[ Pobierz całość w formacie PDF ]

angielszczyzną. - Wspaniałe widowisko polegało na ścinaniu głów opornych jeńców oraz cywilnych
Chińczyków i Malajczyków, podejrzanych o antyjapońskie przekonania. Możemy więc spokojnie
porozmawiać.
Peter przypatrywał się obcemu uważnie. Starał się go ocenić na pierwszy rzut oka, dopatrzeć, co
kryło się pod tą gładką i ugrzecznioną powierzchownością. Od tego człowieka zależeć mogło
przecież powodzenie ucieczki. Nie znał go zupełnie, chociaż ciągle miał wrażenie, że słyszał
poprzednio jego nazwisko i to niejeden raz. Czy intencje cywila były szczere? Czy przypadkiem nie
był to japoński agent, pragnący sprowokować ucieczkę, a potem wydać w ręce wroga?
- Doskonale, McNeill - ucieszył się Vincent, mający widać całkowicie zaufanie do nieznajomego.
- Właśnie rozmawiałem z porucznikiem Shannonem o naszym planie,..
McNeill powstrzymał go łagodnym ruchem ciemnej, opalonej ręki,
- Ad rem, [34] kapitanie, nie traćmy czasu. Szanse powodzenia są mizerne - powiedział cicho,
jakby z żalem. - Ale niewątpliwie istnieją. Trzeba jednak zasięgnąć opinii reszty naszej grupy. Albo
wieją wszyscy, albo nikt. To zasadniczy warunek.
- Zgadzam się - burknął Peter.
- O ile wiem, poruczniku - McNeill zwrócił się bezpośrednio do Shannona - pan ma specjalne
powody, by do ucieczki zabrać się szybko. Ja również. Wielmożny kapitan Teruci to zwyrodnialec,
przekonałem się już o tym - dotknął świeżo zagojonej szramy na twarzy. - Koncikusio! - zaklął z
pasją po japońsku.
Peter uniósł brwi w górę.
- Pan zna japoński, McNeill?
Uśmiech nie znikał z ciemnej twarzy cywila, a Shannonowi wydało się, iż w tym uśmiechu kryło
się coś... uśmiech miał jakieś znaczenie... ale jakie?
- Znam wiele języków, poruczniku - padła odpowiedz. McNeill przypatrzył się zniszczonej
baretce na piersi Petera. - Pan zestrzelił dwadzieścia dwa samoloty japońskie, prawda?
Shannon zdumiał się, zdołał się jednak opanować.
- Tak. Ja pana już gdzieś widziałem, McNeill - nie spuszczał oczu z obcego, badał dalej. - Chyba
również słyszałem o panu od kogoś bliskiego.
- Ludzie poznają się w najdziwniejszych okolicznościach, poruczniku. Ale tym razem nic
dziwnego, że mnie pan widział Swego czasu pracowałem na pańskim lotnisku, w Seletar. Wspominał
zaś pewnie o mnie major McLochlon, który wielokrotnie wypijał w moim towarzystwie szklaneczkę
whisky. Porządny, uczciwy i dzielny człowiek - McNeill zamyślił się. - Szkoda go, chociaż miał
piękną śmierć.
Dopiero teraz Peter przypomniał sobie, iż o Alanie McNeill wspominał McLochlon zarówno w
Klubie Morskim, jak i pózniej, przed swym ostatnim lotem.
- Poza tym, Shannon, znałem ongiś pańskiego ojca.
- Mojego ojca? - tym razem Peter nie zdołał ukryć zdziwienia.
- Hm. I ja zabawiałem się w plantowanie kauczuku, chociaż przez krótki czas. Spotykaliśmy się
zresztą tylko przejściowo, jeszcze wtedy, gdy żyła pańska matka, Helen Mary Shannon. Dawne czasy,
poruczniku.
- Taak, dawne - zgodził się zaskoczony i zbity z tropu lotnik.
Nie potrafił rozszyfrować tamtego. Nadal mu nie dowierzał, chociaż McNeill zaczynał mu w
nieokreślony sposób imponować. Niepozorny cywil, zachowujący się z niezmierną grzecznością,
miał w sobie coś, co wyróżniało go, stawiało jakby wyżej od rozmawiających z nim oficerów.
Peterowi wydało się nagle, iż ma przed sobą dowódcę znacznie starszego stopniem.
Zapadła cisza. Vincent w zamyśleniu wpatrywał się w zabrudzone buty. Wzrok McNeilla błądził
gdzieś po bananowym lesie poza ogrodzeniem. Peter, zmarszczywszy czoło, ukradkiem obserwował
tajemniczego cywila. Zaduch ludzkich odchodów, ropiejących ran i brudu rozchodził się po  klatce ,
tamował oddech. Nawet świeżość nocy nie zdołała go rozproszyć.
 Ile on może mieć lat? Znał ojca i matkę? Musi być o wiele starszy ode mnie, chociaż na to nie
wygląda. Co kryje się w tym człowieku? Skąd wiedział o liczbie moich zwycięstw? Skąd znał
McLochlona? Dlaczego Szkot miał do niego zaufanie?
Przykucnął obok nich jeszcze jeden członek grupy, nowozelandzki podporucznik, Len Hitchcock. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl