[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stoliku przed nim stała duża popielniczka po brzegi zajęta
niedopałkami i cały asortyment szklanek i kieliszków
wypełnionych w różnym stopniu kolorowymi cieczami. Było
jasne, że w ciągu ostatnich kilku dni, w tym właśnie miejscu
spędził większość czasu.
- Gdzie do cholery byłaś? - zagrzmiał zrywając się z
kanapy z szybkością błyskawicy i zbliżając się do niej.
Torba wyślizgnęła się jej z ręki i uderzyła o wykładaną
płytkami podłogę. Lisa drgnęła. Przykładając palce do skroni
poprosiła:
- Christopher, proszę, nie wrzeszcz na mnie.
- Nie wrzeszczeć na ciebie? - krzyczał dalej - Albo będę
się na ciebie wydzierał, albo cię zabiję! Wybieraj!
- Ile mam czasu na podjęcie decyzji? - zapytała masując
skronie i podeszła do kanapy. Christopher podążał za nią dalej
domagając się wyjaśnień.
- Do cholery, Liso! A jakiej reakcji spodziewałaś się z
mojej strony odjeżdżając bez słowa na cztery dni? Omal nie
postradałem zmysłów z obawy o ciebie.
Lisa przyłożyła głowę do sofy i zamknęła oczy.
- Doskonale pamiętam, że zostawiłam wiadomość i
prosiłam Mary, żeby ci powiedziała, żebyś się nie martwił i,
że wrócę tak szybko, jak tylko będę mogła.
- Wspaniale! - skomentował sarkastycznie. - I uważałaś,
że to załatwia sprawę, mimo że zniknęłaś i nikt nie wiedział,
gdzie jesteś?
- Christopher - wyszeptała Lisa. - Znowu krzyczysz.
- Liso.
Spojrzała na niego i napotkała pełne oburzenia oczy.
Chwilę patrzyli na siebie i nareszcie zaczęło do niego
docierać, jak jest zmęczona i napięta.
- Liso - powtórzył nieco łagodniejszym głosem. - Gdzie
byłaś?
To był moment, którego się bała i teraz, kiedy już nastąpił,
szczerze się obawiała, że nie podoła temu. Nie teraz.
- Christopher, nie miałam łatwej podróży. Była ona
emocjonalnie i fizycznie wyczerpująca, a jutro mam zacząć
redagowanie końcowych ustaleń kontraktu z Sylvan
Enterprises.
- Do diabła z kontraktem!
Zdecydowała, że nie wytknie mu, że znowu krzyczał.
Zignorowała jego wybuch i kontynuowała.
- Nie zajmie mi to dużo czasu, bo zrobiłam już większość
prac wstępnych. Zostawmy na razie sprawę tego, gdzie byłam,
a obiecuję ci, że jak tylko kontrakt zostanie podpisany,
usiądziemy sobie i porozmawiamy.
Spojrzał zdumiony jej opanowaniem.
- A czy mam jakiś wybór?
Jej usta złożyły się w grymas tylko trochę przypominający
uśmiech:
- Przy tym jak się teraz czuję, raczej niewielki.
- O.K. - westchnął ciężko - Jak mogę ci pomóc?
- Jeśli nie miałbyś nic przeciwko temu, proszę przynieś
mi parę aspiryn. Myślę, że uda mi się wejść na górę i położyć
do łóżka.
- Zostań tutaj - zarządził krótko, ale delikatnie i zniknął z
jej pola widzenia. Chwilę pózniej pojawił się ze szklanką
wody i dwiema aspirynami. Stał przed nią, dopóki ich nie
zażyła, a kiedy odstawiła szklankę, wziął ją na ręce i zniósł do
sypialni.
Za pomocą Christophera rozebrała się i położyła do łóżka.
Gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki, oczy zaczęły się jej
zamykać.
- Dziękuję Christopherze.
Słyszała jeszcze, jak kręci się po pokoju, zaciąga zasłony,
żeby stłumić blask popołudniowego słońca.
Potem był mocny, chłodny dotyk jego warg na czole.
- Nie wiem, czy to pomoże, czy zaszkodzi - wyszeptał,
ale i tak ci powiem: - Kocham cię.
To, czego było brak Christopherowi, jeśli idzie o wyczucie
sytuacji, nadrabiał rozsądkiem - następny dzwięk, jaki
usłyszała, to było zamykanie drzwi.
Boże, pomóż mi, nie wiem co robić" - myślała Lisa.
Tygodnie z Christopherem były rajem odzyskanym. Kochał ją,
wiedziała to teraz i gdyby tylko mieli czas, mogliby wszystko
odbudować. Tym razem wszystko mogło się udać. Niestety,
nie mieli już czasu, aby scementować ich związek. Gdyby
było inaczej, może Christopher byłby w stanie zaakceptować
pomysł dziecka, a nawet dziecka, które nie byłoby ich.
Tragedią było to, że czas naglił. Tak kochała Christophera,
a jednocześnie czy mogła zawieść Patricia?
Odpowiedziała na swoje własne pytanie: To jasne Liso,
nie możesz".
Rozdział 12
Minęły trzy dni od powrotu Lisy z Baja. Dni, w czasie
których traktowali się z Christopherem z niezwykłą
ostrożnością. Uważnie omijali każdy temat, który mógłby
prowadzić do dyskusji o czymś poważniejszym niż pogoda.
Lisa przerwała pakowanie i rozejrzała się po sypialni,
pomyślała, że to wszystko skończyło się zbyt szybko.
Końcowe negocjacje, a następnie układ zawarty ku obopólnej
satysfakcji stron. Podpisanie kontraktu miało miejsce w jej
biurze wcześnie rano i Lisa wyszła z pracy zaraz po tym,
mówiąc Christopherowi, że zobaczą się w domu.
Christopher nie dotknął jej odkąd wróciła z Baja i w
pewien sposób była mu za to wdzięczna. Przekonywała siebie,
że powinna zacząć uczyć się żyć bez kochania się z nim, a
wtedy rozstanie będzie łatwiejsze. Jednak jej serce wiedziało,
że nie mą niczego, co by ułatwiło rozstanie i ukoiło tęsknotę
za jego pieszczotami.
Usłyszała trzaśnięcie frontowych drzwi. Spięła się
wewnętrznie - to było to. Już dłużej nie mogła stosować
uników, czas, kiedy mogła odkładać stawianie czoła
rzeczywistości, by] już przeszłością. Spojrzała w dół, aby
sprawdzić, czy włożyła bluzkę do walizki, a kiedy podniosła
wzrok, zobaczyła Christophera.
- Co robisz?
- Pakuję się.
- Sam to widzę, ale chciałbym wiedzieć, dlaczego?
- Moja praca tutaj dobiegła końca. Czas wracać do domu.
- Przestań pakować! - rozkazał - usiądzmy, musimy
porozmawiać. Wrzuciła do walizki ostatnią parę butów,
zamknęła pokrywę i zatrzasnęła zamki.
- Już skończyłam.
- To dobrze, usiądzmy tutaj - wskazał dwa fotele
umieszczone naprzeciw siebie przed oknem.
Poczekał aż usiądzie i rzucił:
- Przypuszczam, że teraz powiesz mi dokładnie, co się
dzieje. Nie! - nerwowo przegarnął ręką włosy - ja będę mówił
pierwszy, może pozwoli ci to lepiej zrozumieć pewne sprawy.
Przerwał, aby uporządkować swoje myśli.
- Opuściłem dom cztery lata temu dlatego, że czułem, iż
potrzebujemy czasu, aby uporządkować nasze życia.
Uważałem, że jakiś czas z dala od siebie da nam możliwość
zrealizowania tego. Rozwód był ostatnią rzeczą, jaka
przyszłaby mi na myśl ...
- Christopher ...
- Chwileczkę - podniósł rękę - pozwól mi skończyć.
Wiem teraz, że się myliłem. Powinienem zrobić większy
wysiłek, aby z tobą porozmawiać, żebyś wiedziała, co czuję.
Ale doszliśmy do takiego punktu, że jedynie w łóżku
rozumieliśmy się wzajemnie. Myślę też, że wówczas
preferowałem najłatwiejsze rozwiązania.
Sięgnął po papierosy, zaciągnął się głęboko i mówił dalej:
- Kiedy przedstawiono mi pozew rozwodowy, tak się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]