[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Czy ten g³os jest harang¹ parlamentarn¹, czy filozoficzn¹ apostrof¹, czy niewinn¹ romansu
formê przybierze, ws³uchaj siê weñ g³êbiej i spokojniej, a nie napotkasz nic innego, oprócz
monologu pasji swojej i swego tylko interesu. O ile tym dwom odbrzmieæ ma¿e w czymSkol-
wiek ktoS inny, czyja inna sprawa lub interes, albo mySl, o tyle onymi zajmie siê jeszcze ów
osobisty monolog, ale zajmie tylko o tyle, i przeto, we wszystkoSci rzecz sw¹ jedynie wa¿¹c,
nie wychodzi on nigdy ze swego punktu-wyjScia!...
A nie wychodz¹c nigdy ze swojego punktu-wyjScia, ju¿ci ¿e jest zawsze na miejscu. Tak i¿
³udzeniem tylko optycznym powinien by byæ ruch tej postaci... A nie obejmuj¹c z ca³ej
48
wszystkoSci nic, prócz tego tylko, co do niej siê odnieSæ mo¿e, ju¿ci ¿e nic taka d¹¿noSæ
umys³owa nie Swiadczy i nie wypowiada dla prawdy bezwzglêdnej - ona ani jednego s³awa
nie dadawa do wielkiego bez-interesu wiedzy i uczucia, tak i¿ z³udzeniem akustycznym po-
winien by byæ we wiêkszej swej po³owie kolosalny ów gwar sto³eczny, z którego ca³okszta³t
jeden w³aSnie podj¹wszy, rozejrzeliSmy umys³owy jego charakter.
Drugim zaS kszta³tem z po³owy drugiej t³umu i gwaru sto³ecznego, ogarniêtym w nie mniej
kolosaln¹ postaæ, by³by znowu umys³ poszukuj¹cy jedynie, a¿eby byæ upodobanym wzglê-
dem mody czasu swojego i a¿eby podobaæ siê... Ten, nim otwiera usta, ju¿ odczyta³ pierw
twe mniemania i dopowiada tylko do nich zdania swoje, poczucia swe do cudzych uk³ada,
mySli swoje z domySlonymi w drugich mySlami wi¹¿e - a je¿eli pierwszy nigdy swojego
punktu wyjScia nie opuszcza, to ten drugi nigdy go wcale nie mia³. Pierwszy jest rozwijaj¹-
cym siê nieustannie personalizmem - drugi bezSwiadom¹ albo przemys³ow¹ asymilacj¹.
I oto s¹ dwie postawy wielkie ca³y ów ogromny gwar sto³eczny, gwar nie bez przyczyn przy-
pisuj¹cy sobie si³ê cywilizacyjn¹, wyra¿aj¹ce. Zaiste, nie nazbyt wysoko potrzeba siê wznieSæ,
a¿eby, nie us³yszawszy tam ani jednego s³owa dla prawdy bezwzglêdnej i dla bezinteresu
uczucia podniesionego i wyg³oszonego, pomySleæ s³usznie: jak¿e wielkim jest albo bywa
milczeniem ten, lubo taki ogromny, gwar i zamêt ?! ...
III
Gdyby literatury ludów nie by³y ¿adnymi ogó³ami mySlnymi, intuitywnie zadatkowanymi, lecz
¿eby siê one przez stopniowany dorobek zyskiwa³o w miarê wzrostu i wydojrzewania cz³owie-
czeñstwa, tedy dzie³a pierwsze musia³yby byæ pokarmem dziecinnym, i dopiero o wiele póx-
niejsze mêskim. Tedy g³êbokie hymny, tedy moralne powa¿ne zdania w rym ujmowane nie by-
³yby na zacz¹tku literatur, ani sama nawet potê¿na epopei istota tak wczeSnie rodzi³aby siê.
Tymczasem nawet najrozs¹dniejszy z mêdrców staro¿ytnych Kung-fu-tseu (Confucius) w³a-
Snie ¿e swoj¹, a prawie ju¿ ministerialn¹ prozê czerpie z hymnów i pieSni pocz¹tkowych,
i w³aSnie ¿e z epoki onej, w której winien by by³ cz³owiek zajmowaæ siê bawid³ami dziecin-
nymi.
Rubaszniej wyra¿aj¹c siê (bo spó³czeSni chc¹ tej jasnoSci stylu, która jest rubasznoSci¹),
mo¿na by rzec, i¿ powinny by byæ na pocz¹tku literatur ksi¹¿ki dla dzieci, gdy tymczasem
jest przeciwnie: utwory albowiem nacechowane solennoSci¹ i uczuciem wielkoSci s¹ otwie-
raj¹cymi rzecz umys³ow¹.
Maj¹ one, lub miewaj¹, coS naiwnego, lecz nie pocz¹tkuj¹cego dziecinrie, tylko jakoby coS
dziedzicz¹cego z charakterem synostwa-boskiego.
NieobecnoSæ-prozy jest pierwszym wielkim pojawem na zacz¹tku wszystkich literatur. Cz³o-
wiek od pierwszego na Swiat kroku wchodzi jak, zupe³na postaæ umys³owa: jest poet¹! I in-
nego my umys³owego cz³owieka gnie znamy udowodnie na pocz¹tku dziejów, jedno poetê!
Trzymaj¹c siê przekonania, ¿e wielkie charakterystyczne zarysy i linie, skoro s¹ ze znajomo-
Sci¹ rzeczy i sumiennoSci¹ kreSlone, daleko s¹ i trudniejszymi, i wiêcej kosztuj¹cymi pracy
i czasu, i korzystniejszymi dla czytelnika ni¿ drobiazgowa jaka egzegeza bardzo w¹tpliwych,
nigdy niewystarczaj¹cych, a ci¹gle zbytecznych fragmentów - zamiast co zaprz¹talibySmy siê,
czy rzeczywiSæie Orfeja dzie³ami s¹ u³amki, które mo¿e Linus, Muzajos, Eumolpus albo
Amfion by³ utworzy³?... w³aSciwiej godzi siê nam Swiat³o rzuciæ na niejasn¹ sprawê chrono-
logii wzglêdem ¿ywio³Ã³w. My np. mówimy: Hezjod i Homer, ale ¿ywio³, który przedstawu-
49
je i urabia Hezjod, jest: o bardzo i bardzo wiele od ¿ywio³u, którym tchnie Homer, starszym,
tak i¿ obok siebie dwóch tych poetów stawi¹c, jednego po drugim trza pojmowaæ. Jakkol-
wiek b¹dx, psalmistowski Hezjoda ¿ywio³ poetycki mo¿e jeszcze nie tylko bardzo póxnego
(porównawczo) Pindara daæ, ale nawet a¿ wielk¹ obrzêdow¹ pieSñ Horacego!
¯ywio³ ¿e parê epok przetrwaæ podo³a, usun¹wszy siê z pierworz¹dnoSci i stosowne sobie
temperamenta ras jakich obj¹wszy, pogodziæ jest trudno nastêpstw[a] ¿ywio³Ã³w z chronolo-
gicznymi warunkami i wzglêdami. Nie pó³mityczny Orfej, Amfion etc. ... nie sam teologijny
Hezjod, ale Tales-Gortyñski (nie filozof Tales z Miletu) powinien by on¹ poetyck¹ epok
pierwsz¹ umys³owej cz³owieka dzia³alnoSci w Europie przedstawowaæ. Tales z Gortynu al-
bowiem by³ jeszcze zarówno: muzykiem, prawodawc¹ i lirycznym poet¹!... I Amfion, i Or-
fej w tych¿e pojednaniu atrybutów czerpali natchnienie, lecz drugiemu mêczeñska Smieræ
przerwa³a by³a wczeSnie rozwój zadania. Orfej jest rozszarpanym dlatego, i¿ Swiatu pó³noc-
nemu przyniós³ ewangeliê indywidualnej mi³oSci kobiety, czyli promieñ mySli i ¿ycia bar-
dzo póxno przez ludzi zapoznawany, je¿eli nawet u daleko czytelniejszych Semitów dopiero [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl