[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przed działaniem jak dzika bestia... To tłumaczyło nie tylko degenerację wszelkich grup
przestępczości zorganizowanej, wyradzanie dyktatorskich klik, ale pozwalało zrozumieć, dlaczego w
nawet najbardziej wzorowych zakładach penitencjarnych zamiast do resocjalizacji dochodzi
zazwyczaj do pogłębienia cech kryminalnych wśród skazanych. Po prostu przestępcy zarażają się od
siebie... Oczywiście, siła i agresywność zbrodniarza zależą od szczepu wirusa. Egzemplarze
uzyskiwane od martwych bandytów były bardzo słabe. Charles stosował krzyżówki i naświetlenia, i
wreszcie otrzymał niezwykły mutant. Czystą drobinę zła. Nazwał ją  supermordercą ...
- Ale po co robiłeś to wszystko, Charley? - przerywa Jack;
- Zamierzałem wyprodukować szczepionkę. Wyobrażasz sobie: świat bez przestępstw, bez
instynktów morderczych, a jeśli wirusowa koncepcja zła da się uogólnić, być może bez gwałtu,
przemocy i wojny.
- Zbyt piękne, żeby było prawdziwe!
Crane milknie na chwilę, nabiera powietrza niczym pływak przed głębokim nurem.
- A jednak przeżyłem dzień swego triumfu! To było dwa miesiące temu. Doświadczenia
prowadziłem na szczurach i królikach. Zainfekowany królik na mych oczach zadusił rosłego szczura...
Niestety, był to również dzień mojej klęski. Kiedy po walce przenosiłem królika do jego klatki,
wyrwał się i ukąsił mnie w rękę... Zaraził! Porter patrzy na przyciśniętą nieomal do szyby twarz
przyjaciela i mimowolnie spogląda na zasuniętą szufladę.
- Tak, Jack. Masz przed sobą nosiciela  supermordercy , człowieka bez skrupułów, potencjalnie
najgrozniejszą bestię świata...
Przy wyrazie  bestia dziwny grymas przewinął się przez usta naukowca. Porter nie wierzy.
- Jesteś chory, Charley...
- Tak, jestem bardzo chory, jestem nieuleczalnie chory, śmiertelnie chory - stopniuje Crane... -
Owszem, próbowałem się leczyć, stosowałem środki farmakologiczne, przetoczyłem krew... Udało
mi się jedynie zahamować rozwój zarazka, utrzymywać go w stanie przygłuszonym. W tej chwili
jestem na narkotycznej blokadzie, chwalić Boga kontroluję swoje posunięcia. Co parę godzin, gdy
czuję, że działanie lekarstwa mija, wzmacniam dawkę. Gdyby nie ten specyfik, dawno byś nie żył,
Jack... Jesteś w wiwarium kobry królewskiej. Wypuszczonej kobry, tęskniącej za zbrodnią!
 Wariat  -przemknęło Porterowi, nie wierzył w opowieść naukowca, nie miał jednak
wątpliwości, że mężczyzna stojący za szybą jest chory umysłowo.
  - Może wezwę lekarza? - powiedział nieśmiało.
- Im mniej osób ma ze mną do czynienia, tym lepiej - skontrował Charles. - Posłuchaj uważnie.
Kiedy usunę tę szybę, zastrzelisz mnie. Zastrzelisz bez skrupułów, jakbyś miał przed sobą wściekłego
psa. Wiem, że potrafisz to. W tej kasecie znajdziesz w hermetycznym opakowaniu sterylne ubranie.
Ubierzesz się dopiero na korytarzu. Na koniec oblejesz całe wnętrze benzyną, podpalisz i opuścisz
mieszkanie... Nie, nie bój się, ogień nie przeniknie na zewnątrz. Wszystko tu jest ogniotrwałe. Musisz
to zrobić! Musisz, nawet jeśli w trakcie chciałbym zmienić zdanie... Ja też się boję. Dobrze. Jack?
- Wykluczone - padła odpowiedz.
- Musisz! - nerwowy tik począł wstrząsać wychudzoną twarz Crane a. - Pamiętaj, cały czas
egzystuje we mnie dwóch ludzi... Ten drugi jest niewidoczny, ale czujny. Jak myślisz, kto nie
pozwala popełnić mi samobójstwa? To on... Fest coraz silniejszy, w miarę jak ja słabnę. Wiem, że
pewnego dnia powstrzyma mnie przed zastosowaniem blokady. I wtedy wyjdę na zewnątrz. Ruszę
zarażać, zabijać... Nastanie czas apokalipsy. Wiesz, że nie zabraknie mi pomysłów... Nawet jeśli
mnie zlikwidują, zdążę przekazać zarazę dalej... Wirus znajdzie następnych żywicieli. Dobrze
wyhodowałem mego  supermordercę . Bardzo dobrze! Jest odporny na wszystko. Wyobrażasz sobie
tę ogromniejącą epidemię zbrodni? - głos naukowca przechodzi w chichot. Crane podryguje
nerwowo, przeskakując z nogi na nogę. - No, pora, już pora! - wota nagle zmieniając ton. Wychudła
ręka odnajduje pokrętło. Przezroczysta płyta zaczyna się odsuwać. Chwiejąc się na nogach Crane
wchodzi do rzęsiście oświetlonego pokoju.
- Szybciej, on się wyzwala!
Jack jest spokojny. Wie, że tylko jego spokój może powstrzymać szaleńca. Zresztą co może
zrobić mu ten wątły człowieczek?
- Może wezmiesz lekarstwo? - proponuje.
- Nie wezmę lekarstwa - chrypi Charles i jakby drugim głosem dorzuca. - No strzelaj, strzelaj,
durniu! Co cię powstrzymuje?!
Krążą po pokoju. Oczy naukowca nabiegły krwią, w kącikach ust zbiera się ślina...
- I to ma być mocny człowiek! - syczy. - Głupiec, dureń bez wyobrazni, zawsze byłeś durniem, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl