[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czy mówiłem pani ostatnio, że panią kocham, pani Rachel Wilder Chance?
- Ostatni raz podczas lunchu. - Długie nogi Rachel objęły go w miłosnym uścisku. -
Możesz powiedzieć mi jeszcze raz, jeśli masz ochotę.
Chwycił jej ucho zębami i ugryzł delikatnie.
- Kocham cię.
- Ja też cię kocham - szepnęła, patrząc mu w oczy z wyrazem całkowitego oddania.
Chance poruszał się wolno i leniwie, wchodząc coraz głębiej, aż Rachel wstrzymała
oddech i zamknęła oczy. Jej paznokcie wbiły się w jego ciało, zostawiając na skórze małe
półksiężyce. Chance szeptał jej do ucha namiętne słowa miłości.
Na dworze rozszalała się burza, ale w powozowni było sucho i przytulnie. A stara
wiktoriańska sofa, tak jak przepowiedział Chance, okazała się wystarczająco mocna, żeby
służyć kolejnemu pokoleniu Chance ów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]