[ Pobierz całość w formacie PDF ]
określone funkcje: być ojcem ich dziecka, opiekunem, \ywicielem.
Czas pozbyć się złudzeń. Bądz realistą, Reid. Dostałeś wszystko, o co
prosiłeś. Rachel wyszła za ciebie. Będziesz uczestniczył w wychowaniu dziecka.
Nie \ądaj zbyt wiele. Nie proś o więcej. Jak zawsze... spotka cię rozczarowanie.
ROZDZIAA DZIEWITY
Przepowiednia Julesa zaczęła się sprawdzać, gdy z końcem listopada
spadł pierwszy śnieg. Reid znudził się pielęgnowaniem trawnika. Zaczął jezdzić
do Nowego Jorku początkowo raz w tygodniu. Około Bo\ego Narodzenia
spędzał ju\ w mieście dwa dni. Po Nowym Roku wyje\d\ał regularnie w
poniedziałki, środy i piątki.
Dziecko rozwijało się. Rachel z niesmakiem patrzyła na obszerne ciuchy,
które z konieczności musiała teraz nosić. Co miesiąc odwiedzała lekarza.
Badanie ultrasonograficzne wykazało, \e maleństwo jest zdrowe. Lekarz nie
zdołał natomiast określić jego płci. Rodzice w ogóle się tym nie przejęli.
W lutym Rachel zaczęła urządzać pokój dziecinny. Do tej pory kpiła
sobie z przyszłych matek, które z zapałem mościły dla potomstwa wygodne
gniazdko. Teraz sama uległa tej samej potrzebie. Była stałą klientką paru
sklepów z artykułami dziecięcymi. Polubiła mieszkańców pobliskiego
miasteczka. Wyglądała na szczęśliwą mę\atkę i zachowywała się tak, jak na
panią domu przystało. Gdyby nie to, \e jej mą\ sypiał w odległym pokoju po
drugiej stronie korytarza, czułaby się jak prawdziwa \ona. Reid twierdził, \e nie
chce zakłócać jej spokoju, co byłoby nieuniknione, skoro zwykle pracował do
póznej nocy. Komputer zainstalowany w jego sypialni był połączony z
urządzeniami elektronicznymi w nowojorskim biurze. Reid mógł kontrolować
wszystko, co działo się w jego firmie.
Od dnia bankietu w miejskim apartamencie Reid ani razu nie odwiedził
sypialni \ony. Rachel wmawiała sobie, \e przyszły ojciec troszczy się po prostu
o zdrowie matki swego potomka, ale w głębi ducha zdawała sobie sprawę z
tego, \e prawda jest inna. Podczas ostatniej wizyty lekarz wyraznie podkreślił,
\e nic nie stoi na przeszkodzie, by nadal się kochali, jeśli mają na to ochotę.
Rachel wiedziała, \e mą\ coraz bardziej odsuwa się od niej, jakby
przeczuwał, \e narodziny dziecka mogą wiele zmienić w ich \yciu. Nie mogła
sobie darować, \e pochopnie zaproponowała, by na próbę spędzili pod jednym
dachem tylko rok. Ilekroć próbowała do tego wrócić, Reid bagatelizował sprawę
i zmieniał temat.
Podczas weselnego przyjęcia twierdził, \e pragnie cieszyć się \yciem.
Rachel nie sądziła, \e tak to będzie wyglądać. Zaczynała ją nu\yć ta ponura
egzystencja. Z obawą myślała, jak będzie wyglądać ich wspólne \ycie po
narodzinach dziecka. Reid najwyrazniej walczył ze sobą, z nią, z uczuciem,
które zakiełkowało w ich sercach.
Była przygnębiona, bo nie potrafiła do niego dotrzeć. Zastanawiała się
ciągle, jak pokonać lęk i nieufność mę\a. Pragnęła być mu bliska i potrzebowała
jego bliskości. Nie chciała pozostać jedynie matką ich dziecka.
W końcu znalazła sposobność, by przełamać opory Reida. Pewnego
niedzielnego poranka zeszli do salonu i, usadowieni wygodnie w fotelach,
czytali poranne gazety. Nagle dziecko zaczęło kopać. Rachel poło\yła dłoń na
brzuchu i zaczęła go delikatnie masować.
Reid...
Słucham? odparł, podnosząc oczy znad gazety.
Podejdz tu.
yle się czujesz? Reid przeskoczył przez niski stolik i pochylił się nad
\oną, która potrząsnęła głową.
Nie powiedziała, biorąc go za rękę. Poło\yła ją sobie na brzuchu.
Poczekaj.
Maleństwo zdawało się wyczuwać bliskość ojca, który od razu poczuł
energiczne szturchnięcie.
Bo\e...
Rachel uśmiechnęła się radośnie.
Często kopie?
Owszem przytaknęła kiwając głową. Zazwyczaj wówczas, gdy
ciebie przy mnie nie ma.
Reid udał, \e nie rozumie łagodnej wymówki, choć wiedział, \e na nią
zasługuje. Rachel nie powinna się dowiedzieć, czemu ostatnio znikał z domu.
Sprawy firmy mało go obchodziły.
Próbował uciec przed uczuciami, jakie dla niej \ywił.
Wkrótce nadejdzie czas porodu. Rachel będzie musiała zdecydować, czy
chce z nim zostać, czy woli odejść. Od dnia pamiętnego bankietu ich kontakty
cechowała chłodna uprzejmość. Znowu oddalili się od siebie przede
wszystkim z jego winy. Chwilami odnosił wra\enie, \e Rachel wcale nie
zamierza go opuścić... ale nie był tego pewny. Zdawał sobie sprawę, \e
wszystko psuje, i próbował się zmienić. Daremnie. Zawsze tak reagował. Miał
nadzieję, \e przy Rachel pozbędzie się chłodu i nieufności, ale był nadmiernym
optymistą. Przyzwyczajenia okazały się zbyt silne. Ilekroć był z kimś związany,
zaczynały go dręczyć wątpliwości. Na nic się nie zdały mądre rady
doświadczonych terapeutów. Reid nadal nie umiał przywiązać się na dobre i złe,
zaufać bezgranicznie drugiemu człowiekowi... kochać z całego serca.
Rachel była mu ogromnie bliska. Przez krótki czas miał wra\enie, \e
pokonał dawne uprzedzenia, lecz strach znowu go parali\ował i kazał zwątpić w
sens owych starań. Reid odwołał się do rozsądku i stłumił uczucia, posłuszny
bezlitosnej logice.
Chroń samego siebie, powtarzał w duchu. Ona z tobą nie zostanie.
Wkrótce cię zostawi. Tak samo jak inni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]