[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Ten samolot wróci!  zawołała z rozpaczą.
 Chce się pani zało\yć? Stawiam dziesięć tysięcy dolarów.
Zaniemówiła na moment, kompletnie zdruzgota na jego pewnością siebie. Kiedy
wreszcie zdołała odzyskać glos, kipiała złością.
 Ostrzegam pana, panie Shepard  syknęła  \e jeśli tylko ośmieli się pan
tknąć mnie palcem, po\ałuje pan. Ukończyłam kurs samoobrony i umiem sobie
radzić z przeciwnikiem  zakończyła buńczucznie i odwróciwszy się na pięcie
pomaszerowała w stronę domu.
Zdą\yła ujść zaledwie kilka kroków, kiedy silna dłoń chwyciła ją i obróciła tak,
by musiała spojrzeć w oczy swego prześladowcy. W twarzy Ransoma drgał
napięty mięsień, zdradzając jego determinację.
 Nie wątpię, \e umiesz sobie poradzić, Saro
 wycedził, prowadząc ją w stronę domu.  Nie przeszkadza ci chyba, \e
nazwałem cię po imieniu, co?
 Wszystko mi przeszkadza! Wszystko, co pan robi i mówi!  wrzasnęła,
szarpiąc się bezsilnie.
 To miło  stwierdził z przera\ającą obojętnością.  Mnie natomiast nie
przeszkadza, jeśli będziesz mówić do mnie Rance.
ROZDZIAL PITY
Ransom trzymał mocno swoją rudowłosą brankę i kipiąc gniewem pan przed
siebie.
 Cholera, niech no tylko dorwę tego przeklętego Dorfmana!  mruczał
wściekle.
 Poczekaj, mo\e jeszcze przyśle samolot  zdyszanym głosem wtrąciła Sara,
ledwo mogąc nadą\yć za jego zamaszystymi krokami.
 Tak, przyśle!  miotał się.  O ile sobie przypominam, samolot firmy jest
zarejestrowany na sześć osób. Nasz cwaniak po prostu namówił pilota, \eby
naopowiadał ci tych bzdur o limicie obcią\enia. Mówię ci, Izaak chce, \ebym
wreszcie miał kobietę i uznał, \e tak śliczny rudzielec jak ty doskonale się do
tego nadaje.
Sara rumieniąc się zerknęła ukradkiem na jego regularny profil. Nazwał ją
 ślicznym rudzielcem ! Choć komplement wypowiedziany był w gniewie, nie
była w stanie oprzeć się jego urokowi.
Ransom puścił ją dopiero na werandzie. Stanęła przed nim, dysząc cię\ko.
 Nigdy nie zostałam tak brutalnie potraktowana przez...  urwała, nie mogąc
złapać tchu.
 Przez mę\czyznę, tak?  dopowiedział, krzy\ując ręce na piersi. 
Przepraszam cię, ale byłem trochę zły  dodał pojednawczo.  Nie znoszę,
kiedy się mnie robi w konia.
Nie mogę uwierzyć, \e on kłamał. Mo\e ten samolot miał za du\o baga\y i
naprawdę był przecią\ony?
 Kiedy tylko spotkam tego Dorfmana, zabiję go
- wymruczał Ransom zmęczonym tonem. A potem go wyleję - dodał mściwie.
 Na to jest ju\ przygotowany  zachichotała Sara.  Nie pamiętasz, jak
mówił, \e niedługo będzie najlepiej ubranym byłym prawnikiem w kolejce do
urzędu zatrudnienia?
Popatrzył na nią zaskoczony, a potem zobaczyła, jak uśmiech powoli rozjaśnia
mu twarz. Machnął ręką z komiczną rezygnacją i roześmiał się nagle szczerze i
głośno. Po raz pierwszy widziała go tak radosnego i odprę\onego.
 Co cię tak rozbawiło?  zapytała.
 Nigdy nie mogę się długo gniewać na tego faceta
 wyznał z pełnym rozczulenia błyskiem w oku.
 I dlatego chcesz go co chwila zwalniać?  nie dowierzała.
 Izaak to porządny gość i świetny kumpel. Zawsze działa w dobrej wierze,
choć czasami zle pojętej. Jest dla mnie czymś więcej ni\ brat, ni\...  urwał
nagle, a rysy ściągnęły mu się boleśnie. Sara przysięgłaby, \e dostrzega w jego
oczach łzy. Zamrugał gwałtownie i dodał ju\ spokojniej:  W ka\dym razie
Dorf nie musi się bać utraty pracy.
Przerazliwy smutek, którego istnienia w duszy tego człowieka mogła się tylko
domyślać, odebrał jej na moment zdolność reakcji. Dopiero po długiej chwili
zebrała się na odwagę, by zadać pytanie, które nie dawało jej spokoju.
 Czy masz brata, Rance?
Grymas wykrzywił ładne usta Sheparda.
 Nie, Saro. Nie mam brata  odpowiedział głosem ostrym jak brzytwa i
odwrócił się od niej gwałtownie. Została na werandzie sama.
Następnego dnia powitał ją słoneczny ranek, który jak na tutejsze warunki mógł
uchodzić za ciepły. W południe temperatura sięgała dziesięciu stopni, a łagodna
bryza leniwie przeczesywała wzgórza. Sara z radością wystawiła twarz do
słońca. Wracała do domu po długim spacerze i wprost rozsadzała ją chęć
zrobienia czegoś po\ytecznego.
W domu nie było nikogo. Ransom zapewne pochłonięty był obserwacją swoich
ulubionych mew, młodzi zaś pobiegli do zatoki bawić się z delfinem. Sara
krą\yła po domu czując, \e zwariuje, jeśli za chwilę nie zabierze się za
sprzątanie. Wreszcie zdobyła się na odwagę i postanowiła poszukać odkurzacza.
Wcześniej potajemnie odgarnęła graty z niektórych miejsc, uzyskując przejście,
które teraz za wszelką cenę chciała odkurzyć, zupełnie jak gdyby przecierała
symboliczne drogi do wolności.
Po dwudziestu minutach intensywnych poszukiwań zdenerwowała się nie na
\arty. Nigdzie nie mogła znalezć odkurzacza. Nasuwał się tylko jeden wniosek
 musiał być gdzieś w pokoju Ransoma. Nasłuchując stanęła przed drzwiami i
z wahaniem nacisnęła klamkę. Miała paskudne uczucie naruszania cudzej
prywatności  lecz przymus sprzątania okazał się silniejszy.
Ten pokój musiał być kiedyś bardzo przyjemny, teraz jednak nie ró\nił się
stopniem zabałaganienia od reszty domu. Stare meble w niewyszukanym stylu
wyglądały na funkcjonalne i wygodne. Be\owy dywan tonął pod zwałami ubrań
i papierzysk, podobnie jak
długa ława ustawiona pod oknem z widokiem na morze. Nad szerokim łó\kiem
wisiała fotografia W Czarnej ramce, przedstawiająca znaną ju\ jej młodą
kobietę przytuloną do Ransoma i trzymającą na rękach ciemnowłosego
chłopczyka. Wszyscy troje uśmiechali się jak klasyczna szczęśliwa rodzina.
Sara przygryzła wargi i szybko odwróciła wzrok.
Drzwi do garderoby były zamknięte. Kiedy pode szła i przekręciła gałkę, nie
wiadomo dlaczego poczuła się jak złodziej. Drzwi otworzyły się bez oporu.
Drgnęła, oślepiona nagłym blaskiem zapalającego się automatycznie światła.
Trawiona ciekawością przestąpiła próg i rozejrzała się po sporym
pomieszczeniu. Miała nieodparte wra\enie, \e znalazła się w zupełnie innym
świecie
 współczesnym, lecz nieskazitelnym. Lynn miała rację. Pan tego domu
naprawdę dbał o porządek w swoich rzeczach.
Siostra miała te\ rację pod innym względem. W tym porządku było coś
niesamowitego. Szeregi butów stały karnie na półkach, jak na wojskowej
musztrze. Nad pólkami widniały dwa drą\ki, jeden nad drugim. Na górnym
drą\ku wisiały bawełniane koszule z krótkimi rękawami, za nimi  koszule z
długimi rękawami. Koszule flanelowe były na ni\szym drą\ku. Po drugiej
stronie garderoby wisiały w ordynku wyprasowane spodnie i d\insy, dalej 
sportowe kurtki i zimowe płaszcze. Półki pod ścianą zajmowały nienagannie
zło\one swetry.
Chodząc po tej wzorcowej garderobie, Sara do znała nagle dziwnego poczucia
bezpieczeństwa i spokoju. Nie miała pojęcia, czemu tak wpływa na nią widok [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl