[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w zakÅ‚opotanie, ale kiedy Peta cofnęła siÄ™, zobaczyÅ‚a zmie­
szanie w oczach Marcusa.
Pośpieszny ślub 49
- Marcus...
- Lepiej już pójdÄ™ - powiedziaÅ‚ zmienionym, gardÅ‚o­
wym głosem.
- Nie musisz.
MogÅ‚aby siÄ™ przespać na kanapie. ZamierzaÅ‚a to powie­
dzieć, ale zmęczenie i leki przeciwbólowe zmogły ją i nic
nie dodała.
A co wÅ‚aÅ›ciwie powiedziaÅ‚a? %7Å‚e Marcus nie musi wycho­
dzić? Tak, bardzo chciała, by został. Czuła się taka samotna.
Ale wstyd. ZebraÅ‚a siÄ™ w sobie, walczÄ…c o resztki god­
ności.
- Miałam na myśli...
- Wiem, co miałaś na myśli - odparł i uśmiechnął się.
To ten uśmiech tak na nią działa, burzy porządek jej
świata.
- Jednak lepiej sobie pójdÄ™. - Delikatnie przesunÄ…Å‚ pal­
cami po jej policzku.
Czy jej się wydawało, czy rzeczywiście się ociągał?
- Zamknij za mną drzwi - rzekł i wyszedł.
Peta była tak zamroczona, że nie mogła myśleć. Wzięła
kule i pokuśtykała w głąb mieszkania. Weszła do sypialni
i podeszÅ‚a do wielkiego łóżka. UpuÅ›ciÅ‚a kule i padÅ‚a na po­
Å›ciel. Po piÄ™ciu minutach już spaÅ‚a, trzymajÄ…c palce na po­
liczku, tam gdzie musnęła ją ręka Marcusa.
Benson leżał w łóżku w swoim klubie i klął pod nosem.
Krótka ceremonia, powtarzał sobie, i będę ją miał z głowy.
Ale kiedy wszedÅ‚ do tamtego pokoju i zobaczyÅ‚ męż­
czyzn bijących się w kobiecej sypialni, rozbite szkło...
A wyczerpana Peta spała i była całkiem bezbronna. Potem
go pocałowała. Jej pocałunek... Był taki niewinny, więc
czemu... Wiedział tylko, że kiedy powiedziała, żeby został,
50 Marion Lennox
musiał się z całych sił powstrzymywać, by nie porwać jej
w ramiona i nie zanieść do łóżka.
Zaopiekuję się nią, dopóki nie wyjedzie z Nowego Jorku,
postanowił. Tak właśnie zrobię. A potem o niej zapomnę.
Peta obudziÅ‚a siÄ™ w olbrzymim, wygodnym łóżku. Ro­
zejrzała się dookoła i jęknęła.
Mieszkanie było ciche i bezpieczne, ale chłodne. Szaro-
biaÅ‚a tonacja, mnóstwo szkÅ‚a i chromu. Wszystko przemy­
ślane i nieprawdopodobnie drogie.
OdrzuciÅ‚a koÅ‚drÄ™ i pokuÅ›tykaÅ‚a do okna. W dole rozciÄ…­
gał się Central Park. Wspaniały widok.
Odwróciła się i znów jęknęła. Ani jednej fotografii, nic
osobistego. Zupełnie jak w hotelu.
Kim jest człowiek, za którego miała wyjść za mąż?
Co ona robi w jego mieszkaniu?
Nie miaÅ‚a teraz czasu na roztrzÄ…sanie tych kwestii. Zerk­
nęła na zegarek i przeraziÅ‚a siÄ™. Pogrzeb cioci Hattie. Zo­
stało pół godziny. Musiała natychmiast wychodzić.
Marcus przyniósł jej torbę z rzeczami. Wyjęła kupione
wczoraj ubranie, błyskawicznie wzięła prysznic i po chwili
byÅ‚a gotowa. Przystanęła w drzwiach i zerknęła na miesz­
kanie. OpuszczaÅ‚a je bez żalu. Wprawdzie hotel byÅ‚ okrop­
ny, ale ten apartament też nie miaÅ‚ ani odrobiny domowe­
go ciepła... Nie cierpiała go.
To był dom Marcusa.
I co z tego? Marcus przecież nic dla niej nie znaczył.
ROZDZIAA CZWARTY
-Marcus...
Telefon Ruby wyrwał Marcusa ze snu. Coś niesłychanego.
Zwykle wstawał o świcie i sprawdzał rynki międzynarodowe.
Jednak po wczorajszym dniu, długo nie mógł zasnąć.
MiaÅ‚ narzeczonÄ…. Wciąż nie pojmowaÅ‚, jak daÅ‚ siÄ™ wciÄ…g­
nąć w tę grę. Co więcej, zaangażował się.
Miał nadzieję, że Peta dobrze spała. Wyobraził ją sobie
w swoim bezdusznym apartamencie i po raz pierwszy ża­
Å‚owaÅ‚, że nie postaraÅ‚ siÄ™ nadać mu przytulniejszego wyglÄ…­
du. Może powinien zamówić jakieś zasłony czy coś w tym
rodzaju. Nigdy o to nie dbał. Dla niego dom to miejsce,
gdzie siÄ™ Å›pi i zmienia ubranie. Nieznani mu ludzie zatrud­
nieni przez Ruby sprzÄ…tali, prali, prasowali i zostawiali go­
tową kolację w lodówce, na wypadek gdyby wrócił głodny.
Nie zwracaÅ‚ na to uwagi. Jednak teraz chciaÅ‚, żeby miesz­
kanie było ładniejsze i zasypiając, postanowił zadzwonić
do dekoratora. Bez sensu. Peta wyjedzie i wyglÄ…d mieszka­
nia znów przestanie mieć dla niego znaczenie.
- Zabrałeś ją stamtąd? - spytała Ruby.
?
-Co
- Z tego hotelu - zniecierpliwiła się Ruby.
- Tak, jest u mnie.
- U ciebie?
52 Marion Lennox
- Tak, ja jestem w klubie.
- SÅ‚usznie. Klub. Po drugiej stronie miasta. Ciekawe.
- O co chodzi, Ruby?
- O małżeństwo.
Milczał przez chwilę.
- SÄ… jakieÅ› problemy?
- Nie z samym zawarciem małżeÅ„stwa. ZnalazÅ‚am sÄ™­
dziego, a prawnicy wszystko przygotowali.
- To o co chodzi?
- Nie podoba mi się, że Peta wyjeżdża.
- A co w tym złego?
- I wyjedzie już jutro?
- Tak przypuszczam.
- A ty zostajesz tutaj?
- A co niby miałbym zrobić?
- Jako prawdziwy mąż - zauważyła Ruby - powinieneś
z nią pojechać.
Marcus się zirytował.
- Ruby, to nie jest prawdziwe małżeństwo.
- Tak właśnie twierdzą nasze asy od prawa - odparowała
Ruby. - Adam i Gloria uważają, że muszą zostać spełnione
pewne warunki, żeby małżeństwo zostało uznane za ważne.
Sam ślub nie wystarczy. Charles natychmiast to obali. Na
nic twoje wpÅ‚ywy i znajomoÅ›ci, dopóki nie spÄ™dzicie ra­
zem pewnego czasu. Jeśli już się zdecydowałeś w to wejść,
zrób wszystko, jak należy.
- Co to znaczy?
- Cóż... - Ruby wzięła głęboki wdech. - Adam, Gloria
i ja zastanawiamy siÄ™ nad tym.
Adam i Gloria, dwa najtęższe umysły prawnicze firmy.
Do tego Ruby. Sama śmietanka.
Pośpieszny ślub 53
- I co wymyśliliście? - spytał ostrożnie Marcus.
- %7łe powinieneś wziąć urlop.
Zaskoczyła go.
- JesteÅ› tam jeszcze?
- Możliwe - odparł nieufnie.
- Byłeś kiedyś na urlopie?
- Nie potrzebujÄ™...
- Marcus, zarabiaÅ‚eÅ› pieniÄ…dze od dwunastego roku ży­
cia, odkÄ…d opuÅ›ciÅ‚a ciÄ™ matka - powiedziaÅ‚a Ruby, a Mar­
cus omal nie wypuścił słuchawki.
- Co, do cholery?
- Myślałeś, że nie wiem? %7łe nikt z nas nie wie? Walczyłeś
o każdą minutę swego życia.
-Ruby...
- Wiem - w głosie Ruby słychać było zniecierpliwienie.
Dotąd nigdy nie wkraczali w swoje prywatne życie. I tak
było dobrze. Teraz najwyrazniej Ruby postanowiła złamać
tÄ™ zasadÄ™.
- Marcus, zaczęłam pracować, bo mój mąż i dziecko zgi­
nÄ™li w wypadku samochodowym - powiedziaÅ‚a nieco cie­
plejszym tonem niż zwykle. - Wypełniłam życie pracą, bo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl