[ Pobierz całość w formacie PDF ]

alarmowego i tak dalej, czują się jak ryba wyjęta z wody. Postanowili wywiedzieć się o
nazwiska właścicieli wszystkich błękitnych helikopterów i to zdaje się wszystko, co mogą
zrobić. Powiedzieli, \e śledztwo w sprawie kradzie\y obrazu Cezanne'a jest w toku, a je-
śli chodzi o obraz Renoira, to najpierw musi być ekspertyza rzeczoznawców, potwierdza-
jąca fakt zamiany oryginału na kopię. I odjechali.
Usłyszeliśmy dzwięk gongu wzywającego domowników na kolację. Po chwili w hallu zja-
wiła się Yvonne, a niemal równocześnie z nią zszedł z góry baron de Saint-Gatien. Wy-
soki, szczupły, o siwiejących skroniach i ujmującym uśmiechu, wyglądał na uosobienie
uczciwości. Niewiarygodne wydawały się podejrzenia Pigeona, \e być mo\e ten arysto-
krata i d\entelmen w ka\dym calu, były oficer marynarki, kradnie obrazy z własnej gale-
rii.
Yvonne zaś tego wieczoru wyglądała jak bocian. Miała na sobie czarną spódniczkę, białą
bluzeczkę, włosy związane czerwoną kokardą. Trzy bocianie kolory: czerń, biel i
czerwień. I te jej długie nogi, które przypominały suche gałązki lub zgoła bocianie
nó\ki.
 Jak się panowie czują?  zapytał nas uprzejmie baron.
Nie zdą\yliśmy odpowiedzieć. Otworzyły się gwałtownie frontowe drzwi i do hallu we-
szła madame Eveline w nowym i równie ogromnym jak poprzednio kapeluszu. Tym ra-
zem przypominał nie ogród kwiatowy, a zgoła grządkę warzywną; zdawało mi się, \e wi-
dzę na kapeluszu nać pietruszki i gałązkę selera.
Za madame Eveline wkroczył do hallu wysoki, niezmiernie chudy jegomość w kremowej
panamie na głowie. W lewym kąciku ust miał cygaro, a minę pełną melancholii, jakby
przed chwilą wrócił z własnego pogrzebu. Zamiast krawata dynadała mu pod szyją \a-
łobna czarna wstą\ka. Garnitur te\ miał ciemny. Wyglądał tak, jakby chciał dać do zro-
zumienia, \e był na własnym pogrzebie, ale stało się to dość dawno i do pewnego stop-
nia zdą\ył się z tym faktem oswoić.
Madame Eveline dramatycznym gestem wskazała nam \ałobnego osobnika.
 Oto pan Robinoux, detektyw prywatny z Pary\a, wynajęty przeze mnie. Będzie ścigał
Fantomasa. Caramba, porca miseria, musiałam uciec się do pomocy detektywa z Pary\a,
skoro wy, panowie  tu ręka ciotki Eveline skierowała się ku panu Pigeonowi i mnie 
wy, panowie, jesteście bezradni.
Byłem ogromnie ciekawy, czego madame Eveline dowiedziała się w Pary\u o osobniku
nazwiskiem Francois Burges. Ale oczywiście rozmowę na ten temat nale\ało odło\yć do
chwili, gdy będziemy mogli spotkać się na osobności.
Baron Raoul de Saint-Gatien na widok detektywa nie okazał ani radości, ani te\ niechęci
czy zdziwienia. Z jego twarzy nie zniknął ujmujący uśmiech.
Skinął głową panu Robinoux.
 Bardzo mi miło poznać pana. I zwrócił się do Yvonne:
 Niech Filip poło\y na stole jeszcze jedno nakrycie.
Detektyw z Pary\a jakby był niemową. Nie odezwał się do nas słowem, tylko ze swego
\ałobnego garnituru wyciągnął kilka biletów wizytowych. Wręczył je nam kolejno, po-
czynając od barona. Na bilecie wizytowym było napisane:
Robinoux senior i Robinoux junior. Agencja Detektywistyczna. Tanio i dyskretnie. Pary\
Bulwar Clochardów 10.
Zapewne wręczenie biletu było w jego przekonaniu równoznaczne z prezentacją.
Odezwał się Pigeon:
 Aaskawy pan jest seniorem Robinoux czy juniorem?
 Jestem Robinoux młodszy  odparł detektyw ledwie dosłyszalnym szeptem.
Pigeon niegrzecznie wzruszył ramionami.
 Nigdy nie słyszałem o \adnym Robinoux...
 Bardzo mi przykro  szepnął detektyw z Pary\a i stał się jeszcze smutniejszy.
Madame Eveline radośnie zatarła ręce.
 Co trzy głowy, to nie jedna. Caramba, porca miseria. Teraz mamy tu trust mózgów de-
tektywistycznych.
Przeszliśmy do jadalni i zasiedliśmy przy stole. Gdy tylko zaczęła się kolacja, w hallu za-
dzwięczał telefon. Słuchawkę podniósł Filip i poprosił barona. Po chwili baron wrócił i
spokojnie, jak przystało na arystokratę, oświadczył:
 Dzwonił pan Armand Durant. Nie wróci dziś z Pary\a, bo pękł mu wał korbowy. Mu-
siał w Pary\u oddać wóz do naprawy.
I dodał po chwili wahania, jakby się obawiając, \e to, co powie, mo\e sprawić przykrość
jego gościom:
 Eksperci stwierdzili, \e obraz Renoira jest falsyfikatem. A więc oryginał został skra-
dziony.
 Caramba, porca miseria!  zawołała madame Eveline i zwróciła wzrok na detektywa
z Pary\a.  A więc do dzieła, młody człowieku. Do dzieła!
Od tej chwili rozmowa w jadalni oczywiście obracała się wokół osoby Fantomasa. Pan
Robinoux zadawał baronowi pytania swym ledwie dosłyszalnym szeptem, baron wyja-
śniał sprawę okrągłymi zdaniami. Pytania Robinoux były podchwytliwe, nie ulegało wąt-
pliwości, \e jest fachowcem w swej bran\y. To chyba przełamało w panu Pigeonie nie-
chęć, jaką początkowo \ywił do detektywa z Pary\a. Włączył się do rozmowy i postawił
przed Robinoux kwestię, którą omawialiśmy w hallu, czekając na kolację.
 Czy mógłby mi pan wyjaśnić  zwrócił się do Robinoux  jaki cel, pana zdaniem,
przyświecał Fantomasowi, gdy pisał do barona listy z \ądaniem okupu? Przecie\ wie-
dział, \e baron okupu nie zapłaci, bo nie ma pieniędzy. A po drugie: jaki cel przyświecał
złodziejowi, gdy ostrzegał, \e ukradnie ten, a nie inny obraz, przez co utrudniał sobie
planowaną kradzie\, powodując zwrócenie baczniejszej uwagi kustosza na wymieniony
obraz.
Robinoux westchnął i szepnął:
 Nie jestem jasnowidzem, proszę państwa. Skłonny jestem jednak mniemać, \e zło-
dziej pisał listy ju\ po fakcie kradzie\y, a nie przed faktem.
 Co pan przez to rozumie?  wykrzyknęliśmy chórem. Głos pana Robinoux szemrał
jak niewidoczny strumyk:
 Przypuszczam, \e Fantomas pisał listy z \ądaniem okupu ju\ po ukradzeniu obrazu
Cezanne'a i Renoira.
 Jeśli ukradł, to po co \ądał okupu?  zdumiał się baron.
Robinoux odparł:
 Obydwa te obrazy są bardzo trudne do sprzedania. A w ka\dym razie sprzeda\ ich
połączona jest z powa\nym ryzykiem. Być mo\e Fantomas, dokonawszy kradzie\y, łu-
dził się, \e baron zechce odkupić od niego skradzione obrazy i to właśnie miał na myśli
\ądając okupu.
Pigeon roześmiał się głośno. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl