[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ani to dziecko.
Płakała, wstyd mieszał się z jej łzami, a serce pękało po
raz pierwszy od czasu, gdy miała dwanaście lat.
Jose odsunął się od matki i ucałował ją w policzek.
- Lepiej pójdę sprawdzić, co z Niną.
Maria przytaknęła.
- I, mamo, to dziecko nie jest moje. Wiedziałaś o tym,
prawda?
Uśmiechnęła się smutno.
- Wiem. Przepraszam, że w ciebie wątpiłam.
- Nie byłem z kobietą już od długiego, długiego czasu.
Nie wiem, czy....
Jego matka powstrzymała dalsze słowa, kładąc mu na usta
dwa palce.
- Nie odgaduj, co skrywa twoja przyszłość, Jose. Nie
zdołasz odgadnąć tych rzeczy w ciągu sekundy.
Znalazł Ninę w swoim starym pokoju, gdzie rozłożyła
swoje ubrania. Ubrana w białą podomkę jego mamy, trzymała
w dłoniach oprawione zdjęcie. Tego dnia, gdy kopał piłkę,
miał około ośmiu lat.
- Byłeś śliczny - powiedziała. - Zliczny mały chłopiec.
- Dziękuję.
- Powinnam się teraz ubrać.
Wycofał się z pokoju.
Maria ustawiła szklanki na wodę na stole w jadalni i
wkroczyła do kuchni. Z garnków na kuchence unosiła się para.
Uniosła pokrywkę garnka z ryżem. Tak, dokładnie taki, jak
powinien być. Dodała troszeczkę kolendry do półmiska z
kurczakiem przygotowanym przez Manuela. Podniosła go
- Popatrz, jaki wspaniały!
Eduardo wpadł do kuchni.
- Tutaj jest! - Ucałował swoją matkę. - Wszystko gotowe,
prawda?
- Gotowe. Jak ma na imię?
- Veronica.
Maria roześmiała się, gdy jej najmłodszy syn obchodził
kuchnię, upewniając się, czy wszyscy wiedzą, jak wymówić
imię jego dziewczyny. Rzecz jasna, on sam wymawiał je
Beronica", ale nie miała serca zwrócić mu uwagi. Maria
przyswoiła angielski dużo szybciej niż reszta jej rodziny, a
ponieważ uczyła się go na uniwersytecie, do którego
uczęszczała przed poznaniem Manuela, jej język łatwiej
odnajdywał amerykańską wymowę większości słów, był
rytmiczny i miękki.
Eduardo wybiegł przed frontowe drzwi, żeby powitać
obiekt swojej miłości. Maria postanowiła pozostać przy
swoim przeświadczeniu, niż sądzić wraz z Eduardo, że
Veronica naprawdę była tą jedyną.
Pozwólmy mu trochę pomarzyć, mieć trochę nadziei,
jeszcze trochę się porozglądać, myślała. Był młody i potrafił
zakochać się na żądanie. Dokładnie tak, jak w tym wieku
powinno być.
W salonie zaczęła przygrywać salsa, a Maria usłyszała
poślizg stóp Eduardo na drewnianej podłodze. Eduardo był
nawet lepszym tancerzem niż Jose, nie żeby była w stanie to
przyznać przed Jose. A przynajmniej przed laty by tego nie
zrobiła. A dziś Jose byłoby wszystko jedno.
Eduardo śpiewał do muzyki, fałszując. No cóż, Jose
potrafił śpiewać lepiej od brata, ale Manny, ten to potrafił
śpiewać - lepiej od nich wszystkich.
No i? Eduardo najpierw tańczy, a potem przedstawia
rodzinę? Och cóż, mogło być gorzej. Wzruszyła ramionami,
skierowała się ku drzwiom do jadalni i popatrywała nieco z
boku, podczas gdy Eduardo, kołysząc biodrami, tanecznym
krokiem przybliżał się ku Veronice.
Tak, cudowna Veronica. Jej ciemne, orzechowe włosy
spadały lśniącymi falami, a różowa wiosenna sukienka
wydawała się odświętna, ale z umiarem. To musi być coś
poważnego, gdyż, naprawdę, niektóre z dziewczyn, które
Eduardo przyprowadzał do domu... Marię przebiegł dreszcz na
myśl o ich brzuchach, wystających znad opuszczonych
pasków, ciasno upakowanych w dżinsach. Czy nie miały
szacunku dla siebie? Gdzież były ich matki, żeby im poradzić
przy doborze strojów, hę?
Eduardo wziął Veronicę w ramiona i tańczyli razem,
niezdecydowanie; a przecież coś niezaprzeczalnie ważnego się
tam tliło. A może... nie. Jeszcze nie. Eduardo miał w sobie
zbyt wiele uroku, który musiał jeszcze wzrosnąć, nim
młodzieniec się ustatkuje.
Czas zacząć przedstawienie.
- Przycisz tę muzykę! - powiedziała.
Manuel wszedł zaraz za nią, rozwiązując fartuch na
plecach, miał oczy błyszczące od muzyki. Chłopcy
odziedziczyli po nim miłość do tańca.
- Ale czekaj! Przyjęcie dopiero się zaczyna - powiedział.
Wziął Marię w ramiona, a ona przysunęła się do niego.
Przy takich okazjach uzmysławiała sobie, jak bardzo go
kocha.
- Oho, zaczyna się niezłe przedstawienie - mąż wyszeptał
jej do ucha.
Lekko go uścisnęła, po czym kątem oka zauważyła ich,
Jose i Ninę, jej bluzka została zastąpiona czarną koszulką na
ramiączkach. Miała zgrabne ramiona, smukłe i pełne wdzięku.
A włosy nieco wilgotne.
- Jose! Nina! - Eduardo wyciągnął rękę. - Chcecie
zatańczyć?
Jose ostatnio nie cierpiał tańczyć, lecz była tu ona i już
wiedział - spłoniła się i pokręciła głową.
Dobrze.
Maria klasnęła w dłonie.
- Okej, wystarczy! Czas coś zjeść.
- Co robisz, kobieto? To ja mam tu ostatnie słowo -
Manuel usiłował protestować.
Podczas gdy Maria odchodziła, powtórzył to samo do
chłopców oraz do Niny i Veroniki, jakby rozumiały.
- Zawsze mam tu ostatnie słowo, a brzmi ono...
Dotarła do wieży stereo i wyłączyła muzykę.
Skłonił się.
- Cokolwiek rzekniesz, ma królowo.
Rozpostarł ramiona.
- Usiądzmy.
Eduardo pomógł usiąść Veronice, wyciągając rzezbione
drewniane krzesło.
- Jose, Nina... Veronica Suviran, mi novia e futura sposa.
- Miło cię poznać - rzekł Jose.
Veronica lekko pomachała dłonią.
- Veronica Kustala. Bardzo mi miło.
Nina skinęła głową.
- Mnie również.
Veronica zerknęła na Eduardo.
- Novia?
Eduardo roześmiał się.
- Novia znaczy 'sympatia'. Futura esposa oznacza...
'przyszłą żonę'.
Veronica odrzuciła swoje włosy ponad ramieniem.
- Eduardo jest szalony. Usiłuje nauczyć mnie
hiszpańskiego.
Eduardo odwrócił się i wyciągnął z szafki butelkę tequili i
kilka szklanek do porto.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]