[ Pobierz całość w formacie PDF ]
transporty towarów. Zobaczymy, co dobrego przyślą. . .
Nasz kochany sybarytyzm! zachichotał E4. A nuż warto będzie przy-
tłumić skrupuły dla jakichś wyjątkowo atrakcyjnych delikatesów z obcej planety!
Obłudnicy z nas. To te nasze gorsze części dają o sobie znać. Lepsza część eiwor-
ma każe mu zastanawiać się nad etycznymi aspektami naszej działalności, a ten
prymityw, co w nas siedzi, ciągnie nas w stronę kompromisów moralnych. . .
Cóż, trudno, jedno od drugiego oddzielić się nie da, taka już nasza natura.
Ale zainteresujemy się tym, co robią nasi niesforni spryciarze. Choćby dla naszej
informacji. Nie możemy dopuścić, by nas wprowadzali w błąd. Chodzi o autorytet
kierownictwa. No, i o dobre imię w Kosmosie. Mogliby zaszargać opinią całej
społeczności przyzwoitych eiwormów. Wreszcie, przeciętnie biorąc, nie jesteśmy
tacy zli. . .
. . . i tacy prymitywni. . . dodał E4. Próbowano kiedyś testować Z12,
uchodzącego za najinteligentniejszego eiworma w tamtym zespole. Wynik był
dość. . . żenujący.
Spryt nie idzie w parze z rozumem. Decydują o nich różne akfurmy. Gdyby
udało się. wprowadzić akfurmy inteligentnego eiworma takim, jak Z12, mieliby-
śmy mnóstwo genialnych eiwormów na naszej planecie. . .
Lecz niestety, nie udają się takie zabiegi westchnął E4. Może kiedyś,
w przyszłości, uda się pokonać tą barierę biologiczną. To wszak atawizm z cza-
sów, gdy eiworm był dla eiworma wrogiem gorszym niż audnamat.
Od zabudowań Centrali zbliżał się trzeci eiworm. Rozpoznali, że był to B7.
Nie mówmy na razie nic o naszych zamiarach mruknął A1.
Jest nowy meldunek powiedział przybyły. Donoszą, że postanowili
zejść na powierzchnię planety. . .
Co? A1 aż podskoczył. Oszaleli? Nie wolno im wchodzić w kontakt
z mieszkańcami planety!
Nie bójcie się, Z12 jest bardzo przebiegły. Nigdy by nie narazili się na nie-
bezpieczeństwo, gdyby nie byli pewni sukcesu. Poczynili przygotowania, opraco-
wali znakomity model skafandra, który zamaskuje to wszystko czego nie powinno
być widać. . .
Mimo wszystko to jednak ryzykowne zaoponował E4.
Podobno nie ma żadnego ryzyka uspokajał B7. Mieszkańcy planety
są bardzo życzliwi. Wprost kochają naszych!
Trudno uwierzyć, że ktoś mógłby kochać tych nicponiów. To muszą być ja-
kieś niezmiernie naiwne istoty, ci mieszkańcy planety powiedział A1 z powąt-
piewaniem. Poczekajmy na dalszy rozwój sytuacji. Oby tylko nie wyniknęło
z tego nic złego dla nas wszystkich.
84
I żeby nie narobili nam wstydu na cały Kosmos dodał E4.
Przewodniczący, eiworm A0, udzielił głosu A1, który pokrótce przedstawił
problem.
Sprawa jest ważniejsza, niż się na pozór zdaje. Wiemy wszyscy, że nasi
wysłannicy są zręcznymi handlowcami. Efekty ich działalności mamy okazję ob-
serwować nie po raz pierwszy. Nie próbowaliśmy jednakże nigdy zbyt wnikliwie
zainteresować się środkami, jakie prowadzą do tych wyników. Wystarczyło nam
zwykle, iż koszty, poniesione w związku z wyprawami zespołu pod wodzą Z12,
zwracały się z nawiązką. Tym razem jest podobnie. Kolejne transporty przyno-
szą nam towary znakomitej jakości. Każdy przyzna, że tak wysokogatunkowych
artykułów nie produkujemy na naszej planecie. Niepokój budzi jednakże fakt, iż
za to wszystko płacimy śmiesznie niską cenę. Eksportowane w zamian towary są
zarówno co do ilości, jak i wartości niewspółmierne z tymi, które otrzymujemy.
Właściwie mamy wszystko za darmo, i właśnie to powinno nas niepokoić. Korzy-
ści ekonomiczne nie zrównoważą strat, jakie możemy ponieść.
O jakich stratach mowa? przerwał któryś eiworm z tylnych rzędów.
Dawno nie spożywaliśmy tak wspaniałych artykułów!
Czy myślicie, że mieszkańcy tamtej planety są skończonymi durniami?
wykrzyknął w zapale A1. jeśli godzą się na niekorzystne dla siebie wa-
runki wymiany, to widocznie są do tego zmuszani. Nie wolno nam dopuścić, by
gromada wyrzutków, którzy przysporzyli nam nieraz kłopotów tutaj, w naszym
układzie, panoszyła się na obcej planecie i wystawiała złe świadectwo naszemu
wysoce kulturalnemu i moralnemu społeczeństwu, naszej cywilizacji o przebo-
gatych tradycjach pokojowego współistnienia z innymi cywilizacjami Kosmosu.
Wszystko, co oni tam zmalują, będzie zaliczone na nasz rachunek, a oni sami
poczytani zostaną za reprezentantów naszej kultury, według nich będą nas sądzili.
Nie wolno do tego dopuścić.
Byli dobrzy do tej pory, korzystaliśmy z ich usługi zawołał eiworm B7
sarkastycznie. A teraz nagle w niektórych z nas budzi się spóznione poczucie
przyzwoitości?
Cisza! Przewodniczący przerwał dyskusję. Niech E4 przytoczy ar-
gumenty, przemawiające za koniecznością przeprowadzenia kontroli sytuacji na
omawianej planecie.
Można śmiało powiedzieć zaczął E4 że wszystko, co dostajemy za
pośrednictwem stałego połączenia rakietowego z tej planety, są to artykuły luk-
susowe jak na nasze warunki. Być może, Z12 i jego grupa uzyskują te towa-
ry w drodze uczciwej wymiany, na przykład w zamian za informacje naukowe,
sprzedawane mieszkańcom planety. Zresztą wartość jest rzeczą względną i trudno
nam wyrokować, co może się opłacać naszym partnerom, a co nie. Jednakże mu-
simy mieć pewność, że nie zostały zastosowane metody sprzeczne z naszą etyką
handlową i polityczną. Towary dostarczane stamtąd nie wnoszą zbyt istotnego
udziału do naszego bilansu handlowo-rynkowego. Stanowią zupełny margines, są
raczej artykułami delikatesowymi i z powodzeniem możemy obyć się bez nich.
Koszty wyprawy zwróciły się już z zyskiem, a zatem przesłanki ekonomiczne
nie wchodzą w rachubę. Przerwanie, w razie potrzeby, tych transakcji gdyby
okazały się nieuczciwe nie pociągnie za sobą żadnych strat. Dlatego postu-
85
lujemy wysłanie zaufanego eiworma z pełnomocnictwami do kontroli i podjęcia
odpowiednich decyzji, stosownych do zastanej sytuacji.
Podniósł się gwar, przewodniczący uciszał przez dłuższą chwilę przekrzyku-
jące się eiwormy. Wreszcie udzielił głosu eiwormowi C2, specjaliście od ekologii
omawianej planety.
Jak wiecie, planeta jest zupełnie nieperspektywiczna z punktu widzenia
ekspansji naszej cywilizacji. Panują na niej bardzo niekorzystne dla eiwormów
warunki: obrót jej nie jest zsynchronizowany z ruchem orbitalnym, wskutek cze-
go na jej powierzchni występuje efekt zmiennego nasłonecznienia od zupełnej
ciemności do pełnej jasności. . . Wiemy dobrze, co to oznacza: brak kluczowych
częstotliwości fali świetlnej powoduje rozstrojenie więzi psychosomatycznych
i nieuchronny, nieodwracalny rozpad eiworma na pojedyncze akfurmy.
Jak wobec tego może istnieć życie na tej planecie? zdziwił się ktoś
z głębi sali.
Na planecie żyją istoty funkcjonujące na zupełnie odmiennej zasadzie niż
my wyjaśnił prelegent. Przywykliśmy traktować wszystko według własnych
kryteriów. Zakorzeniony w naszym sposobie myślenia eiwormomorfizm unie-
możliwia nam wyobrażenie sobie istoty tak dalece od nas odmiennej, a w szcze-
gólności, na przykład, tak dziwnej cechy, jak naturalna skończoność trwania. Ale
jedno należy podkreślić: ze względu na typ i parametry strukturalno-psychiczne
tych istot mogłyby one stać się niebezpieczne, gdyby poznały nasze właściwości,
wygląd i strukturę. Załóżmy, że w istocie są one w ten czy inny sposób oszuki-
wane przez naszych wysłanników. Jeśli sobie to uświadomią, mogą zechcieć się
ich pozbyć. Odkrywszy zaś nasze słabe strony, mogą zechcieć powetować sobie
straty. . . Przy stanie techniki, jaki panował u nich przed wysłaniem naszej eks-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]