[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z nią bywał na wyprawach, jak powiada, nie mających nic wspólnego ze zwykłymi
wycieczkami za miasto".
Choć styczeń wypadł tak wspaniale, w lutym Jack nie sprzedał ani jednego zdania.
Pieniądze otrzymane z ,,Atlantic Monthly" poszły na spłatę długów, przyzwoitą
odzie\ dla Flory, Johnny'ego i Jacka, ksią\ki i prenumeratę czasopism. Gdy znów
zostali bez centa, przebrała się miara goryczy. Z finansowych klęsk w
dzieciństwie, jakich nie \yczyłby najgorszemu wrogowi, Jack wyciągnął wniosek,
\e bieda jest czymś równie godnym potępienia, jak wielkie bogactwo. Postanowił
jawnie, na nic się nie oglądając, dą\yć do pieniędzy, którymi tylko głupcy
gardzą. Chcę pieniędzy, a ściślej mówiąc rzeczy, które mo\na kupić za
pieniądze; nigdy chyba nie będę miał za du\o gotówki. Mo\na \yć tanim kosztem,
ale mnie to najmniej odpowiada. O tym, kim jesteś, decyduje po\ywienie, a nie
pochodzenie. Dla mnie więcej pieniędzy znaczy więcej \ycia. Nawyk zbijania
forsy nigdy nie będzie moją wadą, ale za to nałóg wydawania, mój Bo\e! Do
śmierci będę jego ofiarą. Jeśli zarobki towarzyszą sławie, niech przyjdzie
sława; ale jeśli forsa chodzi w pojedynkę, niechaj przybywa sama!"
To mówiąc zastawił ksią\ki, czasopisma i nowe ubranie, z którego tak był dumny.
Jak zwykle, wprost od lichwiarza poszedł na pocztę, gdzie kupił znaczki, \eby
znów wyprawić w drogę rękopisy. Kiedy magazyn The Editor" zaproponował mu pięć
dolarów za artykuł objętości tysiąca siedmiuset słów, uznał to za obelga ale
pieniądze wziął. Ze zdwojonym zapałem wrócił d pracy. Pisał tysiąc słów na dzień
przez sześć dni ty-
150
rodnia i trzymał się zasady, \e jeśli nie wykonał normy dziennej, trzeba
nazajutrz odrobić zaległość. Zwiększył ormę do tysiąca pięciuset słów, potem do
dwóch tysięcy, lecz tej granicy nie chciał przekroczyć.
Twierdzę stanowczo, \e dobrej roboty nie wykona ie" z szybkością trzech albo
czterech tysięcy słów na dzień Dobra proza nie płynie sama z kałamarza; buduje
się ją jak mur, starannie dobierając ka\dą cegłę." To, \e chciał mieć du\o
pieniędzy i szybko, nie skłaniało go do niedbalstwa w pisaniu i partackiego
myślenia ani do rezygnacji z rodzaju opowiadania, jaki postanowił uprawiać.
Oświadczył, \e gdyby magazyny chciały kupić jego ciało i duszę, chętnie się
sprzeda, byle tylko dały dobrą cenę, a jednak cały wolny czas poświęcał na
studia teorii ewolucji u DrummonHa, psychologii u Hudsona i przeczytał wszystkie
ksią\ki z dziedziny antropologii, jakie udało mu się zdobyć. Było jasne jak
słońce, \e \aden magazyn nie da dziesięciu centów za całą tonę rozpraw z
dziedziny ewolucji i antropologii, ale to go wcale nie zra\ało.
Pragnąc pieniędzy, które nareszcie wyzwoliłyby go z niewoli, pisał namiętne
artykuły o socjalizmie, choć dobrze wiedział, \e ich nie sprzeda, i za darmo
wygłaszał odczyty z ramienia partii socjalistycznej w Ala-meda, San Jose oraz
innych miasteczkach. Dusił się z braku gotówki, a jednak wiemy ze wspomnień
jego ówczesnych przyjaciół, \e wędrował nieraz bardzo daleko, by spotkać się z
ludzmi, z którymi mógł podjąć zaciekłą dyskusję na temat antropologii. Gdy
natknął się śmiałą teorię Weismanna, wedle której cech naby-ie przekazuje się
potomstwu, tak się tym przejął, icił pracę i z otwartą ksią\ką w ręce obchodził
syjaciół dzieląc się z nimi wielkim odkryciem. Ten, tory zapewniał, \e będzie
wypisywał ostatnie bzdury, 1 ^lko ktoś mu za to zapłaci, okazywał brak odrobiny
wencji pisząc o rzeczach, w które wierzył, pło-ie, rewolucyjne artykuły i
nowele, których siostry ' lezały na podłodze pod stołem. Chciał pieniędzy,
151
ale cena, jakiej \ądali wydawcy magazynów w zamian za swoje pieniądze, była zbyt
wysoka, aby mógł ją zapłacić! Trzymam się mocno. Kto miał okazję dobrze mnie
po. znać, ten wie, \e sprawy układają się po mojej myśli, choć czasem następuje
to po latach. Przed nikim nie ugnę karku, wyjąwszy drobne dorazne ustępstwa. Nie
jestem uparty, ale trzymam się wytkniętego celu z konsekwencją igły kompasu
wskazującej północ. Zwlekanie, uniki, skryty lub jawny opór na nic się tu nie
zdadzą prędzej czy pózniej postawię na swoim. śycie to walka, jestem do niej
przygotowany. Gdybym nie był zwierzęciem myślącym logicznie, ustałbym w marszu
lub
sczezł przy drodze."
W lutym nastąpiły dwa wydarzenia, jedno w parę dni po drugim, które mogły
wydawać się wtedy błahe, a jednak zadecydowały o \yciu osobistym Jacka.
Strona 60
Stone Irving - Zeglarz na koniu
Przyjął zaproszenie pani Ninetty Eames, \ony dyrektora administracyjnego
,,Overland Monthly", na drugie śniadanie w San Francisco. A oto drugi fakt: Fred
Jacobs, uniwersytecki kolega Jacka, wyruszył jako ochotnik na wojnę
hiszpańsko-amerykańską i zmarł podczas transportu na statku wskutek
zatrucia mięsem konserwowym, dostarczonym przez wszędobylskich wojennych
spekulantów. Właśnie jego zwłoki wróciły do Oakland, gdzie miały być pochowane.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]