[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie było go dwa dni.
Jeno w nocy, o północy,
nim zbudziła wieś się,
ponoś gadał coś z drzewami
w kamienickim lesie.
Jak na trzeci dzień powrócił,
zdziebko siwe brwi miał.
Tak się skoblem w sobie zaparł,
jakby wyolbrzymiał.
Na rozstaju, pod figurą,
tam gdzie głów jak makiem
- krąg jak namiot czapką zawiódł,
mówił słowem takiem:
*
Oj, na darmo ty, wiatraku,
na nas ręką machaj!
Snadz już wieczna dola chłopa
cierpieć pański nahaj.
Snadz ni Pan Bóg mu nie Pan Bóg,
ani cesarz - cesarz.
Nie obetrzeć chustką nieba
już z tych naszych łez aż.
Wierzył chłop cesarskiej łasce,
wrósł weń świerkiem smęt ów,
- wziął nas cesarz, sprzedał panom
za trzydzieści centów.
Teraz siedzi, z szlachtą pije,
hań na modrych Węgrzech.
Niech się kiedyś ciężką śmiercią
pomści na nim ten grzech.
Wyszła wieś swym prawem stawać
- wyjdzże ty i stań z twem.
Sam ci cesarz ją podmawiał,
jak się pogryzł z państwem.
Cztery dni się godził zwodził,
piąty stanął na tym,
że tę zgodę w chłopskiej skórze
spiszą oba batem.
Teraz siedzą, wino piją,
nowe pakty knują.
Darmo czekać, by się ktosić
naszej krzywdy ujął!
23
Dość nas łaska pańska żgła!
Nie oddamy ani zdzbła!
Wprzódy cała wioska spłoń!
Nasza pasza, nasza błoń!
Ubił cesarz z państwem targ:
pańskie jarzmo, chłopski kark.
Jakieś ubił - idz i rządz!
Aatwo kupić, trudniej wziąć!
*
Był cham, giął łeb.
Dziś sam - cep cep!
Z rąk front. Chcesz?
- Masz! Bier gront! Gront - nasz!
*
Nim dokwitła stokroć
na zielonej darni,
przyjechali zabrać Szelę
tarnowscy żandarmi.
Uciekała nocka
po zielonej łące,
jak wkładali mu na rączki
kajdanki dzwoniące.
Jak go prowadzili
wzdłuż tych czarnych sztachet,
wysypała całą wieś,
z płaszczem za nim szła het.
Jak go prowadzili
Pod ten biały kasztan,
zakapały z nieba gwiazdki,
toczyły się aż tam.
Jak go prowadzili
tamtą kładką giętką,
wyszły ryby na przerębel
łapać ludzi wędką.
W całej rzece wielki
narobiły ruch tem,
jak po lodzie jak te kundle
biegły za nim truchtem.
Jak go wiedli bagnem,
tym, co śmierci dar ma,
wyszli wilcy, zjedli w lesie
jednego żandarma.
A jak z nim mijali
ten uschnięty modrzew,
popędzały go żandarmy,
mówiły mu: chodzże!
"Modrzewiu, modrzewiu,
malowany dziadku,
pilnujże mi tego lasu,
daję ci go w spadku.
24
"Pilnuj mi go, pilnuj,
jak jaworu powój.
Przyjdzie czas, że twych gałęzi
trza nam będzie znowuj.
"Idzta, chłopcy, do dom,
nie trza stać markotnie.
Przyjdzie wiosna tylko patrzeć,
drzewom pąki potnie.
"Wyjdą w pola dziewki
plewić chwast, rumianek.
Sielne zboże wzejdzie latoś
pańską krwią rumiane.
"Sieliśwa na cudzem,
ruń nam rosła smętna
Będziem zbierac chleb na własnem,
każde ziarno - cetnar.
Ciarachy, ciarachy,
Nie być z wami zgody!
Prędzej ogień przyjdzie latem
upić z studni wody.
"Choćbyście zorały trakt ten,
gdzie mój dom stał
- czarnym kłosem na tej ziemi
wzrośnie na was pomsta.
"Choćbyście mi na nim
zboże na pniu żęli,
nie zapomni wieś-gęsiarka
kołodzieja Szeli.
"Darzyła się ruń nam,
wystraszył się los tem,
wyszedł w pole, za oborę,
chlusnął z wiadra postem.
"Skończył się nam zapust
dalej, pany, jedziem!
Zwiśnie chłop na szubienicy
popielcowym śledziem."
25
[ Pobierz całość w formacie PDF ]