[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie przekonywałem jej. Przekazałem zwyczajnie pańską propozycję.
Nie zadawała żadnych pytań?
Zadawała, ale o tym porozmawia z nią pan osobiście. To już tutaj.
Hegier skręcił w prawo w bramę kamienicy, za którą ujrzeli rząd garaży. Podjechał
do czwartego z kolei i wysiadł, aby go otworzyć. Następnie podszedł do samochodu.
Proszę, czeka na pana w środku rzucił do komisarza.
Mostowiec wysiadł z poloneza i wszedł do garażu. Niemal natychmiast drzwi
zamknęły się za nim. Hegier zatrzasnął je z zewnątrz.
Garaż był niewielki, przeznaczony dla jednego samochodu. Pod ścianą
naprzeciwko drzwi, na niewielkim krzesełku siedziała kobieta w wieku lat około
trzydziestu i przyglądała się uważnie potężnej postaci komisarza. Panował półmrok,
więc Mostowiec musiał poświęcić kilka sekund na to, aby jego wzrok przyzwyczaił
się do skąpego światła. Kobieta miała czarne, dość długie włosy i przyjemną, choć
raczej surową twarz.
Proszę, niech pan siada zachęciła go przyjaznie, wskazując stołek oddalony o
trzy metry od swojego krzesełka.
Pani Anna Butyrska? spytał Mostowiec.
Umówimy się tak: pan powie, co pan wie, a ja będę zaprzeczać, jeśli coś się nie
będzie zgadzało. Wyraz twarzy kobiety był pogodny, ale zdecydowanie poważny. W
jej głosie policjant nie wyczuł wschodniego akcentu, jakiego się spodziewał.
Używa pani nazwiska Anna Butyrska, choć kiedyś nazywała się Gordajewa.
Odczekał chwilę, mając nadzieję, że kobieta jakoś zareaguje, ale ponieważ nadal
przyglądała mu się uważnie, nie reagując na jego słowa, postanowił kontynuować.
Jest pani Czeczenką zamieszkałą w Polsce& niestety nie wiem od ilu lat.
Jestem Polką i tylko raz, przez kilka miesięcy, byłam w Czeczenii. Mój ojciec jest
Czeczenem, ale wychowywała mnie matka, która tak jak ja jest Polką. Mieszkam tu
od urodzenia.
Rozumiem. Mostowiec pokiwał głową. Dlatego tak dobrze mówi pani po
polsku, bez obcego akcentu&
Słabo znam język ojca. Niech pan kontynuuje.
Bierze pani czynny udział w przerzucaniu rodaków ojca na Zachód. Ci uchodzcy
zakładają tam ośrodki informacyjne, będące czymś w rodzaju nieoficjalnych ambasad
czeczeńskich. Nie wiem tylko, jak to pani robi.
O tym nie będziemy rozmawiać. Co jeszcze pan wie? Butyrska niemal nie
zmieniła wyrazu twarzy.
Dwa lata temu przerzucała pani znanego działacza Arodajewa wraz z żoną. Akcja
zakończyła się tragicznie. Zawiodły polskie służby specjalne. Podejrzewam, że
agentka o pseudonimie Ultra została przekupiona przez zabójców, których wynajęły
rosyjskie służby specjalne, i wystawiła Arodajewów, pozbawiając porucznika Hegiera
możliwości ich obrony.
Butyrska zacisnęła dłonie, a jej wzrok stał się przenikliwy i gniewny.
Zorganizowałam kontakt, ale nie brałam udziału w tej akcji. Agentka wywabiła
porucznika z domu, w którym tej nocy ukrywali się Arodajewowie, pod pozorem
obserwacji terenu. Dom wyleciał w powietrze. Nikt nie przeżył.
Była pani jednak świadkiem stwierdził z naciskiem Mostowiec.
Byłam świadkiem przekazania Arodajewów porucznikowi Hegierowi i jego
dowódcy, czyli agentce, o której rozmawiamy. Towarzyszyłam im przez pewien czas,
pózniej jednak musiałam wracać. Przebieg wydarzeń tej tragicznej nocy znam tylko z
relacji porucznika.
To, czego była pani świadkiem, wystarczy mi. Chcę jednak wiedzieć, jak&
To musi panu wystarczyć przerwała mu Butyrska.
W porządku. Proponuję pięćdziesiąt tysięcy.
Kobieta uniosła lekko głowę.
To za mało. Chcemy co najmniej sto dwadzieścia.
Za zeznania porucznika i pani?
Tak.
Muszę się z kimś skontaktować. Nie mogę sam podjąć takiej decyzji.
To niech się pan skontaktuje, ale nie stąd i nie teraz. Kiedy uzyska pan aprobatę
swoich zwierzchników, proszę zadzwonić do porucznika. Warunki pan zna. Nie
podlegają negocjacji.
Mostowiec wyjął papierosa.
Niech pan tu nie pali! rzuciła zdecydowanym tonem kobieta.
Komisarz schował wolno papierosa do paczki.
Dlaczego stawia pani tak twarde warunki? zapytał spokojnie, ale z nutą
pretensji w głosie. Przecież nienawidzi jej pani, tak jak Hegier. A ja chcę tylko
ukarać winnych.
Mówmy szczerze odparła mocno Butyrska. Nie chce pan ukarać winnych,
tylko zniszczyć lub przynajmniej mocno nadszarpnąć reputację agencji.
Skąd pani może wiedzieć takie rzeczy?! oburzył się Mostowiec.
Nie kłóćmy się. Pan ma swoje powody, ja swoje. Pańskie mnie nie obchodzą.
Potrzebuję gotówki na pewne przedsięwzięcia oraz na spłatę poprzednich. Dlatego
zgodziłam się na rozmowę z panem. Albo przyjmuje pan te warunki, albo
zapominamy o rozmowie.
Mostowiec przez pewien czas siedział jeszcze na stołku, drapiąc się po łysej
czaszce, po czym ciężko wstał.
Skontaktuję się z wami rzucił oschle.
Z porucznikiem poprawiła go Butyrska. Taksówka czeka na pana przy
bramie.
Komisarz zapukał w drzwi garażu. Hegier niemal natychmiast mu otworzył.
Mostowiec, nie żegnając się, szybko ruszył w stronę bramy.
Wejdziesz? rzuciła ze środka Butyrska.
Hegier upewnił się, że policjant zniknął za bramą i wszedł do blaszaka.
Jak poszło? spytał, nie zamykając drzwi.
Tak jak mówiłeś, ten skurwysyn zapłaci.
Hegier westchnął głęboko, kręcąc z niedowierzaniem głową.
Jedzmy stąd.
Adam był głodny i chciało mu się spać. Wygodny fotel zachęcał do krótkiej
przynajmniej drzemki. I tak przez okna samochodu nic nie było widać. Van miał silnie
przyciemniane szyby, które od środka były po prostu lustrami. Nie wiedział, dokąd
jadą ani którędy. Wiedział tylko, z kim mają się spotkać. Naprzeciwko niego Ultra
rozmawiała cicho z jakimś mężczyzną którego Kniewicz nigdy przedtem nie widział, i
mówiąc szczerze, był na tyle zmęczony, że guzik go obchodził temat dyskusji. Wciąż
pobolewała go rana, choć musiał przyznać, że moc uzdrawiania Janti zrobiła swoje.
Poprawił się na fotelu. Silnik pracował cicho i miarowo, co pozwalało przypuszczać,
że jeszcze nie dojechali do miasta. Po raz pierwszy od wielu dni czuł chwilowy
przynajmniej spokój. Marta żyła i to było najważniejsze. Teraz musiał wydostać ją z
rąk Christa. Wierzył, że ten nie zabije dziewczyny. Nie miało to sensu. Oni również
widzieli jego twarz, a jako świadek Marta nie mogła mu zaszkodzić. Samochód
[ Pobierz całość w formacie PDF ]