[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyciśnie.
- Tak, jak wszystko w twoim świecie? - zapytała
cicho.
Odwrócił się i powoli obrzucił ją chłodnym, onie
śmielającym spojrzeniem. Z wystudiowaną swobodą
założył ręce na piersi i oparł się o zmytą deszczem
ścianę domu. Emelina zaczęła się obawiać, że posunęła
się zbyt daleko. Jak zawsze, gdy była zdenerwowana,
przygryzła dolną wargę i jej oczy pozieleniały.
DIABELSKA CENA
- Emelino Stratton, jeśli nie chcesz się przekonać na
własnej skórze, co znaczy prawdziwy nacisk, to lepiej
pohamuj to swoje nowo odkryte zamiłowanie do
prowokacji.
Emelina skurczyła się.
-Już będę grzeczna, Julianie -powiedziała przeciąg
le, z przesłodzoną uprzejmością. - Nie wiedziałam, że
tak łatwo się obrażasz.
Wyprostował się, odwrócił do niej plecami i nacisnął
ramę okna.
- Nie obrażam się łatwo. Tylko jestem przekonany,
że muszę wyznaczyć pewne granice, bo inaczej prze
jdziesz po mnie jak burza!
Okno w końcu uległo. Emelina poczuła rosnące
podniecenie. Julian wszedł pierwszy i pomógł jej
przejść przez parapet. Rozejrzała się po mrocznym
wnętrzu domu Erica Leightona i jej pierwszą reakcją
było zdumienie.
- Wygląda tu zupełnie tak samo, jak u mnie albo
u ciebie!
- A czego się spodziewałaś? Sterty kokainy leżącej
na dywanie przed kominkiem i przygotowanej do
wysyłki? - zapytał spokojnie Julian, przeskakując po
dywanikach w stronę kuchni.
- Co najmniej! - odparowała, patrząc z niechęcią na
jego plecy.
- Nie schodź z dywaników. Rozejrzyjmy się tu
trochę. Ja się zajmę kuchnią, a ty możesz zacząć od
sypialni.
Sypialnia była tylko jedna. Stało tu krzywe łóżko
i popękana toaletka. Emelina przeszukała wszystko
starannie, a gdy skończyła, Julian sprawdził pokój
jeszcze raz. W ten sam sposób przeszli przez cały dom,
ale wkrótce stało się jasne, że żaden oczywisty dowód
nie ujrzy światła dziennego.
- A może tu są jakieś ruchome deski w podłodze
49
^
50
DIABELSKA CENA
albo skrytki w ścianach? - zapytała Emelina trzy
kwadranse później, otwierając szafę w przedpokoju.
-I co z tego? - spytał Julian, odwracając się od szafy.
- Czy chcesz, żebym próbował podważać każdą deskę?
- Chyba nie - westchnęła i zmarszczyła czoło na j
widok kolekcji brązowych papierowych toreb, który
mi zapchana była cała dolna półka szafy. - Zdaje się, że
Leighton to taki typ, który zbiera wszystkie torby j
papierowe.
- Tak? - Zaintrygowany Julian stanął za jej plecami,
pochylił się i zaczął przerzucać torby. - Ciekaw jestem,
po co mu to?
- Niektórzy ludzie tacy są - wzruszyła ramionami
Emelina. - Poza tym, o ile pamiętam, Leighton przez
jakiś czas był zaangażowany w ochronę drzew. On
i Keith interesowali się ochroną środowiska.
- Czy spotkałaś kiedyś Leightona osobiście?
- Raz czy dwa razy. - Emelina wzruszyła ramiona-
mi. - Przeciętny. Brakowało mu charyzmy, bez której
nikt nie zdobędzie prawdziwej popularności, więc
próbował to nadrabiać na inne sposoby.
-
Na przykład
rozprowadzaniem
narkotyków,
- uzupełnił Julian.
- Na jakiś czas dało mu to wysoką pozycję wśród
studentów. Poczuł się ważny. Keith zaczął się od niego
odsuwać, gdy zobaczył, w którą stronę Leighton |
zmierza.
- Twój brat nie brał udziału w tej historii z nar-
kotykami? - zapytał Julian.
- Absolutnie nie! - oburzyła się Emelina. - Keith
interesował się medytacją i zdrową żywnością, nie
narkotykami!
Julian spojrzał na nią z zastanowieniem.
- Zdaje się, że ten twój brat nigdy nie zrobił niczego
złego?
- Niczego naprawdę złego - odrzekła z naciskiem,
DIABELSKA CENA
-Mhm. Ale mimo to jest zdenerwowany i boi się, że
Leighton może mu zaszkodzić? Musi coś w tym być,
Emmy.
- Mówiłam ci już, że jego obecni pracodawcy po
prostu nie zrozumieliby czegoś takiego, jak demonst
racje protestacyjne, radykalna polityka i różne inne
rzeczy. Keith nigdy nie zrobił niczego naprawdę złego,
Julianie, on po prostu prowadził bardzo niekonwenc
jonalny sposób życia. To wszystko! Ale to by wystar
czyło, żeby mu teraz narobić kłopotów.
Na przykład te pół roku, które Keith spędził
w jakiejś zwariowanej komunie, pomyślała przelot
nie.
- Wydaje mi się, że nawet gdyby Keith naprawdę
wpakował się w coś, w co nie powinien był się
pakować, też byś go broniła - powiedział Julian.
- Każdy może popełnić błąd - przyznała Emelina.
- Co nie znaczy, że mój brat popełnił jakieś poważne
błędy - dodała szybko.
- Poddaję się - odrzekł Julian z uśmieszkiem
i zamknął drzwi szafy. - Wyraźnie widzę, że broniłabyś
o niezależnie od tego, co zrobił, czy czego nie zrobił,
ciemnia się. Chodź, lepiej się stąd ulotnić.
- Ale przecież niczego nie znaleźliśmy!
- Skarbie, szansa, że coś znajdziemy, była niewielka.
Na pewno zdawałaś sobie z tego sprawę? Nawet jeśli
Leighton używa tego miejsca dla jakichś przestępczych
celów, to mało prawdopodobne, żeby zostawiał po
sobie ślady.
- Mimo to miałam wielką nadzieję, że coś zna
jdziemy. Chyba teraz pozostało nam tylko obser
wować ten dom przez następnych kilka tygodni.
Zobaczymy, może zdarzy się coś podejrzanego.
- Tak - zgodził się Julian, nie patrząc na nią.
- Sądzę, że to jest jedna z możliwości.
- A jakie są inne? - zapytała gorliwie, przełażąc
51
52
DIABELSKA CENA
przez okno. Julian sprawdził, czy na framudze nie
pozostały ślady.
- Cóż, mógłbym trochę popytać.
- Rozumiem. - Emelina wyobraziła sobie, jak Julian
uruchamia długie macki kontaktów mafii, i przeszył ją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]