[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Mack, na litość boską - załamała ręce. - Nie jestem jedną z tych twoich
wyrafinowanych kobiet z Nowego Jorku. Nie miewam żadnych romansów,
szybkich przygód, po których mówi się kochankowi do widzenia i
natychmiast się o nim zapomina. To właśnie kluczowe słowo w tej sytuacji,
Mack. Do widzenia. Ty niebawem wyjedziesz, prawda? A ja nie mam
zamiaru iść z tobą do łóżka i ryzykować, że... - przerwała i westchnęła. -
Nie i już - dokończyła.
- Ryzykować, że się we mnie zakochasz? - spytał.
- Ejże, to działa w obie strony. A co będzie, jeśli ja zakocham się w tobie,
RS
63
a potem będę musiał wrócić do Nowego Jorku?
- Zaczekaj. - Heather oparła dłonie na biodrach. - Ty masz duże
doświadczenie w przygodach miłosnych i pożegnaniach.
- Zgoda, jeden zero dla ciebie - przyznał. - Ale jest pewna zasadnicza
różnica w tym wypadku, pani Marshall.
- Niby jaka? - Popatrzyła na niego wyzywająco. Mack potarł kciukiem
jej wargi. Oczy Heather natychmiast zasnuły się mgłą.
- Nigdy w życiu - powiedział, zniżając głos - żadnej kobiety nie
pragnąłem tak jak ciebie. Boisz się, że w grę mogą wejść uczucia? Boisz się
tych uczuć? Pozwól mi powiedzieć sobie, moja pani, że ty panicznie boisz
się mnie. Ale ja cię pragnę, Heather, tak samo jak ty mnie, a może bardziej.
Ryzyko? Cóż, ono istnieje, i to duże. Ale posiadanie ciebie, kochanie się z
tobą jest warte każdego ryzyka, bo kiedy wyjadę, nikt nie zdoła wymazać z
mej pamięci tego, co było między nami.
- Przerwał na chwilę. - Przemyśl to.
Odwrócił się i przeszedł do kuchni. Heather zamknęła oczy, żeby się
uspokoić, po czym zaczęła wolno spacerować po pokoju.
Przemyśleć to? Zastanowić się, jak by to było kochać się z Maćkiem
Marshallem? Oddać się jego namiętności? Po to, by do śmierci mieć co
wspominać?
Przemyśleć to wszystko? Problem polegał na tym, co robić, żeby o tym
nie myśleć. Na Boga, niebezpiecznie zbliżała się ku przepaści, z której się
już nie wydostanie.
Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie musi ulegać przemożnemu pożądaniu, jakie
budzi w niej Mack. Nie!
- Słuchasz, co do ciebie mówię, Heather Marshall?- szepnęła.
Wzięła głęboki oddech, postarała się o uśmiech i z podniesioną głową
wkroczyła do kuchni.
Blizniaczki uznały zgodnie, że chińskie jedzenie jest pyszne. Mack
podawał nazwy potraw, wymawiając je wyraznie, a one starały się
powtórzyć. Było przy tym dużo śmiechu i radości.
Po kolacji rozpoczął się pokaz mody. Dziewczynki przebierały się w
swojej sypialni w rzeczy, które dostały od Macka, a potem wracały do
dużego pokoju i paradowały jak modelki. Obracały się dookoła, zastygały
na moment w fantazyjnych pozach, a Heather i Mack głośno wyrażali swój
zachwyt.
RS
64
Przez cały czas w powietrzu unosiła się aura zmysłowości. Heather i
Mack, choć starali się udawać, że są zajęci wspólną zabawą, w istocie byli
zaprzątnięci wyłącznie sobą.
Mack dokonał idealnego wyboru. Wszystkie rzeczy pasowały na
dziewczynki jak ulał. Emma i Melissa były rozczulające w swym
zachwycie. Mack zrobił mnóstwo zdjęć. Kiedy prezentacja strojów się
zakończyła, Heather poleciła córkom szykować się do snu.
- Ależ mamusiu - zaprotestowała Melissa. - Przecież ty jeszcze nie
przymierzyłaś swojej sukni.
- Nie dzisiaj - powiedziała kategorycznie Heather.
- Dlaczego? - zdziwiła się Emma. - My przymierzyłyśmy wszystkie
rzeczy, a teraz chcemy zobaczyć ciebie w sukni księżniczki.
Heather uśmiechnęła się.
- Włożę ją, jak będę szła ze stryjkiem Maćkiem do restauracji. Wtedy
zobaczycie. Proszę, nie protestujcie.
Nie chciała mówić, że nie ma biustonosza, który nadawałby się pod
koronkową górę sukni, brakowało jej także odpowiednich pantofli.
- No co, zgoda? Tak będzie zabawniej.
- No dobrze - zgodziła się niechętnie Emma. - Ale skąd będziesz
wiedzieć, że suknia jest dobra?
- Wiem, bo widziałam metkę i tam jest mój rozmiar - wyjaśniła. - A teraz
pora spać. Przynieście tutaj swoje nowe rzeczy. Jutro pomogę wam
pozawieszać je w szafie. Proszę teraz umyć ręce, zęby i spać. Już pózno.
- Przyjdziesz nam powiedzieć dobranoc i posłuchać, jak się modlimy,
stryjku? - spytała Emma.
- Z przyjemnością - odpowiedział Mack.
- Super. - Dziewczynki w podskokach wybiegły z pokoju.
Za moment wróciły z rzeczami, położyły je ostrożnie na sofie i wyszły.
- Wielkie nieba - westchnęła Heather i usiadła w fotelu bujanym. Nie
patrzyła na Macka, który spoczął na sofie. - Mam nadzieję, że się wreszcie
uspokoją i pójdą spać. Są tak szczęśliwe, tak podekscytowane. Jeszcze raz ci
dziękuję za tak wspaniałe prezenty.
- Nie ma za co, wierz mi. Sprawiło mi to ogromną przyjemność -
zapewnił Mack. - To był naprawdę cudowny wieczór. Zapamiętam
wszystko, co się dzisiaj wydarzyło.
Heather odwróciła głowę i spojrzała na niego, ale zanim zdążyła
RS
65
otworzyć usta, blizniaczki wróciły. Miały już na sobie różowe bawełniane
piżamy.
- Szybkie jesteście - zauważyła, wstając. - Na pewno umyłyście
dokładnie zęby?
- Pewnie. - Melissa szeroko otworzyła usta.
- Wspaniale, aż lśnią - pochwaliła Heather. - Możecie iść.
- Chodz stryjku, obiecałeś. - Emma chwyciła Macka za rękę.
Mack obrzucił wzrokiem pokój dziewczynek. Ależ był mały. Stały tu
dwa łóżka rozdzielone starą szafką nocną, nad którą wisiała oprawiona w
ramki fotografia. Zmarszczył brwi.
Nie, nie miał zamiaru robić żadnych uwag na temat zdjęcia Franka, ojca
blizniaczek, który przysporzył tylu problemów Heather i złamał jej serce.
Frank, choć był jego bratem, nie zasługiwał na to, żeby jego imię zostało
wymienione tego wieczoru, który należał do Heather, Mełissy, Emmy i do
niego.
Niewielką przestrzeń wzdłuż ściany zapełniały zabawki i książki ułożone
na wąskich półkach ze sklejki i płyty pilśniowej pomalowanej białą farbą.
Na środku górnej półki stała różowa świnka wielkości piłki futbolowej.
- To musi być wasza świnka marzeń - domyślił się i poklepał skarbonkę.
- Tak, to ona - powiedziała Melissa.
- Musisz też... - zaczęła Emma.
- Och, nie, daj spokój - przerwała jej Heather. - Nie zaczynaj znowu
mówić o marzeniu stryjka Macka. Pora spać. Ale najpierw pacierz.
Dziewczynki położyły się i złożyły ręce.
- Boże błogosław mamusię, moją siostrę i wszystkich łudzi, których
kocham. Amen - wyrecytowały równocześnie.
- To znaczy, Panie Boże, stryjka Macka też, proszę - dodała Emma. -
Jeszcze raz amen.
Mack poczuł ucisk w gardle. Te małe dziewczynki doskonale wiedziały,
jak poruszyć jego czułą strunę.
- Dziękuję - wykrztusił wzruszony. Ucałowali dziewczynki i zgasili
światło.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]