[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Za metaforę - powiedział Roman, podnosząc kolejny kieliszek wódki.
- Za metaforę - powtórzyliśmy zgodnie.
Krzysztof otworzył książkę, którą wygrzebał ze stosu rzeczy Janusza, podszedł do Mar-
ka i patrząc mu prosto w oczy, wyrecytował:
To trąd chłopcze,
to trąd powoduje owo obnażanie myśli
z którymi już zupełnie nie mogę dać sobie rady
oszukałem psychoanalityka
oszukałem siebie
a teraz upewniwszy siÄ™
że drzwi i okna są szczelnie zamknięte
mówię z dobrze pozorowanym spokojem
że nie widzę
ze nie widzę istotniejszej różnicy
między sobą a Panem Bogiem
i jak on ode mnie
tak ja od siebie odwracam oczy.
Skończył czytać, ale nie odchodził. Marek tulił go delikatnie. Janusz wyszedł pospiesz-
nie. Anka, zaniepokojona, schowała szybko trzymane na kolanach kartki i wyszła za nim.
Po chwili wrócili razem z tacą pełną kanapek, na które nikt jakoś sienie rzucił. Sama więc
zaczęła jeść. Nagle, próbując chyba przerwać ciszę i coraz bardziej smętną atmosferę,
wymodliła głośno:
O Boże, o Wenero i ty, Merkury, patronie złodziei,
użycz mi małego sklepiku z tytoniem
lub w jakiejkolwiek urzÄ…dz mnie profesji,
byle nie w tym cholernym pisarstwie,
gdzie trzeba wciąż ruszać mózgownicą.
- Za metaforę - powiedział Roman słabym głosem, bo miał już w sobie tyle alkoholu,
że rozpacz go chyba ogarniała na myśl o pustym dnie butelki.
- Za metaforę - powtórzyliśmy zgodnie.
Patrzyłam na niego z czułością: taki duży chłopiec, a prawie dziecko, w dodatku nie
zdąży przeczytać swoich wierszy, bo zaraz zaśnie. Przytuliłam się do Marka, odsuwając
tym samym od niego Krzysztofa. Tak chyba musi wyglÄ…dać RAJ LITERATÓW - pomy-
ślałam. Zwięci i aniołowie bosko coś wyśpiewują na harfach eolskich, wszyscy zaś autorzy
słyszą tylko to, co sami napisali. Wsłuchują się w brzmienie własnych słów, odkrywają je
na nowo, płaczą i śmieją się przez nie. Nikt przecież, prócz Anki, nie przeczytał innych
tekstów poza swoimi. Anka być może też miała taki zamiar, ale...
Zadzwonił telefon. Podniosłam słuchawkę.
- To ty, mamusiu? - usłyszałam.
- Tak, córeczko.
- Długo tam jeszcze będziesz siedzieć? - zapytała Magilla.
Jej głos brzmiał jak dzwięk z innego świata. Chciałam powiedzieć, że wracam do niej,
że dobrze, że przywróciła mnie rzeczywistości, ale Magilla ożywiła się nagle i radośniej
już zapytała, czy jest Janusz.
- Powiedz mu w takim razie, że ten, kto powiedział, że noc jest piękna, był masochistą
- dodała z wyraznym naciskiem.
Powtórzyłam. Janusz, usłyszawszy fragment własnego wiersza, ożywił się nagle, wy-
rwał mi słuchawkę i rozpływał się w komplementach dla Magilli. Zbierałam swoje rzeczy,
dopiero teraz spojrzałam z tęsknotą na kanapki, których niewiele, jako że leżały obok Anki
- zostało.
Telefon zadzwonił ponownie.
- Tu Polska Partia Popierania Perwersji - powiedziałam, zaskoczona, że mówię to, co
mówię.
Ciepły, męski głos zawahał się na chwilę, po czym poprosił o rozmowę z prezesem.
- Ja jestem prezesem - dodałam już odważnie, czując na sobie zaciekawione spojrzenia
wszystkich w pokoju.
Po chwili oddałam słuchawkę Romanowi, który jeszcze nie spał, aczkolwiek nie za bar-
dzo wyczuwał atmosferę panującego ożywienia.
- Romku, ten pan chce rozmawiać z wiceprezesem, czyli z tobą - dodałam.
Niechętnie wygrzebał się z ciepłego siedziska.
- On się pyta, co trzeba zrobić, żeby się zapisać - powtórzył zdziwiony, patrząc w moją
stronÄ™.
- Jak to co? - szczerze się oburzyłam. - Przyjść tutaj i przeczytać swój wiersz, który w
tej chwili najbardziej cię boli, złości, który najbardziej w tobie jest. Przecież to prawdziwa
perwersja spotykać się dzisiaj po to, by czytać wiersze.
Roman tłumaczył nader poważnie.
- Wracam do Magilli - powiedziałam wszystkim, machając ręką na do widzenia. - I
niech bogowie mówią o nas szeptem, w dniach, co nadejdą - dodałam.
Anka została.
Posłowie
Niełatwo o własny głos w literaturze. Niejeden z jej startujących adeptów łamie sobie
nad tym problemem głowę, niejeden też złamał sobie życie, nie znalazłszy dla tej kwestii
rozwiązania. Z grubsza biorąc, poszukuje się w dwóch kierunkach: albo przez możliwie
najpełniejsze i najszczersze folgowanie własnym imperatywom twórczym (na sposób dio-
nizyjski - Parnicki nazywał go neurotycznym), albo przez rygorystyczne dyscyplinowanie
wypowiedzi, dostrajanie jej do konwencji, przyjętych w otoczeniu artystycznym pisarza
(na sposób apolliński - żeby tej dychotomii postaw artystycznych przyznać pełną rangę).
Marta Fox szuka w obu tych kierunkach naraz. Jej wiersze, jej liryczne zapiski i minia-
tury prozatorskie prezentują wprost, w zwierzeniowy nieomal sposób, osobowość wrażli-
wą, chłonną, dynamiczną, reagującą na wszelkie bodzce napływające z zewnętrznego
świata w sposób spontaniczny, żywiołowy, z odkrytą zmysłową intensywnością. Ale już
po chwili układa te reakcje w ciągi, cykle, kompozycje. Konstruuje z nich wypowiedzi li-
terackie prozą i wierszem, organizując reakcje uczuciowe w formy słowne, przefiltrowane
już przez aparat refleksyjny, a dalej układające się w formy mowy wiązanej albo fabulary-
zowanej, formy wzajemnie się przenikające i uzupełniające, przetwarzające się w układy
literackie, wewnętrznie zróżnicowane, a na zewnątrz układające się w zintegrowaną kom-
pozycję literacką. Kompozycję dowiązaną do nader rozległego kontekstu literackiego, do
przytoczeń, odniesień, aluzji, pastiszów uruchamiających całą skomplikowaną aparaturę
rozległego oczytania, nasycenia osobowości autorki sztuką.
Właśnie: autorka tego zbiorku reaguje spontanicznie także wtedy, gdy reaguje poprzez
sztukę, sztukę przywoływaną przez mechanizm skojarzeniowy - i przetapianą przez wła-
sny materiaÅ‚ ekspresyjny. Ów mechanizm zabezpieczajÄ… przed obsuniÄ™ciem siÄ™ w egotycz-
ną, niekomunikatywną, a czasem u niektórych wręcz niekomunikowalną erupcję nie
przyjmowanego przez innych jako komunikat - sÅ‚owa. Ów zaÅ› potencjaÅ‚ sprawia, że pod
siatkÄ… erudycyjnÄ… pulsuje w jej artykulacjach autentyczne, udzielajÄ…ce siÄ™ czytelnikowi
przeżycie, doświadczenie, doznanie uczuciowe.
Wszystko to udziela siÄ™ przynajmniej takiemu czytelnikowi jak ja - i uruchamia w nim
mechanizmy recepcyjne, czyniÄ…c z pisarstwa Magdy Fox prawdziwe doznanie artystyczne.
Wacław Sadkowski [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl