[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Gdzie jest Cecil? - spytała lady Weldon.
- Zaofiarował się, że zostanie z Quimbym - odparł krótko Jason. - Doktor uważa, że pastor na razie nie
powinien się nigdzie ruszać. Wracajmy do domu.
Nie odzywając się do nikogo, Jason wyprowadził panie z kościoła między podekscytowanymi ludzmi i
wsadził je do powozu. Miał już sam wsiadać, kiedy rozległ się jakiś głos:
- Wasza miłość! Wasza miłość!
Jason odwrócił się i zobaczył Trumballa, który dysząc biegł do powozu.
- Cieszę się, że pana tu zastałem - wysapał, podciągając szelki na wydatnym brzuchu. - Przepraszam, że
pana zatrzymuję, ale chciałbym pana o coś zapytać.
Trumball rozejrzał się wokół, po czym powiedział halnym szeptem, który można było usłyszeć z daleka.
- Czy mógłby mi pan podać adres zakładu pani Fleur?
- Nie znam go, proszę pana - odparł Jason lodowatym tonem.
Ignorując sceptyczny wyraz twarzy Trumballa, odwrócił się i rozkazał woznicy:
- Zawiez nas do domu. Szybko!
Ledwo zdążył usiąść, gdy powóz ruszył.
Jason spojrzał na Mary. Siedziała ze spuszczonymi oczyma, z rękami złożonymi na podołku. Jason w
duchu przeklął Vincenta za jego podłe sztuczki.
- Jestem zaszokowana - powiedziała lady Weldon, zaciskając dłonie na purpurowym szalu na piersiach. -
Całkowicie zaszokowana. Nie wierzyłam własnym uszom. Do głowy by mi nie przyszło, że Quimby, osoba
duchowna, może być tak wulgarny, tak obrzydliwy, tak odrażający. Chociaż - dodała po chwili - właściwie
nie powinnam być zaskoczona. Nic, co jest w stanie zrobić człowiek, nie może mnie zdziwić. To wszystko są
zwierzęta. Ty także, Jasonie.
- Słucham? - powiedział sztywno Jason.
- Słuchaj, słuchaj. Zarządzanie Helsbury House nie przyszło mi łatwo, zwłaszcza podporządkowywanie się
twoim wymaganiom. Timothy i Roger też byli straszni. Wszyscy jesteście gburami. To u was rodzinne.
- Dobrze się czujesz, mamo? - spytała Beatrice, z oczyma okrągłymi ze zdziwienia.
- Czuję się bardzo dobrze. Odkąd umarł twój ojciec czuję się znakomicie. - Lady Weldon spojrzała na
Jasona z wściekłością. - Był takim samym brutalem, jak wszyscy mężczyzni. Dzień, w którym umarł, był
najpiękniejszym dniem mojego życia.
Jason zmrużył oczy i rozejrzał się ze złością po powozie bezskutecznie. Słowa wypływały z ust lady
Weldon nie kontrolowanym, obelżywym strumieniem.
- Przychodził do mojego łóżka co tydzień, nawet po urodzinach Beatrice. Usiłowałam skierować jego
myśli we właściwszą stronę, czytając mu na głos religijne traktaty, ale kiedy kończyłam czytać, on nadal
chciał się zabawiać seksualnie. Jednego razu pomyślałam, że czyni postępy, ponieważ wpatrywał się w
przestrzeń z intensywnym wyrazem twarzy, okazało się jednak, że zasnął. Potrafił spać z otwartymi oczami.
Było to dość niesamowite. - Lady Weldon zadrżała. - Odczułam wielką ulgę, kiedy znalazł sobie kochankę,
ale nawet wtedy udało mu się mnie poniżyć. Wykryłam, że dał jej naszyjnik z brylantów droższy od tego,
który dał mnie! Oczywiście, zachowałam się jak dama. Nigdy nie powiedziałam, że wiem o tym, nawet gdy
spotkałam tę kobietę na przyjęciu, a ona miała czelność ostentacyjnie dotykać swego naszyjnika.
- Ciociu Weldon - powiedział Jason. - Może lepiej byłoby nie omawiać tak intymnych spraw w obecności
panien...
- Dlaczego nie? Czyż nie powinny dowiedzieć się prawdy, zanim będzie za pózno? Nie powinny być tak
naiwne, jak ja byłam w ich wieku. Wyszłam za mąż, oczekując, że będę traktowana z pewną dozą szacunku.
Tymczasem byłam stale obrażana. Powetowałam to sobie kupując jeszcze większy brylant.
- Ciociu Weldon - powiedział Jason, żałując, że nie może udusić Vincenta. - Jest ciocia jakaś nieswoja.
Jestem pewien, że niebawem pożałuje ciocia swych słów.
- %7łałuję jedynie tego, że w ogóle wyszłam za mąż. Musiałam znosie jego grubiańskie zachowanie w łóżku,
Jego prostacką naturę. Ciekawa jestem, jak inne kobiety to wytrzymują. Gdybym nie była tak cierpliwa, na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]