[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Wcale nie. Po prostu myślę, że to raczej pan wolałby, abym mu się nie kręciła przed
nosem.
 Kiedy będę miał dosyć pani towarzystwa, na pewno o tym powiem. A teraz trudno
wyznaczać sobie jakieś pory, bo ja jadam... i sypiam... o różnych porach. Nigdy regularnie.
 Pewnie dlatego, że jest pan twórcą  powiedziała żartobliwym tonem.  Na przykład
wstaje pan w środku nocy i pisze piosenki?
 Już nie piszę  rzucił gwałtownie. Zmieniła mu się twarz i zanim Rose zdążyła
cokolwiek odpowiedzieć, obrócił się na pięcie i wyszedł.
Przez kilka chwil patrzyła za nim myśląc, że poruszyła drażliwy temat, którego w
przyszłości należy unikać.
Zaczęła się rozglądać po pokojach, które w najbliższym czasie miały być jej domem.
Umeblowanie przeszło jej najśmielsze oczekiwania. W sypialni stało następne łoże z
baldachimem, ale było ono w stylu wiktoriańskim, z draperiami, nakryte ręcznie szytą kołdrą
z kolorowych kwadratów. Znalazła tu też brzuchatą komodę, przepastną szafę i kilka krzeseł.
Wyposażenie łazienki było staroświeckie. Nie obudowana wanna stała na wielkich
łapach. Rose odkręciła kran i natychmiast zaczęła lecieć gorąca woda. Ucieszyło ją to
ogromnie; wyobraziła sobie, jak wspaniale można będzie w niej odpoczywać po ciężkiej
pracy w ogrodzie.
Ostatni pokój był salonikiem. Stały tu stare fotele o podniszczonej tapicerce, całkiem
spory stół, biblioteczka wypełniona rzędami poważnie wyglądających tomów i wysokie
lampy z abażurami wykończonymi frędzlami. Na starym biurku Rose zobaczyła mały
przenośny telewizor.
Największym atutem tego pokoju był widok z okna wychodzącego na ogród. Rose przez
chwilę wyobrażała sobie, jak zmieni się ogród, kiedy ona sama nieco go uporządkuje.
Odeszła wreszcie od okna i zaczęła się rozpakowywać. Naraz uświadomiła sobie, że
dawno minęła pora lunchu. Poczuła okropny głód.
Nathan chyba już zjadł, pomyślała, idąc do kuchni, pewna, że znajdzie się tam sama.
Otworzyła drzwi i aż jęknęła. Przy stole siedział Hayward. Spojrzał na nią bez słowa.
 Wygląda na to, że spędza pan tutaj większość czasu.
 To mój dom i chyba mam prawo spędzać czas tam, gdzie mi się podoba.
Pomyślała, że właściwie ma rację.
 W takim razie przepraszam, nie przeszkadzam. Pózniej przyjdę coś zjeść  powiedziała,
cofając się do drzwi.
 Znów pani ode mnie ucieka?  Jego twarz rozjaśnił uśmiech.
 Skądże. Po prostu nie znam panujących w tym domu zwyczajów. To znaczy, nie wiem,
czy mam się panu usuwać z drogi, czy nie...
 Już pani powiedziałem, że w tym domu nie panują żadne zwyczaje. Może mnie pani
unikać albo kręcić się w pobliżu. To bez znaczenia. Jest mi wszystko jedno.
A to ci dopiero wyszukany komplement, pomyślała Rose. Wszystko jedno, czy ona jest,
czy jej nie ma! Prawdę mówiąc, nie oczekiwała od Haywarda komplementów. Utwierdziła się
tylko w przekonaniu, że lepiej będzie się tutaj czuła, jeżeli widywanie się z nim ograniczy do
minimum.
Doskwierał jej jednak głód i nie mogła czekać, aż Nathan wyjdzie z kuchni. Może zechce
tu spędzić cały dzień!
 Jeśli to panu nie przeszkadza, zrobię sobie parę kanapek.
 Niech pani wreszcie przestanie mnie pytać, czy mi coś przeszkadza.  Wzruszył
niecierpliwie ramionami.  Niech pani robi to, na co ma pani ochotę. Proszę zjeść kanapkę
albo ugotować sobie cały obiad, do cholery! Mamy mnóstwo jedzenia. Proszę brać, co pani
chce.
Zaczęła szperać po szafkach. Szybko przygotowała kanapki z szynką, pomidorem i sałatą,
złapała szklankę soku i ruszyła do drzwi.
 Zjem na dworze, na słońcu  mruknęła i pośpiesznie uciekła z kuchni.
Na podwórzu poczuła, że jej zdenerwowanie mija. Posilając się pomyślała nawet, że
humory Nathana nie powinny jej dziwić, bo przecież cały jest potłuczony i obolały.
Przeczuwała jednak, że Nathan miewa napady złego humoru nawet wtedy, kiedy czuje się
doskonale! Prawdopodobnie taka była prawda.
Resztę popołudnia Rose spędziła na wędrówce po ogrodzie. Sporządziła bardzo długą
listę czynności do wykonania. Na znalezionej w domu kartce zrobiła ołówkiem szkic terenu, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl