[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i postawimy tu kozła na drodze.
Cha, cha, dostojny, błyskawiczny panie,
nie przerazisz nas dzisiaj świstem ni gwizdaniem!
Oto my, głupie, niewolnicze szyny
pluniemy tobie w twarz i z barków cię zrzucimy!
A kiedy runiesz w dół
pod czarne nasze stopy,
z radości
przestaniemy się wreście raz prosić
przeskoczymy te mosty, rowy i okopy
pójdziemy szlakiem białych pól&
Tam, w dolinie,
złamiemy prostą naszą linję,
zakręcimy się wokół kościoła,
zrobimy zygzaki, trójkąty i koła,
spirale, parabole,
kwadraty i półkole,
i niby elastyczny wąż
będziemy płynąć wciąż
z góry i na dół, do góry
ze ziemi do chmur i nad chmury
aż zawiśniemy w błękicie&
A o świcie
nie będzie nas męczył budnik stary
i patrzył w luki, śruby, szpary&
JAN EMIL SKIWSKI
BEETHOVEN
W rytmach spokojnych Bóg ci tłumaczy,
co świat, co wola znaczy,
Droga otwiera się prosta
w górę, w niebiosa 
niema już tajemnicy.
Przy słońca kosmicznej świecy
rzeczy oglądasz ludzkie i boskie,
w język twój nieprzenośne.
Beethoven cześć ci oddaje,
odkrywa ci te kraje
spokojnie, uroczyście,
stronica po stronicy,
w gwiazd skupionej asyście. 
Droga otwarta, prosta, szalona 
pęd bytu w kosmicznych kołach
wirem cię swym oplata 
gdzieś jest, kruszyno zagubiona?
I zaraz słyszysz odpowiedz
miarową miarową,
jak profesorskie kroki,
arytmetyki wyroki,
gamy przykładne, rąbane,
z fortepianu dobywane.
I droga znowu, droga&
kosmicznej przestrzeni budowa,
obojętność boska, wielka
w przestworze pęka.
ARTUR MARJA SWINARSK1
ZWITY FRANCISZEK Z ASY%7łU
Z wszystkich świętych Pańskich,
Co mieszkają w niebie,
Zwiaty Franciszku z Asyżu,
Najbardziej kocham Ciebie.
Piękna jest świata Teresa
I pachnie jak centifolja,
Pisze poezje dla Marji,
Poezji gruby foljał.
I także święta Cecylja
Jest piękna  jak nokturn Szopena,
Przy niej jak kantylena
Wydzwania się Magdalena.
Piękne są Zwięte  a Zwięci
Są wielcy i mocarni;
Są Zwięci biali i żółci,
Jeden nawet jest czarny.
Zwięty Kazimierz młodziutki
W królewskiej chodzi gloryi,
A święty Jacek ma kryzę
Jedwabną wokoło szyi.
Lecz z wszystkich Zwiętych w niebiesiech,
Co tańczą przed Mar ją po tęczy,
Najbardziej Ciebie kocham,
Franciszku, Tyś mi najświętszy.
Jakiż Twój głos był dzwonny 
Jak głos złotego dzwonka,
%7łeś mógł ze słowikiem śpiewać
I mówić do skowronka.
A krok Twój jaki był miękki,
Najlżejszy z wszystkich kroków,
Aż sarna stanęła przed Tobą
I oczy otwarła szeroko.
Włosy Twe były tak wonne,
Niczem kadzidła w Delfi,
%7łe nawet przypłynął do Ciebie
Nad brzeg tańczący delfin.
A słowa Twoje& Tyś wszystkich
Słońcem swych słów obdarzał 
I przyjaciela swego,
Henryka Rousseau, malarza.
Od słów Twych wiejski kościółek
Cały stanął w promieniach 
Wtedy to widział Cię Wowro,
Ostatni świątkarz z Gorzenia.
Z Wszystkich Zwiętych pańskich,
Co mieszkają w niebie,
Zwięty Franciszku z Asyżu,
Najbardziej kocham Ciebie.
JAN SZTAUDYNGER
O BURMISTRZANCE I TOPIELCU
Pogubione statki, jak pióra,
Woda w siebie schowana, ponura,
Rzeka miasto ścisnąla wstążką,
Jakież cichą i mroczną i wąską.
Wchodzi noc do wszystkich okien,
A topielec ma race mokre,
A ze wszystkich dziewczyn najczystsza
Małgorzata  córka burmistrza.
Pogubione statki jak pióra
Włóką cienie dziwaczne po murach,
Zwiatło latarń  topi się w wodzie
A topielec  dusi je w splocie.
Małgorzata swe włoski czesze:
 Niechaj niemi raz ostatni ręce ucieszę .
Małgorzata w zwierciadło zerka:
 Nie zabiorę tam do Warty  lusterka
Pogubione statki jak pióra
Po cieniach, po lazurach,
W rozplusku sennym fal
Płyną jak czuby palm,
Małgorzata nad wodą staje
 A pogwar wód ją łaje
Małgorzata do wody skacze
 A fala nad nią płacze 
W ramiona ja chwyta topielec
Wyprawia huczne wesele:
Małgorzato  Małgorzato 
Pogubione statki jak pióra,
Płyną jak wody palm
A Warta cichutkim szumem
Pogrzebny nuri psalm.
Pan burmistrz wydziera z kronik
Kilka spisanych stronnic,
Zlad wszelki o córce znikł
I nie wie o niej nikt.
I tylko pózną nocą
Gdy siq światła z topielcem szamocą,
Płacze głąb  po co  po co. 
TADEUSZ WITTLIN
POCHWAAA NARCIARSTWA
Roztacza się bezkres daleki
I błyska szkliście, srebrzyście.
Milczące stoją smreki,
Białą ciężarne okiścią.
Pod lodem szumi strumień
Ze skalic w niebo wbitych.
Czerwone słońce rumieni
Krzesanic stalaktyty.
W cichym, poważnym biegu,
Zakuci w zbroicę nart,
Przesuną po białym śniegu
Biali rycerze Tatr.
Zostawią za sobą pole
Przerżnięte brózd równym pasem
Jak zmarszczki na białem czole
Zoranem lemieszem czasu.
POECI NIEZRZESZENI  POETKI
JANINA HELM PIRGO
LE%7ł ZNIEGI BIAAE
Leżą śniegi białe&
Dzisiaj rano może spadły, może nocą spadły cichą&
Pognały gdzieś wiatry, potepieńce, szaleńce  wiatry
pognały&
Tak skowytały wczora po stepie&
Tak skowytały&
%7łałośnie zawodziły& zawodziły&
Hulały czasem, hulały głośno&
A pózniej płakały&
Tuliły się do mego dworku, kuliły zbiedzone i cicho,
cicho płakały&
Trzeba było płakać z niemi&
We łzach usnęłam z wieczora i we Izach się
obudziłam&
A wiatry pognały& Potepieńce, szaleńce  wiatry
pognały&
Nikt nie płacze, nikt nie zawodzi&
Leżą śniegi białe&
Całuny śmiertelne&
I. K. IAAAKOWICZ
CZY PAMITACIE?
Białą brzozę nad błotnistą drogą,
nędzne sosny, stojące szeregiem,
co się zimą tak zgięły pod śniegiem,
że choć wiosna, podnieść się nie mogą,
czarna wodę kałuży przy chacie
czy pamiętacie?
A dziedziniec cały brukowany?
A kościelne postarzałe ściany?
A ten cmentarz, całej wioski krewny?
Zpiew żebraków, dokuczliwy, rzewny J
po pod murem! wiosną, przy odpuście&
A jak okiem sięgnąć wzdłuż  stragany
i sukmany, sukmany, sukmany!..,
A dziewczyny  każda w kraśnej chuście
każda rosła, a harda, a śliczna 
 taka już uroda okoliczna 
każda trochę z góry patrzy na Cię&
Czy pamiętacie?
Jak to było kiedyś na jarmarku:
od Adama wziął Kuba po karku,
Jasiek Maćka potłukł na otręby,
Stach Wałkowi powybijał zęby.
Wszystko się skończyło w jednej chwili,
niewiadomo, o co się pobili,
niewiadoma skąd się wzięła zgoda.
Ot, zwyczajnie młodość  krew nie woda!
Tak bywało nieraz, miły bracie,
czy pamiętacie?
Ach, jak teraz duszy bywa nudno
w wielkiem mieście, w tysiącznym natłoku.
Tak tu ciemno, tak głośno, tak brudno,
tak się ciągle coś naprzykrza oku:
to dom jakiś, to pomnik, to kolej,
wielka rzeka, więziona w kamieniu,
co nie tłucze się o głaz. W uśpieniu
sunie wolno tak, aż serce boli
i łzy płyną żałosne z pod powiek,
że ją pojmał i ujarzmił człowiek.
U nas, wyjdziesz na drogę o świcie,
a już mały ptak zbudził się w życie,
już jaskółka pod strzechą szczebiota;
koń, w kosmate spętany postronki,
podniósł głowę i patrzy we wrota;
skrzypnął żóraw zachlupała woda&
A na niebie pogoda, pogoda,
a pod niebem skowronki, skowronki!
Chaty  małe, maleńkie okienka:
tu i ówdzie w progu, na dziedzińcu
błyśnie jasna główka, w słońcu płowa
i dziecinna jaskrawa sukienka
to się rzuci w oczy, to znów schowa.
Pył kłębami wstaje na gościńcu,
bzy u krzyża kwitną po nad drogą.
Jak tu cicho, pokornie, ubogo:
podupadły płot wokół się ściele:
a jabłonek w sadzie  tak niewiele,
kwiatów kilka przed chatą się świeci,
strzecha  stara, zaraz się rozleci,
a stodoły dach  tata przy łacie&
Czy pamiętacie!? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl