[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Natychmiast.
- Pózniej - powiedziała. - Do zobaczenia.
Po czym wyskoczyła przez okno w ślad za Damonem. Kątem oka
zauważyła jeszcze, że Bonnie i Meredith patrzą za nią oszołomione.
Lądowania wychodziły jej coraz lepiej, tym razem nawet nie
podrapała kolan. Stefano czekał na nią i od razu okrył ją czymś
ciemnym i ciepłym.
- Twoja peleryna - powiedział zadowolony. Przez chwilę
uśmiechali się do siebie, wspominając pierwszy raz, kiedy podał jej tę
pelerynę, po tym jak uratował ją przed Tylerem na cmentarzu i zabrał
do pensjonatu, żeby się doprowadziła do porządku. Wówczas bał się
69
RS
jej dotknąć. Ale prędko pomogła mu się ośmielić, pomyślała Elena,
czując, że nawet oczy jej się uśmiechają.
- Sądziłem, że wybieramy się na polowanie - stwierdził Damon.
Elena uśmiechnęła się teraz do niego, nie puszczając ręki Stefano.
- Owszem. Dokąd?
- Do dowolnego domu przy tej ulicy - zaproponował Damon.
- Do lasu - powiedział Stefano.
- Do lasu - zdecydowała Elena. - Nie tykamy ludzi i nie
zabijamy. Zgadza się, Stefano?
- Zgadza się - odparł cicho.
- I cóż to będziemy łowić w lasach? - Damon się skrzywił. -
Może wolałbym tego nie wiedzieć? Piżmaki? Skunksy? Termity? -
Spojrzał na Elenę i ściszył głos. - Chodz ze mną, a pokażę ci, jak
wygląda prawdziwe polowanie.
- Możemy przejść przez cmentarz - zauważyła Elena, ignorując
Damona.
- Jelenie żerują całą noc na polanach - powiedział Stefano. - Ale
musimy być bardzo ostrożni, słyszą niemal równie dobrze jak my.
Innym razem,  usłyszała Damona w swojej głowie.
70
RS
Rozdział 8
to...? Ach, to ty! - Bonnie wzdrygnęła się lekko, gdy dotknął
K
jej łokcia. - Wystraszyłeś mnie. Nie słyszałam cię.
Będę musiał być ostrożniejszy, pomyślał Stefano. Nie było go w
szkole zaledwie kilka dni i odwykł już od poruszania się i chodzenia
jak ludzie. Znów przemykał się bezszelestnie jak łowca.
- Przepraszam - powiedział, gdy poszli razem korytarzem.
- W porządku - odparła Bonnie, dzielnie udając nonszalancję.
Ale jej brązowe oczy były lekko rozszerzone. - Co ty tu robisz? Dziś
rano zajrzałam z Meredith do pensjonatu, sprawdzić, co porabia pani
Flowers, ale nikt nie otworzył. I nie widziałam cię na biologii.
- Przyszedłem po południu. Wróciłem do szkoły. Przynajmniej
na tak długo, na ile będzie trzeba, żeby dokończyć śledztwo.
- Masz na myśli szpiegowanie Alarica - wymamrotała Bonnie. -
Wczoraj powiedziałam Elenie, żeby zostawiła go mnie. Uuups! -
dodała, gdy grupa przechodzących pierwszoroczniaków wbiła w nią
zaciekawiony wzrok. Bonnie przewróciła wymownie oczami. Zgodnie
skręcili w boczny korytarz i wyszli na opustoszałą klatkę schodową.
Bonnie oparła się o ścianę z westchnieniem ulgi.
- Muszę pamiętać, żeby nie wymieniać jej imienia - powiedziała
żałośnie. - Ale to takie trudne. Rano mama zapytała mnie, jak się
czuję i omal nie wypaliłam, że świetnie, bo wczoraj widziałam Elenę.
Nie wiem, jak wam udało się trzymać to... no sam wiesz co... w
tajemnicy tak długo.
Stefano czuł, że wbrew woli zaczyna się uśmiechać. Bonnie
przypominała sześciotygodniowe kocię, sam wdzięk i żadnych
zahamowań. Zawsze mówiła dokładnie to, co w danej chwili myślała,
nawet jeśli było to kompletnie sprzeczne z tym, co powiedziała ledwie
chwilę wcześniej.
- Właśnie stoisz w towarzystwie sama-wiesz-czego w
opustoszałym korytarzu... - powiedział z diabelskim uśmiechem.
71
RS
- Och...oo... - Oczy Bonnie znowu się rozszerzyły. - Ale przecież
nie zrobiłbyś tego, prawda? - stwierdziła z nagłą ulgą. - Elena chybaby
cię zabiła... Ojej. - Przełknęła ślinę w poszukiwaniu nowego tematu
do rozmowy. - I jak... Jak wam poszło wczoraj?
Stefano natychmiast stracił humor.
- Nie za dobrze. Z Eleną wszystko w porządku, teraz śpi. - Urwał,
bo pochwycił dzwięk kroków na końcu korytarza. Trzy dziewczyny
ze starszych klas właśnie przechodziły obok. Jedna na widok Stefano i
Bonnie odłączyła się od grupy. Sue Carson miała bardzo bladą cerę i
czerwone oczy. ale zdobyła się na uśmiech.
- Jak się czujesz, Sue? - spytała troskliwie Bonnie. - Co u Douga?
- Wszystko w porządku. Z Dougiem też. Dochodzi do siebie.
Stefano, chciałam z tobą porozmawiać - dodała w pośpiechu. - Wiem,
że tata dziękował ci za to, że wczoraj pomogłeś Dougowi, ale ja też
chciałam ci podziękować. Wiem, że ludzie w mieście zachowywali się
wobec ciebie okropnie i... Dziwię się, że chciało ci się dla nas tyle
zrobić. Ale cieszę się bardzo. Mama mówi, że ocaliłeś Dougowi życie.
Więc chciałam po prostu powiedzieć dziękuję. I przepraszam. Za
wszystko - dokończyła Sue mocno drżącym głosem.
Bonnie pociągnęła nosem i zanurkowała ręką do plecaka w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl