[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wykuty. On to, myśl o Nim sprawiła, że jestem w Krakowie i pozostanę tu czas dłuższy w celu
uczenia się rysunków. (...) Tak bardzo pragnę w przyszłości zostać ilustratorką, a przede wszystkim
ilustrować książki dla dzieci. Największym, skrytem mojem marzeniem jest, by pierwszą z nich
była książka pana Józefa. Już sobie w myśli; no i w szkicowniku szkicuję śliczne rycerskie postacie
chłopców, bohaterów Karpat".
Kraków. Noc z 11 na 18 lutego 1918. Piszę przy świetle księżyca. (...) Jutro raniutko będę na
Wawelu, a potem idę na rynek, gdzie zbiera się cały Kraków, by zamanifestować swe uczucia
patriotyczne, a zarazem uczucie nienawiści do wrogów, którzy nas tak strasznie skrzywdzili.
Ludność wie dobrze, że w rynku są ukryte karabiny maszynowe, ale nie ulęknie się ich pójdzie.
(...) Być może będzie wszystko poważne i spokojne, ale może być inaczej, może krwawy będziemy
mieli jutro zachód.
(...) Cudna czarodziejska ta noc, szafirowosrebrna, sierp księżyca zagląda do pokoju, wprost na
moje łóżko. Cudna czarodziejska ta noc. Upijam się nią jak winem, jak powietrzem Tatr. Myśl
biegnie do Niego, dalekiego, ramiona się prężą i wyciągają. Gdzieś Ty, jedyny, co robisz, co
myślisz w tej chwili. Sen odbiegł daleko. Co jutro przyniesie?...
3 marca. Ci nasi bidacy serdeczni, krew serdeczna narodu, gniją w obozach jeńców na obczyznie,
na Węgrzech. Wrócili na Węgry, które przewędrowali szczytami Karpat przed trzema laty. Boże, co
za strasznej zmiany. Ledwie małej garstce udało się przedrzeć przez rumuńską granicę. Szczęśliwsi
oni. Poszli po nową sławę, ale ilu z nich wróci do nas? A znów ci stacjonowani w Królestwie, w
Warszawie, życia się pozbawiają z rozpaczy, jak major Ejdziatowicz i Kulczyński. Nic, nic nie
wiem, co się dzieje z różnymi moimi chłopcami. Władek był na Bukowinie, lecz gdzie jest teraz? A
pan Józef w Warszawie, tam, gdzie był major! Boże! Tak bardzo się boję o niego, mojego
ukochanego.
Czwartek, 7 marca. Miałam dziś cudny, cudny sen... Siedzieliśmy gdzieś w większym
towarzystwie. Była i Jagoda, która o czymś z ożywieniem dużym mówiła.
Ona potrafi się w takich chwilach zapalić, być śliczną i mówić mądrze i pięknie. Tak właśnie było.
Obok siedział pan Józef i słuchał z zainteresowaniem. A ja wprost fizycznie czułam, jak się krajało
serce. Zdawało mi się, że on jest tylko Jagodą zajęty, a mnie po prostu nie spostrzega. Więc
zaczęłam do niego mówić oczami. Patrzałam na niego z rozpaczą, boleścią i miłością bez granic.
Mowa oczu powiedziała mu wszystko. Wstał, wziął mnie za rękę. Odeszliśmy do ogrodu. Szliśmy
chwilę milcząc, z bijącymi sercami, wzruszeni i uroczyści
jak w kościele, przez ścieżki zalane słońcem, wijące się wśród rabatek z narcyzami. Wreszcie
powiedział: Wiem wszystko. Te oczy modre powiedziały mi więcej niż słowa. Dziękuję, Maryś!
Całował krótko i mocno moją rękę. To były nasze zaręczyny. Może był to sen proroczy?...
10 marca. On, najgodniejszy szczęścia, został ciężko doświadczony; zmarła jego ukochana
siostrzyczka. (...) Ja niemądra, słaba, niewyrobiona życiowo, przeciętnie uzdolniona, przeciętnie
ładna, wiem, że nie jestem go godna i warta, ale tak serdecznie pragnęłabym go
pocieszyć i tak mocno ufam, że tę pociechę dać bym mu umiała.
Pózną już nocą, zmęczona płaczem, zasnęłam i we śnie przyszła do mnie zmarła siostrzyczka pana
Józefa. Objęłyśmy się rękoma, wokoło nas była jakaś cudna łąka, pokryta szmaragdową bujną
trawą, na której rosa drżała. Złote kwiaty mleczów, na skraju krzewy śnieżnej tarniny. Ona
prosiła mnie, żebym była dobra siostrą Józkowi, żebym go kochała, żebym była dobra dla niego.
Przyrzekłam to zmarłej i choć to był sen tylko, czuję się tym przyrzeczeniem związana jak
najświętszą przysięgą.
Wielki Piątek 29 marca. Tak wielką miałam nadzieję, że po przyjezdzie do domu zastanę tam
coś, jakąkolwiek wieść, choćby maleńką, od niego. Nic, nic, nic. Cztery miesiące go nie widziałam.
Tak mi okrutnie tęskno... Zenek Pakowski, który był u nas tego dnia, gdyśmy przyjechały, twierdził,
że Józek jutro przyjedzie, i obiecywał przyjść z nim razem. Nie przyjechał!
(...) Tatuś był w Warszawie. Tak bardzo się spodziewałam, że jakąkolwiek wieść za tatusia
pośrednictwem dostanę. Gdy tatuś dziś po południu opowiadał o Warszawie, słuchałam z takim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]