzieś znikła. Parę razy pochwyciła
jego smutne spojrzenie. Często patrzył w dal, zamyślony, nieobecny duchem.
Kit zwróciła uwagę na portret kobiety wiszący w jednej z komnat, do której
rzadko zaglądali. Kobieta była bardzo piękna, ale niesamowicie smutna, jakby za
chwilę miała umrzeć z rozpaczy.
- Czyj to portret? - zapytała.
R
L
T
- Bosco - odparł Philip. - Do tej pory jest wziętym malarzem. To obraz z
wczesnego okresu jego twórczości.
- Nie pytam a malarza, tylko o to, kim jest ta kobieta?
- To moja matka - odparł beznamiętnym głosem.
- Nie wygląda na szczęśliwą - stwierdziła bardziej, niż zapytała Kit.
- To tylko dowód kunsztu Bosca, ona nie była szczęśliwa - przyznał Philip.
- Dlaczego? - spytała szczerze poruszona. - Taka piękna kobieta...
- To ojciec, a właściwie jego zawód - odparł. - Najpierw był w dyplomacji,
potem pełnił obowiązki attache wojskowego. Znienawidziła jego pracę, bo tak
naprawdę nigdy jej nie kończył. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl